Spisek
Dodano:
Występują: Prezes – wybitny strateg i analityk; Akolici – zwani też czasem dla niepoznaki posłami i działaczami; Mikołaj Rej – postać której rola w polskiej historii okaże się niejasna.
Miejsce akcji: czy to ważne. Grunt, że tu jest Prezes.
Prezes: Jest gorzej niż myśleliśmy. Znacznie gorzej. Jest dramatycznie. Okazuje się, że wróg jest sprytniejszy niż myśleliśmy. Zastawił na nas więcej pułapek niż sądziłem. Skierował przeciw nam (robi dramatyczną pauzę) nasz ojczysty język.
Akolici: (z niedowierzaniem) Ooo…
Prezes: Tak, tak. Weźmy taki spisek. No jak to słowo wygląda? A jak się kojarzy?
Akolici: Hańba!
Prezes: A takie pistacje? Niby niewinne, ale jak ktoś jest uczulony to już na nas nie zagłosuje.
Akolici: Zgroza!
Prezes: To nie koniec! Z pozoru neutralny czasownik „pisać” zraża do naszego ugrupowania analfabetów. A jak dodamy do niego przedrostek (spluwa z obrzydzeniem) „po-” to od razu pojawia się sugestia, że jesteśmy nieideowi i dla własnych ambicji jesteśmy gotowi zbratać się ze zdrajcami.
Akolici: Boże uchowaj!
Prezes: Uchowam. A jest jeszcze „pisk” – i już koduje się w głowach Polaków myśl, że jesteśmy strachliwi. I „jadłospis” żeby zrazić do nas głodnych i potrzebujących. A „pisuar”? Nie skomentuje tego nawet…
Akolici: Obrzydliwość!
Prezes: I ja się pytam: komu zależało, żebyśmy nie mówili po łacinie, w której tych wszystkich wstrętnych insynuacji nie ma. No komu? I dlaczego w apelu o stosowanie naszego języka pojawiły się gęsi – a od gęsi przecież już tylko krok do „wiadomo-jakiego-ptaka”.
Mikołaj Rej: (rumieni się ze wstydu. Z kieszeni wypada mu legitymacja „wiadomo-jakiej partii”) .
Kurtyna: opada. Jest czerwona jak rumieniec Reja.
Wszelkie podobieństwo bohaterów do prawdziwych postaci występujących na polskiej scenie politycznej jest oczywiście zupełnie przypadkowe.
Prezes: Jest gorzej niż myśleliśmy. Znacznie gorzej. Jest dramatycznie. Okazuje się, że wróg jest sprytniejszy niż myśleliśmy. Zastawił na nas więcej pułapek niż sądziłem. Skierował przeciw nam (robi dramatyczną pauzę) nasz ojczysty język.
Akolici: (z niedowierzaniem) Ooo…
Prezes: Tak, tak. Weźmy taki spisek. No jak to słowo wygląda? A jak się kojarzy?
Akolici: Hańba!
Prezes: A takie pistacje? Niby niewinne, ale jak ktoś jest uczulony to już na nas nie zagłosuje.
Akolici: Zgroza!
Prezes: To nie koniec! Z pozoru neutralny czasownik „pisać” zraża do naszego ugrupowania analfabetów. A jak dodamy do niego przedrostek (spluwa z obrzydzeniem) „po-” to od razu pojawia się sugestia, że jesteśmy nieideowi i dla własnych ambicji jesteśmy gotowi zbratać się ze zdrajcami.
Akolici: Boże uchowaj!
Prezes: Uchowam. A jest jeszcze „pisk” – i już koduje się w głowach Polaków myśl, że jesteśmy strachliwi. I „jadłospis” żeby zrazić do nas głodnych i potrzebujących. A „pisuar”? Nie skomentuje tego nawet…
Akolici: Obrzydliwość!
Prezes: I ja się pytam: komu zależało, żebyśmy nie mówili po łacinie, w której tych wszystkich wstrętnych insynuacji nie ma. No komu? I dlaczego w apelu o stosowanie naszego języka pojawiły się gęsi – a od gęsi przecież już tylko krok do „wiadomo-jakiego-ptaka”.
Mikołaj Rej: (rumieni się ze wstydu. Z kieszeni wypada mu legitymacja „wiadomo-jakiej partii”) .
Kurtyna: opada. Jest czerwona jak rumieniec Reja.
Wszelkie podobieństwo bohaterów do prawdziwych postaci występujących na polskiej scenie politycznej jest oczywiście zupełnie przypadkowe.