Wyborcza żenada
Dodano:
Wybory coraz bliżej, próby promocji – coraz bardziej desperackie. Czasem zastanawiam się czy to dobrze, że politycy mają dostęp do Internetu. Nierzadko bowiem kandydaci, szczególnie w wyborach samorządowych, ocierają się o poziom żenady.
Do tej pory głównie śmiałem się z wyborczych wpadek . Politycy, mając do dyspozycji tak potężne narzędzie jak Internet, od razu zaczęli je wykorzystywać. Głównie do szybkiego rozprzestrzeniania spotów wyborczych.
Na YouTube jest całe zatrzęsienie tego typu filmików. Od pamiętnego „Ole Olek” (piosenka ta uchodzi za niedościgniony wzór wyborczego hitu), przez najgorszy wybryk lewicy w historii – „Jeden Krzyżyk” (estetom nie polecam), aż do głośnego dicho „To on”, którym podbić Polskę próbował Grzegorz Napieralski. Pamiętam, że jeszcze ze spotu szefa SLD zaśmiewałem się do rozpuku.
Przyszły jednak nowe wybory, nowe spoty, a ja jestem przerażony. Serię porażek rozpoczął Dawid Chełmecki, który na wizji rzucił „K***a, ja p******ę, nie wiem”. Zamiast przeprosić i kontynuować, wolał siedzieć cicho. Może to i lepiej, bo patrząc na jego wypowiedź, mógł tylko dołożyć więcej surowego mięsa. Filmik zrobił furorę w Internecie, z Chełmeckiego śmiała się cała Polska. Wygranej mu nie wróżę.
Kolejny szok przeżyłem, gdy ktoś podesłał mi przebierańca rodem spod Grunwaldu. Jarosław Oborski z Warszawy jest merytorycznie poprawny: chce więcej pływalni i bibliotek. Niestety, by podkreślić swą waleczną naturę, Oborski przebrał się za rycerza. Dzięki temu, oczywiście, diametralnie wzrosła jego rozpoznawalność. Ale czy na pewno o to chodzi? Internauta zapamięta głównie fakt, że facet biega po Warszawie w zbroi. Brzmi to jak dobry żart, a nie poważna kandydatura. A przecież Jarosław Oborski to tylko kropla w morzu wyborów.
W morzu tym dominuje mój ulubiony typ kompromitacji: piosenka wyborcza. Nie wiedzieć czemu, Polakom ta forma nie wychodzi. Od wspomnianego wcześniej „Ole Olek” nie powstało nic naprawdę dobrego. Wręcz przeciwnie – politycy zatrudniają albo skandalistów (vide Michał Wiśniewski, znany rozwodnik, nie pomógł Samoobronie) albo amatorów. Bo jak inaczej można ocenić „Jeden Krzyżyk” (powtarzam: esteci nie powinni tego słuchać) czy przebój Napieralskiego? W treści tych piosenek równie dobrze mogło by znaleźć się zwykłe „lalala”, a i tak by nikt nie zwrócił uwagi. Nawet już się pojawiają jakieś konkrety, to są zasłonięte cyckami blond aniołków. O walorach muzycznych nie wspominam, bo w tej materii nic pozytywnego nie przychodzi mi do głowy.
Niestety, tegoroczni kandydaci do samorządów nie tylko nie uczą się na błędach poprzedników, ale robią jeszcze gorsze rzeczy. I tak docieramy do disco-polo o Włodzimierzu Jędrzejaku, staroście Ostrowa Wielkopolskiego. Nie wiem czy Jędrzejak przeleżał ostatnie dziesięć lat pod kamieniem, ale takie teledyski kręciło się w 1995 roku. Będąc pomnym na to, że nie każdy rodzi się Mozartem, nie krytykuję warstwy muzycznej. Ale już o tekst starosta mógł zadbać, a tego nie zrobił. Merytorycznie piosenka leży, kwiczy i prosi o dorżnięcie. Takiej chały nie puszczano nawet na ostatnim miejscu listy w „Disco Relax”. Już wiesz, jak nakręcić fatalny spot? Tak, właśnie tak, jak Jędrzejak.
