Sen o polskiej piłce. Lepiej to przespać

Dodano:
„Śpij Jasiu śpij” – nucił cichutko Wiesiu, choć w telewizji jeden po drugim leciały mecze. Ale nie przez złośliwość to Wiesiu robił, a żeby się Jasiu obudzony do reszty nie rozkleił. W tym czasie zmasowany i skuteczny atak na biedną polską piłkę przypuścili zagraniczniacy zażarcie niszcząc marzenia o Lidze Europejskiej. „Jeszcze tydzień i będzie można Jasia spokojnie obudzić”.
Po kolei padały polskie twierdze. Najpierw na Cichej w Chorzowie. Choć to Polacy w husarskiej szarży jako pierwsi strzelili gola. Ale potem niewdzięczni Austriacy z Wiednia, niepomni odsieczy wiedeńskiej i zasług króla Jana, który uratował ich miasto, odwzajemnili się trzema golami.

„Trzeba było ich od tych Turków nie ratować. Teraz byśmy nie mieli kłopotu” – zauważył Wiesiu. „A swoją drogą jak się odmienia zawodnik Ruch–u, czy Ruch-a Chorzów” – zamyślił się lingwistycznie Mieciu.

„To zależy co robi” – odparł bez namysłu Wiesiu.

Kolejną polska twierdza stadion „Suche Stawy” w Krakowie oblężona została przez bezlitosnych kaukaskich górali z Azerbejdżanu. [„b]Niby suche te stawy, a Wisła jednak popłynęła” – skonstatował piłkarz Mieciu.

Na koniec twierdza Białystok, zaatakowana nie przez byle kogo, ale greckiego boga wojny Aresa, zwanego przez najeźdźców dla zmyłki Arisem. „Jak już dwa zero? Kurcze to już do kibla nie można nawet pójść?” – zdziwił się Wiesiu, który na chwilę na początku meczu poszedł do toalety.

„Śpij Jasiu, śpij” – zanucił Wiesiu, bo Jasiu niespokojnie się poruszył -  „Jeszcze tydzień i już wszystko będzie dobrze. Bo to już naszych nikt nie będzie bił. A za to nasza ligunia kochana i kopana ruszy i spokojnie będzie się można delektować”.

„Nnno” – zakończył z ustami pełnymi chipsów piłkarz Mieciu, który właśnie kończył przygotowania do nowego sezonu.

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...