Detektyw odc. 17: w poszukiwaniu straconego poparcia
Dodano:
Występują: Detektyw – his name is… zresztą mniejsza o to. Połączenie Jamesa Bonda, Sherlocka Holmesa, Philippe’a Marlowe’a, Colombo, Kojaka, Herculesa Poirot’a i Jacques’a Clouseau. Wystarczy mu odcisk czyjegoś buta pozostawiony w miejscu zbrodni, by przedstawić jej przebieg oraz motywy sprawcy. Gdy nie ma nawet odcisku buta – przeprowadza gry operacyjne w czasie których miękną najbardziej zatwardziali kryminaliści. Kto z nim zaczyna powinien wiedzieć z kim tańczy. Po prostu – detektyw; Premier – do niedawna polityk kochany i uwielbiany przez wszystkich, z wyjątkiem niewykształconych osób w podeszłym wieku mieszkających poza dużymi ośrodkami miejskimi i kierujących anteny odbiorników radiowych w stronę Torunia. Od niedawna polityk kochany głównie przez swoją żonę i rzecznika rządu.
Miejsce akcji:
Gabinet szefa rządu. Premier siedzi przy stole, na którym ma kolekcje laleczek voodoo. Rysy twarzy większości z nich upodabniają laleczki do czołowych polskich polityków. Najbardziej pokłuta szpilami jest laleczka przypominająca przedstawiciela strategicznej rezerwy partii Premiera. Szpila tkwi również w laleczce przypominającej nowego ministra zdrowia, a laleczka podobna do lidera opozycji upodobniła się już do jeża. Premier trzyma w jednej dłoni szpilkę, a w drugiej laleczkę o rysach twarzy podobnych do minister sportu. Widać, że się nad czymś poważnie zastanawia.
Premier: (do siebie) Ukłuć, nie ukłuć – oto jest pytanie. Za ten Superpuchar to się należy… (już chce wbić szpilkę w lalkę, kiedy nagle się rozmyśla) . Ale z drugiej strony – co to zmieni? Kłuje i kłuje - i nic.
Detektyw: (wchodzi do pokoju mimo, że wszystkie drzwi i okna są szczelnie zamknięte. W ciągu sekundy orientuje się w sytuacji i ukrywa się za stojącą w rogu rośliną doniczkową, upodabniając się do niej w taki sposób, że Premier niczego nie zauważa).
Premier: (patrzy nerwowo na zegarek) A jeszcze ten się spóźnia. Ja chyba naprawdę kogoś z pracy muszę wyrzucić (widać rosnące zdenerwowanie, premier nieświadomie zaczyna wbijać szpilę w laleczkę przypominającą pewnego Igora) .
Detektyw: (pozostaje w ukryciu) Ja już tu jestem.
Premier: (rozgląda się zaskoczony) O, gdzie, to niemożliwe…
Detektyw: (ujawnia się) Tutaj… (staje przed Premierem w całej okazałości, na szeroko rozstawionych nogach, w skórzanej kurtce. Zza przyciemnianych okularów zaczyna bacznie obserwować swojego rozmówcę) .
Premier: (zmieszany) O dzień dobry, dzień dobry. Polecono mi pana, bo podobno jest pan doskonałym fachowcem…
Detektyw: (skromnie) Jestem nawet lepszy.
Premier: Ma pan jakieś referencje?
Detektyw: (patrzy na Premiera z dezaprobatą) Czy to naprawdę konieczne. Naprawdę nie wie pan z kim tańczy?
Premier: Nalegam.
Detektyw: (wzdycha) W porządku. Noszę te okulary, bo inaczej blask, który ode mnie emanuje, po czym odbija się od okien w tym gabinecie, oślepiłby mnie. Kiedy zobaczę okładkę dowolnego kryminału – już wiem kto zabił. Ekipę telewizyjną gotową nakręcić o mnie materiał wytropię nawet na końcu świata. A przede wszystkim – miałem swój show w telewizji. W tej telewizji.
Premier: (z niedowierzaniem w głosie) Tej Właśnie Najlepszej?
Detektyw: Nie innej.
Premier: No dobrze, to znaczy, że mogę panu zaufać. Otóż mam taki problem. Od pewnego czasu ktoś porywa naszych wyborców. Po prostu znikają. Ankieterzy szukają ich wszędzie – i nic. Podejrzewam jakąś grubszą aferę – ale sprawcy nie zostawiają po sobie żadnych śladów. Bardzo proszę: niech pan odnajdzie naszych wyborców!
Detektyw: Hmm. To rzeczywiście wygląda poważnie (drapie się po głowie). Kiedy to się zaczęło?
Premier: Kilka tygodni temu.
Detektyw: No dobrze. Pan pozwoli, że zadam kilka pytań. Co pan robił w Sylwestra?
Premier: Straszyłem lekarzy.
Detektyw: Ok… A co pan robił tydzień później?
Premier: Jeździłem na nartach.
Detektyw: (coś zapisuje) A jeszcze później?
Premier: Straszyłem internautów.
Detektyw: (nadal notuje) A w środę o 14:30?
Premier: Grałem w tenisa.
Detektyw: To już chyba wszystko rozumiem (kieruje się ku drzwiom) .