Obok wątpliwej jakości „diskaczy” w pieśni wyborczej często pojawia się też drugi popularny prąd: hiphop. O ile od disco-polo nie wymaga się zbyt wiele, to już raperów mamy niemało i to całkiem niezłych. Na szczęście, większość z nich ceni sobie niezależność i wartości artystyczne bardziej od pieniędzy i nie raczą nas wyborczymi paszkwilami. Ale i od tej reguły jest wyjątek. Wojciech Hetkowski, prezydent Płocka, sięgnął po ziomali ze swojego miasta. W kampanię „Hetka” zaangażował się zespół Jeden Osiem L. Wcześniej grupa była znana z hitu „Jak zapomnieć”. Po tym jednym hicie raperów szybko zapomniano (niestety, nastolatki kiedyś dorastają). Dziś 18L przypomina o sobie „Popieram Hetka”. „Stawiam na Hetkowskiego, chodź i postaw ze mną” – śpiewają w refrenie ziomale. Ten jeden wers w zasadzie oddaje walory merytoryczne. Artystycznych nie stwierdziłem, bo teledysk, podkład i sposób rapowania jest bardzo przygnębiający. Po odsłuchaniu połowy zacząłem szukać żyletki. Wiem, że prezydent Hetkowski chciał jak najlepiej, zatrudnił w tym celu profesjonalistów. A ci, całkiem profesjonalnie, stworzyli dołujący kawałek, który w podświadomości tworzy wyłącznie negatywne konotacje. Nie pomagają nawet entuzjastycznie uśmiechnięte blondynki w tle.
Niektórzy kandydaci idą jeszcze dalej i sami nagrywają rap. Tak zrobił Jerzy Zuba z Zagórza. Ponieważ nie lubię, gdy się na mnie krzyczy (nawet z monitora), litościwie pominę milczeniem ten wybryk. Próbowałem znaleźć przyczynę tak fatalnych kampanii, ale nasunęło mi się tylko jedno pytanie: czy to polski kandydat jest tak tandetny, czy polski wyborca tak mało wybredny?
Na YouTube jest całe zatrzęsienie tego typu filmików. Od pamiętnego „Ole Olek” (piosenka ta uchodzi za niedościgniony wzór wyborczego hitu), przez najgorszy wybryk lewicy w historii – „Jeden Krzyżyk” (estetom nie polecam), aż do głośnego dicho „To on”, którym podbić Polskę próbował Grzegorz Napieralski. Pamiętam, że jeszcze ze spotu szefa SLD zaśmiewałem się do rozpuku.
Przyszły jednak nowe wybory, nowe spoty, a ja jestem przerażony. Serię porażek rozpoczął Dawid Chełmecki, który na wizji rzucił „K***a, ja p******ę, nie wiem”. Zamiast przeprosić i kontynuować, wolał siedzieć cicho. Może to i lepiej, bo patrząc na jego wypowiedź, mógł tylko dołożyć więcej surowego mięsa. Filmik zrobił furorę w Internecie, z Chełmeckiego śmiała się cała Polska. Wygranej mu nie wróżę.
Kolejny szok przeżyłem, gdy ktoś podesłał mi przebierańca rodem spod Grunwaldu. Jarosław Oborski z Warszawy jest merytorycznie poprawny: chce więcej pływalni i bibliotek. Niestety, by podkreślić swą waleczną naturę, Oborski przebrał się za rycerza. Dzięki temu, oczywiście, diametralnie wzrosła jego rozpoznawalność. Ale czy na pewno o to chodzi? Internauta zapamięta głównie fakt, że facet biega po Warszawie w zbroi. Brzmi to jak dobry żart, a nie poważna kandydatura. A przecież Jarosław Oborski to tylko kropla w morzu wyborów.
