Mass Effect 2

Dodano:
Zawsze chciałeś uratować wszechświat? Marzyłeś o odbyciu prawdziwej, kosmicznej odysei? Jeśli tak – koniecznie zagraj w ME2. Jeśli nie – i tak zagraj. Na pewno nic nie stracisz.
Pierwsza część Mass Effect była dobra – ciekawa fabuła wciągała na długie godziny, piękna grafika cieszyła oczy. Druga część miała być, oczywiście, jeszcze lepsza. Autorzy, BioWare, nie kłamali: zaczyna się prawdziwym trzęsieniem Ziemi, a dalej jest już tylko lepiej.
Już na samym początku bowiem nasz bohater zostaje uśmiercony, a zaraz potem wskrzeszony. Otacza nas niemały chaos, a wątków fabularnych pojawia się od razu kilka. Ci, którzy mieli styczność z pierwszą częścią, od razu poczują się jak w domu. Pozostali mogą z początku mieć problem z odnalezieniem się w świecie ME, ale to wrażenie szybko się zaciera. Fabuła niesamowicie wciąga już od pierwszych chwil gry i nie pozwala oderwać się od monitora aż do samego końca, powodując, że szczękę można zebrać z podłogi dopiero po zobaczeniu napisów końcowych.
Efekt opadu szczęki potęgowany jest przez grafikę. Ta absolutnie powala na kolana. Postacie wyglądają, mówią, poruszają się jak prawdziwi ludzie. Nawet mimika twarzy – rzecz, która w grach zazwyczaj kuleje – jest bardzo naturalna. Do tego dochodzi nie-samowicie szczegółowe otoczenie, efekty świetlne: wybuchy, strzały i kosmiczny wręcz rozmach. Statki, planety, stacje ko-smiczne i wszystko, czego dusza we wszechświecie zapragnie – tu wszystko podano na talerzu. W takiej formie, że autorom należą się gigantyczne oklaski. Dawno nie było świata, który wyglądał by tak realistycznie.
To nie tylko zasługa grafiki, ale i dźwięku. W wersji angielskiej doskonale dobrano głosy, świetnie zsynchronizowano je z obra-zem. Odgłosom świata też nie można nic zarzucić, muzyka zosta-ła dopasowana do klimatu i sytuacji, w jakiej znajduje się bohater. Wszystko ze sobą idealnie współgra.
Jednak tym, co czyni Mass Effect grą wyjątkową, jest unikatowe połączenie gatunków: RPG i strzelaniny. Twórcom udało się do-skonale wyważyć elementy role playing i shootera. Mamy więc rozwój postaci, wielowarstwową fabułę, swobodę działania, a na-sze czyny mają daleko idące konsekwencje (które czasem trudno przewidzieć), a cała historia ma epicki rozmach. Z drugiej strony – walk jest dużo, są dynamiczne i sprawiają sporą satysfakcję. Nie ograniczają się też wyłącznie do „klikania na przeciwniku”, jak ma to miejsce w wielu innych RPG’ach. Oczywiście, jeśli ktoś jest pacyfistą, może próbować perswazji werbalnej – swoboda jest naprawdę ogromna. Można zarówno iść do celu po trupach i zgrywać „złego gościa”, jak i być szlachetnym rycerzem na białym koniu. Co najlepsze – jedno nie wyklucza drugiego. W jednej chwili możemy altruistycznie pomóc drugiej osobie, by chwilę później zaszlachtować kogoś z zimną krwią. Do naszych decyzji dostosują się również nasi towarzysze (w grze możemy dowodzić drużyną) – postaci z krwi i kości. Każdy z kompanów naszego herosa posiada własną historię i cele, których spełnienie daje wymierne korzyści np. w postaci unikatowych umiejętności. Wszystko zależy tu od gracza.
Jedyne, na co nie mamy wpływu, to godziny spędzone przed mo-nitorem – ta gra naprawdę wciąga. Dobrze poczuje się tu zarówno żółtodziób jak i weteran, który na grach zjadł już sztuczną szczękę. Polecam niezależnie od preferencji – taka historia nie zdarza się co dzień.

Wydawca: Electronic Arts
Cena: 199 zł (XBOX 360), 124 zł (PC)
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...