Jedynie konieczny parytet

Dodano:
Przyszedł czas na coming out. Tak, tak - jestem za parytetem płciowym. Nie zawsze wprawdzie i nie w każdych okolicznościach, ale uważam, że są takie instytucje, w których powinno być dokładnie 50 procent kobiet i 50 procent mężczyzn. A dokładniej, jako że instytucja ta składa się z dwóch osób, powinna się ona składać z jednej kobiety i jednego mężczyzny. I zapisane to powinno być (i jak na razie jest) w prawie państwowym, a jeśli trzeba to nawet w konstytucji.
Mowa oczywiście o małżeństwie, które parytetu zwyczajnie wymaga. Jakikolwiek inny układ czyni je niemożliwym, a do tego całkowicie pozbawionym sensu. Pary nieparytetowe (nieważne czy kobieco-kobiece czy męsko-męskie) nie mają szansy na dzieci, czyli nie mogą stać się rodziną. A to sprawia, że są z punktu widzenia społeczeństwa i państwa zupełnie bezproduktywne i nie ma powodów, by przyznawać im jakiekolwiek przywileje (nawet niewielkie), które związane są z obowiązkami, jakie biorą na siebie mężczyzna i kobieta zawierający małżeństwo.

Ciekawe tylko, że zwolennicy parytetów w parlamencie czy na uczelniach są jednocześnie często (choć trzeba przyznać, że nie zawsze) przeciwnikami parytetów w małżeństwie (czyli mówiąc wprost są przeciwnikami małżeństwa i rodziny). Oni chcieliby, żeby parytet obowiązywał wszędzie tylko nie tam, gdzie jest nie tylko konieczny, ale i jedynie sensowny... Co zresztą dowodzi, że obojętne jest im zarówno dobro społeczeństwa, jak i jednostek (tak mężczyzn, jak i kobiet). Interesuje ich bowiem wyłącznie wypełnienie swoich ideologicznych pomysłów.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...