Nikczemne milczenie

Dodano:
Występują: Wicemarszałek – polityk znany z ogłady i łagodzących koncyliacyjnych wypowiedzi. Nigdy w życiu nie powiedział o słowo za dużo. A jeśli powiedział to miał rację. A jeśli nie miał racji, to mógł przecież być jeszcze brutalniejszy!; Dziennikarz – w zasadzie zupełnie niepotrzebny, ale ktoś musi trzymać mikrofon.
Miejsce akcji: mniejsza o nie, jest mikrofon i szansa na wypowiedź.

Wicemarszałek: (kroczy godnie ze względu na majestat urzędu)

Dziennikarz: (podchodzi nieśmiało do majestatu) Panie wicemarszałku. Czy mógłbym…?

Wicemarszałek: Mógłby pan. To jest podłość, żeby oni tak, wie pan agresywnie i brutalnie. Nawet w takiej chwili. To źli ludzie są, bardzo źli. Jak oni mogą takie rzeczy mówić…

Dziennikarz: (pod wrażeniem przenikliwości Wicemarszałka) Tak, to jest odpowiedź awansem na moje pytanie. Chciałbym jednak zauważyć, że oni nic nie mówią ostatnio…

Wicemarszałek: …ale co oni sobie myślą, skoro nic nie mówią! Jak podłe i niskie muszą być ich myśli, skoro nawet im wstyd je wypowiadać. To jest oburzające, że w demokratycznym państwie można takie rzeczy w ogóle myśleć!

Dziennikarz: Przyzna pan jednak, że spodziewano się po nich czegoś innego…

Wicemarszałek: A ja się dokładnie tego spodziewałem! Tego cynicznego milczenia! Że niby nie myślą, tego co myślą więc nie mówią. Mnie nie zwiodą te podłe sztuczki. Ja ich przejrzałem. I uważam, że to zachowanie jest karygodne i oburzające. Mam nawet zamiar jakiś list z protestem napisać przeciwko temu fałszywemu milczeniu.

Dziennikarz: Czy jednak to co pan mówi nie jest zbyt agresywne? Wie pan tragedia, nastrój, powaga.

Wicemarszałek: Ja brutalny? Ja przecież tylko opisuje rzeczywistość. Brutalni to są oni. A nawet jak ja trochę jestem – to oni bardziej. Ja bym w ogóle nie był brutalny gdyby nie oni. Motyle bym łapał. Albo w ogródku popracował. A tak przez nich muszę być agresywny. Czy to nie jest podłe, żeby człowieka tak spokojnego jak ja zmuszać do agresji?

Dziennikarz: Najlepiej by więc było, gdyby ich nie było.

Wicemarszałek: Tak… (chwila refleksji) . Ale o czym byśmy teraz rozmawiali?

Kurtyna (opada z obawy przed krępującą ciszą)

Wszelkie podobieństwo bohaterów do prawdziwych postaci występujących na polskiej scenie politycznej jest oczywiście zupełnie przypadkowe.


Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...