Jeśli już powódź, to przed wyborami
Dodano:
W całym nieszczęściu powodzianie mieli dużo szczęścia – gdyby wielka woda wydarzyła się ze dwa miesiące później, premier nie szafowałby tak hojnie obietnicami pomocy, a politycy opozycji nie licytowaliby się żądaniami jej zwiększenia.
Dziś nie ma odważnego, żeby powiedzieć, że ktoś, kto kupuje mieszkanie w miejscu, które bywa zalewane, powinien ponosić odpowiedzialność za swoją ryzykowną decyzję. A jeśli już się w takim miejscu osiedla, to powinien starać się zminimalizować straty już na etapie budowy domu. Choćby przez budowanie domu na palach. A niechby kto przypomniał, że jeśli już ktoś chce odszkodowań, to powinien się wcześniej ubezpieczyć. Już jeden polityk dał głowę za taką arogancję.
Nauka nie poszła w las. Premier obiecuje po 6 tysięcy na powodzianina, PiS przebija dwukrotnie. A SLD nie chce być gorsze i podbija stawkę. Sztab Komorowskiego też wie, co jest grane i zadeklarował na powodzian jakąś sumę. Warto jednak przypomnieć, że dużej łaski nie robi, bo to także nasze pieniądze, pochodzące z dotacji na działalność partii politycznych.
Kto popłynie na powodzi?
Powódź to szansa na ożywienie kampanii wyborczej. Potencjał katastrofy pod Smoleńskiem powoli się wyczerpywał, tym bardziej, że nikt nie miał dobrego pomysłu, co z tym fantem zrobić. Powódź to co innego. Widać jak dodała wigoru kampanii Komorowskiego. Co prawda szybko okazało się, że jest to kampania nie Komorowskiego, a Donalda Tuska - to on lepiej wypada, gdy ściska dłonie strażakom, miota groźne spojrzenia wobec nieokreślonych winnych zaniedbań w budowie wałów i z troską się pochyla nad ludzką niedolą. Poza tym jego obietnice – jako szefa rządu – są najbardziej wiarygodnie. A przy tej okazji i Komorowski się załapie. Ale jest tylko kwestią czasu nadejście momentu, gdy ulga z powodu końca powodzi zamieni się we frustrację z powodu poniesionych strat, opieszałej czy niedostatecznej pomocy... Bo pomoc zawsze będzie za późna i za mała.
I to jest szansa Jarosława Kaczyńskiego. Już teraz PiS i jego propagandziści próbują obarczyć odpowiedzialnością rząd PO za zaniedbania w budowie wałów, zapór itd. Rząd oskarża się także o niemrawą reakcję na początku powodzi. Czy nastroje odwrócą się przed końcem kampanii?
Czym chata bogata
Na szczęście żadne powodzie nie przeszkodziły nam w okazaniu staropolskiej gościnności. Czym chata bogata, tym rada – przywitał minister obrony narodowej amerykańską baterię Patriotów. Radować się powinniśmy niezmiernie, bo ponoć niezwykle zwiększa to nasze bezpieczeństwo. Co prawda pojawiają się pytania, co to znaczy, że jedna bateria, na dodatek stacjonująca u nas rotacyjnie (niedługo wróci do Niemiec), a co najważniejsze nieuzbrojona, tak znacząco zwiększa nasze bezpieczeństwo? To musi oznaczać, że jest z nami całkiem źle. No, ale nie dziwota. Katastrofa pod Smoleńskiem ujawniła w jakim stanie jest nasza armia. Jeśli w elitarnym pułku lotniczym jest tak jak jest, to jak wygląda sytuacja w tych mniej reprezentacyjnych jednostkach? Co nieco ujawniły także wcześniejsze skandale w Afganistanie – fatalny sprzęt, nadmiar oficerów w stosunku do szeregowych żołnierzy, nadużycia, biurokracja, pozoranctwo... Co oczywiście nie oznacza, że nie można zwiększyć naszego "zaangażowania’" w Afganistanie. Właśnie podjęto decyzje o zwiększeniu. No, ale skoro chata bogata...
