Budżet 2010 – czy wykonalny? (Cz. I)

Dodano:
W tym roku mamy kryzys budżetowy. Już w połowie roku wykonany został przewidywany roczny deficyt i trzeba było nowelizować budżet, tnąc wydatki o 21 mld zł i zmniejszając planowane dochody o ponad 27 mld zł. Mimo to minister finansów dalej tryska optymizmem.
W urzędowym dokumencie, jakim jest projekt budżetu na rok przyszły, twierdzi, że tegoroczne „dochody budżetu państwa mogą być wyższe niż prognozowane w ustawie budżetowej na 2009 rok”, a przedstawiony projekt reklamuje jako „Budżet na 2010 r. - odpowiedzialny i zrównoważony”. Nazwanie budżetu z 52 mld deficytu – „zrównoważonym" potraktować można jako okrutny żart. Natomiast od odpowiedzialności ważniejsza wydaje się jego wykonalność. Tę zaś należy ocenić jako tak niską, że zasadne jest stawianie pytania, czy zostanie wyrównany tegoroczny rekord i budżet będzie nowelizowany 7 lipca 2010, czy też stanie się to nieco wcześniej.

Chociaż „na papierze” nie wygląda on źle. Zgodnie z przesłanym do Sejmu projektem ustawy w przyszłym roku dochody budżetu państwa wyniosą 248,9 mld zł, wydatki – nie więcej niż 301,1 mld zł, zaś deficyt nie przekroczy 52,2 mld zł. Z podatków ma wpłynąć do budżetu ponad 223 mld zł, z tego z VAT - 106,2 mld zł, z akcyzy - 53 mld zł, z podatku od hazardu - 1,5 mld zł, z CIT - 26,3 oraz z PIT - 36 mld zł. Przyznać trzeba, że na pozór wygląda to – jak na sytuację kryzysową – nieźle. Dochody budżetu będą wprawdzie niższe o prawie 25 mld zł niż przewidywane przez MF ich tegoroczne wykonanie, ale będą niemal równe tym z 2008. Wydatki nawet rosną o 1 mld zł (co prawda oznacza to realny ich spadek o 3,3 proc.), obciążenia podatkowe nie powiększają się, a deficyt wynosi niecałe 4 proc. PKB.

Tyle „na papierze”. Gorzej może być w rzeczywistości. I to na dwóch odcinkach. Z wykonaniem dochodów oraz z przekroczeniem dopuszczalnej granicy długu. O tym jednak w następnym blogu.

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...