Niepodległe Kosowo. I strach Europy. Albo tylko głupota.
Dodano:
Prawie wszystkie kraje Unii są jednomyślne w sprawie uznania niepodległości Kosowa - głosi komunikat po dzisiejszej radzie szefów MSZ. Dzisiaj Kosowo, jutro południe Serbii i zachodnia Macedonia, a pojutrze może kolejna wojna. Gratuluję Europie nowego państwa na mapie.
Zastanawiam się z czego wynika to "prawie jednomyślne poparcie" Europy dla niezależnego Kosowa. Amerykańskie "yes" dla aspiracji Prisztiny mogę zrozumieć - w końcu to Bill Clinton jest "ojcem niezależnego Kosowa", czego wyrazem jest nadanie głównej alei Prisztiny imienia Clintona. Za zgodą Clintona, Solany i Blaira NATO zbombardowało 8 lat temu Jugosławię. Tak tylko nawiasem mówiąc w "kosmetycznych nalotach" zginęło kilkanaście tys. osób, ale jak mawiał pan Wołodyjowski nic to. Poparcie Waszyngtonu rozumiem, w amerykańskim Kongresie jest bardzo silne lobby albańskie, a dla reszty amerykańskich polityków Kosowo i te całe Bałkany są gdzieś tam na dole, nie wiadomo nawet dokładnie gdzie, więc co szkodzi USA hodować tam małe potworki, które będą - do czasu (casus Afganistanu) wiernymi sojusznikami USA.
Ale dla Europy problem jest przecież znacznie bliższy i poważniejszy. Kosowo, reszta Serbii są przecież w Europie, raptem 3 godz. samolotem z Brukseli. I od europejskich polityków można oczekiwać lepszej znajomości historii kontynentu niż od Amerykanów.
Ale gdzie tam, przywódcy Unii ze wzruszeniem oczekują narodzin kolejnego europejskiego kraju. Jedynie kilka państw jest sceptycznych. Hiszpania, Grecja, Cypr, Słowacja, Rumunia dobrze wiedzą, że wywalczona zbrojnie niezależność dla Kosowa będzie groźnym precedensem dla innych odszczepieńczych regionów: Siedmiogrodu, kraju Basków, Katalonii itp, żeby poprzestać tylko na Europie. Szczerze mówiąc wstydzę się za Polskę, wiem, że to nie nasz żywotny interes, ale moglibyśmy czasem popatrzeć na sprawy w szerszym kontekście. No chyba, że nasi politycy uwierzyli, że największym przyjacielem Serbii jest Rosja i robiąc na złość Serbii, pstrykamy palcem po nosie Moskwie. Szkoda, drodzy panowie, że nie uświadamacie sobie, że Rosja Serbię traktuje instrumentalnie i choć oficjalnie się sprzeciwia niepodległości Kosowa, tak naprawdę ten precedens byłby jej na rękę: uwolnione Abchazja, Osetia, Naddniestrze czy Tatarstan osłabiłyby największych rosyjskich "przyjaciół".
Amerykański generał z NATO powiedział mi kiedyś, że nie żałuje decyzji o nalotach na Jugosławię. Żałuje jednak, że Ameryka stanęła wówczas po niewłaściwej stronie. A teraz jest już za późno, Waszyngton obiecał Prisztinie niepodległość i jak Albańczycy jej nie dostaną, to mogą być nieobliczalni. Być może Europa także się boi Albańczyków. Szkoda, że nie boi się konsekwencji tej decyzji politycznej, które będą o wiele groźniejsze dla nas wszystkich.
Ale dla Europy problem jest przecież znacznie bliższy i poważniejszy. Kosowo, reszta Serbii są przecież w Europie, raptem 3 godz. samolotem z Brukseli. I od europejskich polityków można oczekiwać lepszej znajomości historii kontynentu niż od Amerykanów.
Ale gdzie tam, przywódcy Unii ze wzruszeniem oczekują narodzin kolejnego europejskiego kraju. Jedynie kilka państw jest sceptycznych. Hiszpania, Grecja, Cypr, Słowacja, Rumunia dobrze wiedzą, że wywalczona zbrojnie niezależność dla Kosowa będzie groźnym precedensem dla innych odszczepieńczych regionów: Siedmiogrodu, kraju Basków, Katalonii itp, żeby poprzestać tylko na Europie. Szczerze mówiąc wstydzę się za Polskę, wiem, że to nie nasz żywotny interes, ale moglibyśmy czasem popatrzeć na sprawy w szerszym kontekście. No chyba, że nasi politycy uwierzyli, że największym przyjacielem Serbii jest Rosja i robiąc na złość Serbii, pstrykamy palcem po nosie Moskwie. Szkoda, drodzy panowie, że nie uświadamacie sobie, że Rosja Serbię traktuje instrumentalnie i choć oficjalnie się sprzeciwia niepodległości Kosowa, tak naprawdę ten precedens byłby jej na rękę: uwolnione Abchazja, Osetia, Naddniestrze czy Tatarstan osłabiłyby największych rosyjskich "przyjaciół".
Amerykański generał z NATO powiedział mi kiedyś, że nie żałuje decyzji o nalotach na Jugosławię. Żałuje jednak, że Ameryka stanęła wówczas po niewłaściwej stronie. A teraz jest już za późno, Waszyngton obiecał Prisztinie niepodległość i jak Albańczycy jej nie dostaną, to mogą być nieobliczalni. Być może Europa także się boi Albańczyków. Szkoda, że nie boi się konsekwencji tej decyzji politycznej, które będą o wiele groźniejsze dla nas wszystkich.