Stadion Narodowy jako zbiornik retencyjny
A EURO 2012 coraz bliżej. To miał być wielki sukces promocyjny naszego kraju. Tak nas zapewniali wyjątkowo zgodnie ci z PiS i ci z PO. Tymczasem w czasie powodzi docierały informacje o kolejnych weryfikacjach planów inwestycji związanych z tą imprezą. Okazuje się, że oprócz stadionów (choć oczywiście to także nic pewnego) niewiele uda się przygotować z tego, co tak szumnie zapowiadano. Nie będzie skończonych autostrad ani wyremontowanych torów kolejowych. Pod dużym znakiem zapytania stoją remonty Dworca Centralnego i Wschodniego, a także stacji Warszawa Stadion.
Jest jeszcze jeden problem – niewykluczone, że w czasie mistrzostw obciążenia nie wytrzyma sieć elektryczna. Cztery lata temu był precedens – przerwa w dostawach prądu na stadionie Legii w czasie jednego z międzypaństwowych meczów.
Pewnie UEFA nie odbierze nam imprezy, ale z szumnych zapowiedzi o niezwykłej promocji naszego kraju pozostanie niewiele. Wybudowanie stadionów to betka – zrobiło to nawet RPA. Niestety w Polsce oprócz stadionów przed przybyszami z zagranicy nie będzie się czym chwalić. Jest bowiem jak w krajach trzeciego świata – nowoczesny stadion wybudowany za grube miliardy, a obok stacja kolejowa i tory w stanie gorszym niż 30 lat temu. Stolica kraju z jedną linią metra. Drogi na poziomie Albanii. Awarie prądu. A wszystko to chronione przed atakiem wroga przez amerykańską baterię z atrapą rakiety i to co drugi kwartał.
Ale pal sześć przybyszów. Oni po trzech tygodniach wyjadą. My tu zostaniemy.
Po mistrzostwach zostaną stadiony, z którymi nie będzie co zrobić. Choć akurat Stadion Narodowy w Warszawie, który budowany jest tuż przy Wiśle, będzie można w razie kolejnej powodzi zamienić w zbiornik retencyjny. Nie wiadomo, czy uratuje to zaporę we Włocławku, ale daje to przynajmniej jakąś nadzieję. I nie będzie można mówić, że to pieniądze zostały całkiem wywalone w błoto z powodu kolejnego polskiego chciejstwa, megalomanii i stawiania spraw na głowie.
Nauka nie poszła w las. Premier obiecuje po 6 tysięcy na powodzianina, PiS przebija dwukrotnie. A SLD nie chce być gorsze i podbija stawkę. Sztab Komorowskiego też wie, co jest grane i zadeklarował na powodzian jakąś sumę. Warto jednak przypomnieć, że dużej łaski nie robi, bo to także nasze pieniądze, pochodzące z dotacji na działalność partii politycznych.
Kto popłynie na powodzi?
Powódź to szansa na ożywienie kampanii wyborczej. Potencjał katastrofy pod Smoleńskiem powoli się wyczerpywał, tym bardziej, że nikt nie miał dobrego pomysłu, co z tym fantem zrobić. Powódź to co innego. Widać jak dodała wigoru kampanii Komorowskiego. Co prawda szybko okazało się, że jest to kampania nie Komorowskiego, a Donalda Tuska - to on lepiej wypada, gdy ściska dłonie strażakom, miota groźne spojrzenia wobec nieokreślonych winnych zaniedbań w budowie wałów i z troską się pochyla nad ludzką niedolą. Poza tym jego obietnice – jako szefa rządu – są najbardziej wiarygodnie. A przy tej okazji i Komorowski się załapie. Ale jest tylko kwestią czasu nadejście momentu, gdy ulga z powodu końca powodzi zamieni się we frustrację z powodu poniesionych strat, opieszałej czy niedostatecznej pomocy... Bo pomoc zawsze będzie za późna i za mała.