Premier: Co pan robi? Jeśli pan rozwiązał zagadkę to proszę mi powiedzieć o swoich ustaleniach…
Detektyw: Ależ oczywiście, że je panu przedstawię. Proszę za dwie godziny włączyć telewizor. Zwołałem już konferencję prasową (wychodzi, mimo że drzwi i okna wciąż pozostają szczelnie zamknięte. Udaje mu się również - nikt nie wie w jaki sposób - opuścić kurtynę) .
Kurtyna: (opada w tajemniczy sposób)
Wszelkie podobieństwo bohaterów do prawdziwych postaci występujących na polskiej scenie politycznej jest oczywiście zupełnie przypadkowe.
Gabinet szefa rządu. Premier siedzi przy stole, na którym ma kolekcje laleczek voodoo. Rysy twarzy większości z nich upodabniają laleczki do czołowych polskich polityków. Najbardziej pokłuta szpilami jest laleczka przypominająca przedstawiciela strategicznej rezerwy partii Premiera. Szpila tkwi również w laleczce przypominającej nowego ministra zdrowia, a laleczka podobna do lidera opozycji upodobniła się już do jeża. Premier trzyma w jednej dłoni szpilkę, a w drugiej laleczkę o rysach twarzy podobnych do minister sportu. Widać, że się nad czymś poważnie zastanawia.
Premier: (do siebie) Ukłuć, nie ukłuć – oto jest pytanie. Za ten Superpuchar to się należy… (już chce wbić szpilkę w lalkę, kiedy nagle się rozmyśla) . Ale z drugiej strony – co to zmieni? Kłuje i kłuje - i nic.
Detektyw: (wchodzi do pokoju mimo, że wszystkie drzwi i okna są szczelnie zamknięte. W ciągu sekundy orientuje się w sytuacji i ukrywa się za stojącą w rogu rośliną doniczkową, upodabniając się do niej w taki sposób, że Premier niczego nie zauważa).
Premier: (patrzy nerwowo na zegarek) A jeszcze ten się spóźnia. Ja chyba naprawdę kogoś z pracy muszę wyrzucić (widać rosnące zdenerwowanie, premier nieświadomie zaczyna wbijać szpilę w laleczkę przypominającą pewnego Igora) .
Detektyw: (pozostaje w ukryciu) Ja już tu jestem.
Premier: (rozgląda się zaskoczony) O, gdzie, to niemożliwe…
Detektyw: (ujawnia się) Tutaj… (staje przed Premierem w całej okazałości, na szeroko rozstawionych nogach, w skórzanej kurtce. Zza przyciemnianych okularów zaczyna bacznie obserwować swojego rozmówcę) .
Premier: (zmieszany) O dzień dobry, dzień dobry. Polecono mi pana, bo podobno jest pan doskonałym fachowcem…
Detektyw: (skromnie) Jestem nawet lepszy.
Premier: Ma pan jakieś referencje?
Detektyw: (patrzy na Premiera z dezaprobatą) Czy to naprawdę konieczne. Naprawdę nie wie pan z kim tańczy?
Premier: Nalegam.
Detektyw: (wzdycha) W porządku. Noszę te okulary, bo inaczej blask, który ode mnie emanuje, po czym odbija się od okien w tym gabinecie, oślepiłby mnie. Kiedy zobaczę okładkę dowolnego kryminału – już wiem kto zabił. Ekipę telewizyjną gotową nakręcić o mnie materiał wytropię nawet na końcu świata. A przede wszystkim – miałem swój show w telewizji. W tej telewizji.
Premier: (z niedowierzaniem w głosie) Tej Właśnie Najlepszej?
Detektyw: Nie innej.
Premier: No dobrze, to znaczy, że mogę panu zaufać. Otóż mam taki problem. Od pewnego czasu ktoś porywa naszych wyborców. Po prostu znikają. Ankieterzy szukają ich wszędzie – i nic. Podejrzewam jakąś grubszą aferę – ale sprawcy nie zostawiają po sobie żadnych śladów. Bardzo proszę: niech pan odnajdzie naszych wyborców!
Detektyw: Hmm. To rzeczywiście wygląda poważnie (drapie się po głowie). Kiedy to się zaczęło?
Premier: Kilka tygodni temu.
Detektyw: No dobrze. Pan pozwoli, że zadam kilka pytań. Co pan robił w Sylwestra?
Premier: Straszyłem lekarzy.
Detektyw: Ok… A co pan robił tydzień później?
Premier: Jeździłem na nartach.
Detektyw: (coś zapisuje) A jeszcze później?
Premier: Straszyłem internautów.
Detektyw: (nadal notuje) A w środę o 14:30?
Premier: Grałem w tenisa.
Detektyw: To już chyba wszystko rozumiem (kieruje się ku drzwiom) .
Premier: Co pan robi? Jeśli pan rozwiązał zagadkę to proszę mi powiedzieć o swoich ustaleniach…
Detektyw: Ależ oczywiście, że je panu przedstawię. Proszę za dwie godziny włączyć telewizor. Zwołałem już konferencję prasową (wychodzi, mimo że drzwi i okna wciąż pozostają szczelnie zamknięte. Udaje mu się również - nikt nie wie w jaki sposób - opuścić kurtynę) .
Kurtyna: (opada w tajemniczy sposób)
Wszelkie podobieństwo bohaterów do prawdziwych postaci występujących na polskiej scenie politycznej jest oczywiście zupełnie przypadkowe.