W morzu tym dominuje mój ulubiony typ kompromitacji: piosenka wyborcza. Nie wiedzieć czemu, Polakom ta forma nie wychodzi. Od wspomnianego wcześniej „Ole Olek” nie powstało nic naprawdę dobrego. Wręcz przeciwnie – politycy zatrudniają albo skandalistów (vide Michał Wiśniewski, znany rozwodnik, nie pomógł Samoobronie) albo amatorów. Bo jak inaczej można ocenić „Jeden Krzyżyk” (powtarzam: esteci nie powinni tego słuchać) czy przebój Napieralskiego? W treści tych piosenek równie dobrze mogło by znaleźć się zwykłe „lalala”, a i tak by nikt nie zwrócił uwagi. Nawet już się pojawiają jakieś konkrety, to są zasłonięte cyckami blond aniołków. O walorach muzycznych nie wspominam, bo w tej materii nic pozytywnego nie przychodzi mi do głowy.
Niestety, tegoroczni kandydaci do samorządów nie tylko nie uczą się na błędach poprzedników, ale robią jeszcze gorsze rzeczy. I tak docieramy do disco-polo o Włodzimierzu Jędrzejaku, staroście Ostrowa Wielkopolskiego. Nie wiem czy Jędrzejak przeleżał ostatnie dziesięć lat pod kamieniem, ale takie teledyski kręciło się w 1995 roku. Będąc pomnym na to, że nie każdy rodzi się Mozartem, nie krytykuję warstwy muzycznej. Ale już o tekst starosta mógł zadbać, a tego nie zrobił. Merytorycznie piosenka leży, kwiczy i prosi o dorżnięcie. Takiej chały nie puszczano nawet na ostatnim miejscu listy w „Disco Relax”. Już wiesz, jak nakręcić fatalny spot? Tak, właśnie tak, jak Jędrzejak.
Obok wątpliwej jakości „diskaczy” w pieśni wyborczej często pojawia się też drugi popularny prąd: hiphop. O ile od disco-polo nie wymaga się zbyt wiele, to już raperów mamy niemało i to całkiem niezłych. Na szczęście, większość z nich ceni sobie niezależność i wartości artystyczne bardziej od pieniędzy i nie raczą nas wyborczymi paszkwilami. Ale i od tej reguły jest wyjątek. Wojciech Hetkowski, prezydent Płocka, sięgnął po ziomali ze swojego miasta. W kampanię „Hetka” zaangażował się zespół Jeden Osiem L. Wcześniej grupa była znana z hitu „Jak zapomnieć”. Po tym jednym hicie raperów szybko zapomniano (niestety, nastolatki kiedyś dorastają). Dziś 18L przypomina o sobie „Popieram Hetka”. „Stawiam na Hetkowskiego, chodź i postaw ze mną” – śpiewają w refrenie ziomale. Ten jeden wers w zasadzie oddaje walory merytoryczne. Artystycznych nie stwierdziłem, bo teledysk, podkład i sposób rapowania jest bardzo przygnębiający. Po odsłuchaniu połowy zacząłem szukać żyletki. Wiem, że prezydent Hetkowski chciał jak najlepiej, zatrudnił w tym celu profesjonalistów. A ci, całkiem profesjonalnie, stworzyli dołujący kawałek, który w podświadomości tworzy wyłącznie negatywne konotacje. Nie pomagają nawet entuzjastycznie uśmiechnięte blondynki w tle.
Niektórzy kandydaci idą jeszcze dalej i sami nagrywają rap. Tak zrobił Jerzy Zuba z Zagórza. Ponieważ nie lubię, gdy się na mnie krzyczy (nawet z monitora), litościwie pominę milczeniem ten wybryk. Próbowałem znaleźć przyczynę tak fatalnych kampanii, ale nasunęło mi się tylko jedno pytanie: czy to polski kandydat jest tak tandetny, czy polski wyborca tak mało wybredny?