I to jest szansa Jarosława Kaczyńskiego. Już teraz PiS i jego propagandziści próbują obarczyć odpowiedzialnością rząd PO za zaniedbania w budowie wałów, zapór itd. Rząd oskarża się także o niemrawą reakcję na początku powodzi. Czy nastroje odwrócą się przed końcem kampanii?
Czym chata bogata
Na szczęście żadne powodzie nie przeszkodziły nam w okazaniu staropolskiej gościnności. Czym chata bogata, tym rada – przywitał minister obrony narodowej amerykańską baterię Patriotów. Radować się powinniśmy niezmiernie, bo ponoć niezwykle zwiększa to nasze bezpieczeństwo. Co prawda pojawiają się pytania, co to znaczy, że jedna bateria, na dodatek stacjonująca u nas rotacyjnie (niedługo wróci do Niemiec), a co najważniejsze nieuzbrojona, tak znacząco zwiększa nasze bezpieczeństwo? To musi oznaczać, że jest z nami całkiem źle. No, ale nie dziwota. Katastrofa pod Smoleńskiem ujawniła w jakim stanie jest nasza armia. Jeśli w elitarnym pułku lotniczym jest tak jak jest, to jak wygląda sytuacja w tych mniej reprezentacyjnych jednostkach? Co nieco ujawniły także wcześniejsze skandale w Afganistanie – fatalny sprzęt, nadmiar oficerów w stosunku do szeregowych żołnierzy, nadużycia, biurokracja, pozoranctwo... Co oczywiście nie oznacza, że nie można zwiększyć naszego "zaangażowania’" w Afganistanie. Właśnie podjęto decyzje o zwiększeniu. No, ale skoro chata bogata...
Stadion Narodowy jako zbiornik retencyjny
A EURO 2012 coraz bliżej. To miał być wielki sukces promocyjny naszego kraju. Tak nas zapewniali wyjątkowo zgodnie ci z PiS i ci z PO. Tymczasem w czasie powodzi docierały informacje o kolejnych weryfikacjach planów inwestycji związanych z tą imprezą. Okazuje się, że oprócz stadionów (choć oczywiście to także nic pewnego) niewiele uda się przygotować z tego, co tak szumnie zapowiadano. Nie będzie skończonych autostrad ani wyremontowanych torów kolejowych. Pod dużym znakiem zapytania stoją remonty Dworca Centralnego i Wschodniego, a także stacji Warszawa Stadion.
Jest jeszcze jeden problem – niewykluczone, że w czasie mistrzostw obciążenia nie wytrzyma sieć elektryczna. Cztery lata temu był precedens – przerwa w dostawach prądu na stadionie Legii w czasie jednego z międzypaństwowych meczów.
Pewnie UEFA nie odbierze nam imprezy, ale z szumnych zapowiedzi o niezwykłej promocji naszego kraju pozostanie niewiele. Wybudowanie stadionów to betka – zrobiło to nawet RPA. Niestety w Polsce oprócz stadionów przed przybyszami z zagranicy nie będzie się czym chwalić. Jest bowiem jak w krajach trzeciego świata – nowoczesny stadion wybudowany za grube miliardy, a obok stacja kolejowa i tory w stanie gorszym niż 30 lat temu. Stolica kraju z jedną linią metra. Drogi na poziomie Albanii. Awarie prądu. A wszystko to chronione przed atakiem wroga przez amerykańską baterię z atrapą rakiety i to co drugi kwartał.
Ale pal sześć przybyszów. Oni po trzech tygodniach wyjadą. My tu zostaniemy.
Po mistrzostwach zostaną stadiony, z którymi nie będzie co zrobić. Choć akurat Stadion Narodowy w Warszawie, który budowany jest tuż przy Wiśle, będzie można w razie kolejnej powodzi zamienić w zbiornik retencyjny. Nie wiadomo, czy uratuje to zaporę we Włocławku, ale daje to przynajmniej jakąś nadzieję. I nie będzie można mówić, że to pieniądze zostały całkiem wywalone w błoto z powodu kolejnego polskiego chciejstwa, megalomanii i stawiania spraw na głowie.