Mojsza prawda

Dodano:
Wieki całe dumano, czym jest prawda, a tu się okazuje, że nasi politycy już ją znają i nam ją objawią. A będzie to prawda o tym, kto kłamie: premier Donald Tusk czy były szef CBA Mariusz Kamiński.
Prawdę mówiąc, trzeba być bardzo naiwnym, aby wierzyć, że politykom będzie zależeć na prawdzie, bo ta w oczy kole, a każdy chce przecież widzieć jakieś perspektywy na zdobycie władzy. Zwrot „prawda” ma jedynie semantycznie przenieść spór między Platformą a PiS na sferę wiarygodności, a przy okazji zastąpić nieco wyświechtany zwrot „wysokie standardy”, który zaczął się kojarzyć z aferami, podobnie jak popularne niegdyś „reformy” czy „restrukturyzacja” utożsamiły się ze zwolnieniami grupowymi.

„Mimo wszystko prawda zwycięży” – zakończył swoje oświadczenie Mariusz Kamiński, które napisał, żegnając się z agentami Tomkami. „Prawo i Sprawiedliwość proponuje premierowi pokój zamiast wojny i domaga się ujawnienia prawdy o aferze hazardowej” – zagruchotał gołąbek pokoju, Beata Kempa z PiS. Depozytariusz prawdy, premier Tusk, ujawnił ją natychmiast: „Mariusz Kamiński, badając sprawę ewentualnej korupcji przy pracach nad projektem zmian w ustawie hazardowej, użył jej w konflikcie politycznym, posłużył się insynuacją i kłamstwem”. Za karę Tusk został osobą. „Osoba, która jest premierem, ale dla mnie już przede wszystkim liderem partii, rozmija się z prawdą” – odparował Kamiński. „Mija się z prawdą minister Kamiński po raz kolejny i suponuje złe rzeczy" – podjął ten grzeczny dialog Grzegorz Schetyna, jakże elokwentnie dodając, że „prawda jest obiektywna”. Ale prawda nie musi być tylko obiektywna. „Żeby nie wiem jaki potok słów nie płynął z różnych ust, to i tak prawda jest jedna i prosta: minister Kamiński wykrył dwie afery, które dotykają osób wysoko postawionych w obecnej władzy rządowej i za to został usunięty” – to prezydent Kaczyński.
Teraz do boju o laur „złotych ust” ruszą posłanki i posłowie Kempa, Rokita, Palikot, Kłopotek i Napieralski, a sejmowa debata będzie przypominać tę z „Dnia świra”: „Moja jest tylko racja i to święta racja. Bo nawet jak jest twoja, to moja jest mojsza niż twojsza!”. Wystarczy „rację” zastąpić „prawdą” i wystąpienie gotowe.

Tak tu sobie hasam po politykach, a sprawa jest poważniejsza. Mówiąc o prawdzie i pokoju, PiS utrudnia PO pozycjonowanie przeciwnika. Stara zasada marketingu politycznego nakazuje, aby za głównego konkurenta obierać sobie tego, kto ma największy elektorat negatywny. A taki elektorat mają ci, którzy mówią o wojnie, a nie pokoju. Tusk musi więc teraz udowodnić, że PiS nie proponuje mu pokoju, tylko celę. Ale spokojna głowa, znając temperament polityków PiS, można być pewnym, że nie wytrzymają długo w pokojowej retoryce i znów usłyszymy uprzejmości na wzór tych z „Dnia świra”:
- Bo w ryj dać mogę dać.
- Też w ryj dać mogę dać.
A jeśli chodzi o prawdę, to świętą rację miał brytyjski polityk James Callaghan mówiąc, że kłamstwo zdąży obiec pół świata, zanim prawda włoży buty.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...