"Spsienie" na życzenie
Dodano:
Przezacni redaktorzy z portalu wprost24 od kilku dni poświęcają uwagę zagadnieniu języka debaty. Ponieważ debatę prowadzą politycy wyłaniani w wyborach jako reprezentanci narodu, zatem mówią oni takim samym językiem jak ów naród. Tym samym językiem przemawiają media, bo redaktorzy to też ludzie i muszą pisać tak by czytelnik ich zrozumiał.
Narzekania na poziom języka debaty w Polsce przypominają mi utyskiwania na postępującą tabloidyzację mediów.Poważne i szanowane tygodniki opinii prześcigają się w poszukiwaniach nowego layoutu, a ten coraz bardziej wygląda jak instrukcja obsługi telefonu komórkowego. W stacjach TV ambitniejsze programy lądują w kanałach tematycznych, a w pasmach największej oglądalności można zobaczyć tańczące fortepiany na lodzie.
Dzięki mediom pojawił się nowy gatunek zwany “celebrytą”. Są to postaci znane z bywania na przyjęciach i bankietach oraz tzw. salonach. Kreowaniem i eksploatowaniem owych postaci zajmują się internetowe serwisy plotkarskie zarabiające coraz większe pieniądze. Doszło do tego ,że żyjący ze swego wizerunku politycy, dziennikarze TV i inne “gwiazdy“mają podpisane umowy na wyłączność z oficjalnie pogardzanymi tabloidami. Kiedy pan X wyjeżdża do Londynu, Rzymu czy Paryża, by tam zawrzeć związek małżeński ze swą kolejną wybranką, powiadamia dyskretnie redakcję zaprzyjaźnionego brukowca sms-em. Później się oczywiście oburza wygłaszając tyrady o naruszeniu prywatności. W ten sposób zapewnia sobie permanentną obecność w przestrzeni publicznej i wysoki wskaźnik tzw. rozpoznawalności, co już przekłada się na konkretne stawki za użyczenie wizerunku. W przypadku polityków, którzy już dawno zrezygnowali z dostojeństwa na rzecz"wyrazistości" jest to wartość wyrażająca się w głosach elektoratu. Im głośniej i głupiej, tym większa rozpoznawalność. tak wygląda poppolityka w czystej postaci. Czerpie ona z metod i aparatu pojęć showbiznesu zapewniając "ludożerce" infotaintment. Zabawa trwa i o to chyba chodzi, przynajmniej znaczącej części.Tak działa ten prosty mechanizm i nie w Polsce został on wymyślony.
Możemy więc utyskiwać na spsienie mediów, ale wynik jaki znalazłam w sieci dał mi wiele do myślenia. Otóż na wykresie google trends za październik porównano następujące wyniki wyszukiwania przeglądarki google dla terminów:Roman Polański – oskarżony o przestępstwo seksualne*, Elinor Ostrom – laureatka nagrody Nobla w naukach ekonomicznych, Hertha Muller – zwyciężczyni literackiej nagrody Nobla, Elizabeth Blackburn – laureatka nagrody Nobla w dziedzinie medycyny oraz Charles Kao – zwycięzca nagrody Nobla w dziedzinie fizyki. No i zgadnijcie Państwo sami, kim najbardziej interesowali się internauci? Oczywiście Roman Polański pobił wszystkich na głowę i nie dlatego, że jest znanym reżyserem światowej sławy, tylko z powodu powiązania jego nazwiska z przestępstwem seksualnym.
“Sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało”, chciałoby się rzec za Molierem. Wydawcy zlecają badania wyspecjalizowanym firmom , które szukają tego, co odbiorców najbardziej interesuje. Ich wyniki są bezlitosne , przede wszystkim dla widzów i czytelników. Daleka jestem od stwierdzenia, że świat kręci się wokół tego na czym zwykła siadać niejaka Marynia, ale jednak blisko.
Dzięki mediom pojawił się nowy gatunek zwany “celebrytą”. Są to postaci znane z bywania na przyjęciach i bankietach oraz tzw. salonach. Kreowaniem i eksploatowaniem owych postaci zajmują się internetowe serwisy plotkarskie zarabiające coraz większe pieniądze. Doszło do tego ,że żyjący ze swego wizerunku politycy, dziennikarze TV i inne “gwiazdy“mają podpisane umowy na wyłączność z oficjalnie pogardzanymi tabloidami. Kiedy pan X wyjeżdża do Londynu, Rzymu czy Paryża, by tam zawrzeć związek małżeński ze swą kolejną wybranką, powiadamia dyskretnie redakcję zaprzyjaźnionego brukowca sms-em. Później się oczywiście oburza wygłaszając tyrady o naruszeniu prywatności. W ten sposób zapewnia sobie permanentną obecność w przestrzeni publicznej i wysoki wskaźnik tzw. rozpoznawalności, co już przekłada się na konkretne stawki za użyczenie wizerunku. W przypadku polityków, którzy już dawno zrezygnowali z dostojeństwa na rzecz"wyrazistości" jest to wartość wyrażająca się w głosach elektoratu. Im głośniej i głupiej, tym większa rozpoznawalność. tak wygląda poppolityka w czystej postaci. Czerpie ona z metod i aparatu pojęć showbiznesu zapewniając "ludożerce" infotaintment. Zabawa trwa i o to chyba chodzi, przynajmniej znaczącej części.Tak działa ten prosty mechanizm i nie w Polsce został on wymyślony.
Możemy więc utyskiwać na spsienie mediów, ale wynik jaki znalazłam w sieci dał mi wiele do myślenia. Otóż na wykresie google trends za październik porównano następujące wyniki wyszukiwania przeglądarki google dla terminów:Roman Polański – oskarżony o przestępstwo seksualne*, Elinor Ostrom – laureatka nagrody Nobla w naukach ekonomicznych, Hertha Muller – zwyciężczyni literackiej nagrody Nobla, Elizabeth Blackburn – laureatka nagrody Nobla w dziedzinie medycyny oraz Charles Kao – zwycięzca nagrody Nobla w dziedzinie fizyki. No i zgadnijcie Państwo sami, kim najbardziej interesowali się internauci? Oczywiście Roman Polański pobił wszystkich na głowę i nie dlatego, że jest znanym reżyserem światowej sławy, tylko z powodu powiązania jego nazwiska z przestępstwem seksualnym.
“Sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało”, chciałoby się rzec za Molierem. Wydawcy zlecają badania wyspecjalizowanym firmom , które szukają tego, co odbiorców najbardziej interesuje. Ich wyniki są bezlitosne , przede wszystkim dla widzów i czytelników. Daleka jestem od stwierdzenia, że świat kręci się wokół tego na czym zwykła siadać niejaka Marynia, ale jednak blisko.