Na skrzydłach głupoty
Dodano:
Posłanka Marzena Wróbel oburzyła się na posła Andrzeja Czumę, że podczas głosowania na przewodniczącego sejmowej komisji ds. nacisków zagłosował za swoją kandydaturą. Oburzenie Wróbel podjął TVN informując że – sensacja, sensacja! – Andrzej Czuma popiera Andrzeja Czumę. Incydent ten daje powód aby zastanowić się nad stanem umysłów i hipokryzją w naszym życiu publicznym.
Idąc tokiem rozumowania posłanki Wróbel i redaktorów TVN, w najbliższych wyborach prezydenckich żaden z kandydatów nie powinien brać udziału w głosowaniu, bo to jest bardzo nieładnie popierać samego siebie. Ba, można pójść dalej i postawić tezę, że aby było jeszcze ładniej, to Lech Kaczyński powinien oddać głos na Donalda Tuska i vice versa. Oczekuję więc, że gdy Kaczyński w świetle kamer i fleszy wrzuci kopertę do urny, to reporter TVN zapyta go: Panie prezydencie, czy zagłosował pan na Donalda Tuska? Po czym odda nakręcony materiał koledze z Polsatu, aby i w mediach było ładnie oraz miło.
Źródłem oburzenia pani poseł był niepisany obyczaj, wedle którego kandydaci na szefów sejmowych komisji wstrzymywali się od głosowania. Otóż ten właśnie obyczaj uważam za przejaw hipokryzji i dziwactwa. Jeżeli polityk uważa, że ma predyspozycje, aby zostać szefem komisji, wójtem, posłem, senatorem, prezydentem Polski czy Tarnowa, to powinien podkreślić swe przygotowanie do sprawowania władzy uczestnicząc w wyborach i oddając głos na siebie. Polityk, który by oznajmił, że nie będzie głosować na siebie, zostałby słusznie uznany za idiotę. Otóż wybór szefa komisji sejmowej jest takim samym politycznym wyborem, jak każdy inny. Jeżeli ktoś chce aby kandydaci na szefów komisji wstrzymywali się od głosowania, to niech zażąda, aby i kandydaci na posłów nie uczestniczyli w wyborach.
Hipokryzja jest podwójna, bo przy wyborach szefów sejmowych komisji koalicyjne większości i tak wybierają tego, kogo chcą wybrać, więc wstrzymywanie się od głosu przez kandydatów pozostaje jedynie pustym gestem. Podobnie jak pustym gestem było wstrzymanie się od głosu posłanki Wróbel która była kontrkandydatką Czumy. Za jej kandydaturą podniósł prawicę jedynie klubowy kolega, Arkadiusz Mularczyk.
Fakt, że posłanka PiS zarzuciła Czumie, że nie zachował się jak hipokryta, można jednak od biedy zrozumieć, bo politycy nie takie absurdalne oskarżenia formułują pod adresem swych konkurentów. Bardziej zadziwia bezrefleksyjność redaktorów TVN, którzy z głosowania Czumy za Czumą uczynili doniosłe wydarzenie. Nie rozśmieszyła ich nawet forma, w jakiej Marzena Wróbel ujęła swe oskarżenie. - Rozumiem, że jest pan pomazańcem – zwróciła się, ni z gruchy, ni z pietruchy, do Czumy. Równie sensownie mogła stwierdzić że uważa się on, dajmy na to, za linoskoczka.
Opisując ten incydent, przypomniał mi się cytat z czeskiego serialu „Szpital na peryferiach”: „Gdyby głupota miała skrzydła, to fruwałaby pani jak gołębica”. Pewnie jeszcze wiele razy będzie mi on latał między uszami.
Źródłem oburzenia pani poseł był niepisany obyczaj, wedle którego kandydaci na szefów sejmowych komisji wstrzymywali się od głosowania. Otóż ten właśnie obyczaj uważam za przejaw hipokryzji i dziwactwa. Jeżeli polityk uważa, że ma predyspozycje, aby zostać szefem komisji, wójtem, posłem, senatorem, prezydentem Polski czy Tarnowa, to powinien podkreślić swe przygotowanie do sprawowania władzy uczestnicząc w wyborach i oddając głos na siebie. Polityk, który by oznajmił, że nie będzie głosować na siebie, zostałby słusznie uznany za idiotę. Otóż wybór szefa komisji sejmowej jest takim samym politycznym wyborem, jak każdy inny. Jeżeli ktoś chce aby kandydaci na szefów komisji wstrzymywali się od głosowania, to niech zażąda, aby i kandydaci na posłów nie uczestniczyli w wyborach.
Hipokryzja jest podwójna, bo przy wyborach szefów sejmowych komisji koalicyjne większości i tak wybierają tego, kogo chcą wybrać, więc wstrzymywanie się od głosu przez kandydatów pozostaje jedynie pustym gestem. Podobnie jak pustym gestem było wstrzymanie się od głosu posłanki Wróbel która była kontrkandydatką Czumy. Za jej kandydaturą podniósł prawicę jedynie klubowy kolega, Arkadiusz Mularczyk.
Fakt, że posłanka PiS zarzuciła Czumie, że nie zachował się jak hipokryta, można jednak od biedy zrozumieć, bo politycy nie takie absurdalne oskarżenia formułują pod adresem swych konkurentów. Bardziej zadziwia bezrefleksyjność redaktorów TVN, którzy z głosowania Czumy za Czumą uczynili doniosłe wydarzenie. Nie rozśmieszyła ich nawet forma, w jakiej Marzena Wróbel ujęła swe oskarżenie. - Rozumiem, że jest pan pomazańcem – zwróciła się, ni z gruchy, ni z pietruchy, do Czumy. Równie sensownie mogła stwierdzić że uważa się on, dajmy na to, za linoskoczka.
Opisując ten incydent, przypomniał mi się cytat z czeskiego serialu „Szpital na peryferiach”: „Gdyby głupota miała skrzydła, to fruwałaby pani jak gołębica”. Pewnie jeszcze wiele razy będzie mi on latał między uszami.