Grecka tragedia

Dodano:
Polityka to sztuka, która polega na tym, żeby szukać problemów, znajdować je, źle je rozpoznawać i niewłaściwie stosować nieodpowiednie środki zaradcze - kpił Groucho Marx. I zdaje się, że całkiem spora grupa naszych polityków tak właśnie uprawia politykę. Można mieć tylko nadzieję, że nie dołączy do nich minister obrony Bogdan Klich. W mediach pojawiły się spekulacje, czy aby nie zamierza on utopić – bagatela – 200 – 300 mln euro, kupując podwodny okręt.
To, że minister w ogóle chce kupić nowoczesny okręt, jest godne pochwały, bo nasza marynarka wojenna ma teraz jednostki przestarzałe, choć nie można powiedzieć, że przedpotopowe. Jednak pogłoski, że tym nabytkiem ma być okręt U-214, znany jako Papanikolis, są szalenie niepokojące. Bo jak donoszą zagraniczne media U-214 jest okrętem aż za bardzo podwodnym. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że raz zanurkowawszy, może już na powierzchnię nie wypłynąć, co przypomina dramat rosyjskiego okrętu Kursk, którego załoga zginęła. Sprawa jest więc ważna i warta opisu.

Historia U – 214 jest, nomen omen, burzliwa. W 2000 roku rząd Grecji zawarł umowę ze stocznią Helenic Shipyards SA ze Skaramangi (zwaną też stocznią Skaramanga) na budowę trzech okrętów U – 214 z opcją na dokupienie czwartej jednostki. Stocznia ta należy do niemieckiego koncernu TKMS (ThyssenKrupp Marine Systems). Prototypowy U – 214 został jeszcze wybudowany w stoczni w Kilonii. Prototyp ten zwodowano w 2004 roku i ochrzczono mianem Papanikolis, na cześć bohatera wojny grecko-tureckiej o niepodległość. Jednak Papanikolis nie trafił od razu do greckiej marynarki. Próby, którym poddano pierwszy U – 214 na morzu, wykazały że jest on, delikatnie mówiąc, daleki od doskonałości. Grecy dopatrzyli się aż sześciu poważnych wad. Na przykład stwierdzili tak znaczne zaburzenie stateczności na wzburzonym morzu, że załoga miała wrażenie, iż okręt przewróci się do góry dnem. To zaś groziło wyciekiem kwasu do przewodu wentylacyjnego i wypełnienie okrętu trującym chlorem. Inną wadą był przeciek wody morskiej do instalacji hydraulicznej.

Kolebiący się i przeciekający okręt Grecy, rzecz jasna, reklamowali. Sprawa prototypu U – 214 długo zatruwała relacje między Grecją a Niemcami, a koncern TKMS naciskał na Ateny, grożąc, ze jeżeli okrętu nie odbiorą, to oni zamkną stocznię Skaramanga. W końcu, po przeróbkach okrętu i wzajemnych przepychankach, w marcu 2010 roku grecki minister ochrony poinformował, że okręt nadaje się do użytku.

I tu dochodzimy do finału, w którym pojawia się arabski inwestor oraz polski minister obrony. Pod koniec 2010 r. większościowy pakiet w stoczni greckiej przejęła od TKMS arabska firma. W mediach zrobiło się o tym głośno, zwłaszcza ze względu na strajki pracowników stoczni. Podobno jednym z warunków przejęcia stoczni była sprzedaż komuś felernego okrętu prototypowego U – 214, czyli Papanikolisa. I tu pojawiły się spekulacje, czy aby okrętu nie uda się wcisnąć Polakom. Bo w październiku minister Bogdan Klich spotkał się ze swoim greckim kolegą podczas Międzynarodowej Wystawy Obronności i Bezpieczeństwa w Salonikach. Byłoby dziwne, gdyby Grecy nie wykorzystali spotkania do złożenia oferty sprzedaży U – 214, kusząc przy tym zapewne stosunkowo niską ceną okrętu.

Ale byłoby też dziwne, gdyby Klich taką ofertę przyjął. Skoro Polska chce do 2018 roku wydać na zakup uzbrojenia 31 mld złotych, to chyba lepiej te pieniądze zainwestować w rodzimy przemysł zbrojeniowy, niż kupować okręt, którym boją się pływać Grecy. A na pływaniu to oni się akurat dobrze znają.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...