Ciągle liczę!

Dodano:
- Nie mogę rozwiązać zadania! Kiedy wróci tata? - zapytał podenerwowany Stasiek (13).
- Nie wiem - odpowiedziałam.
- Mam sprawdzian z matematyki!
- Kiedy?
- Jutro
Było pięć po 17.00.
- Jakie masz oceny?
- Tylko dwóję z kartkówki - wymamrotał Stasiek.
Telefon do Maćka (mąż):
- Jedziesz do domu?
- Nie. O 18.00 mam ostatnie spotkanie.
- Pomożesz Staśkowi z matmy?
- Jak będę potrafił - rozłączył się.
Czyli nie wiadomo!
- Stasiek, przynieś ćwiczenia z matmy, może razem coś wymyślimy - powiedziałam.
To był desperacki ruch ale: kto nie próbuje ten nie pije szampana!
Po minucie wiedziałam, że to droga donikąd. Nic nie pamiętałam. Zadania były
koszmarne!
- Pomocy! Potrzebuję korepetycji z matematyki! Najlepiej za godzinę! - lamentowałam
Dorocie do słuchawki.
- Nie znam żadnego nauczyciela. Dzwoń do Joli, ona ma dobrego. Przyjeżdża na 
motorze! Szybko! - powiedziała Dorota
Telefon do Joli. Cisza. Nie odbiera. Piszę rozpaczliwego SMS-a.
Po chwili czytam: "Nici. Chłopak jest już totalnie obłożony. Spytaj Dorotkę o 
nauczycieli ze szkoły z Anina. Podobno jeżdżą. Jola".
Kółko się zamknęło.
17.35. Szanse maleją ale nie poddaję się zbyt łatwo!
- Dzień dobry pani Marzeno. Mam podbramkową sytuację, nie zna pani przypadkiem... - 
zaczynam rozmowę z zaprzyjaźnioną anglistką z pobliskiego gimnazjum.
- Przepraszam na sekundkę, właśnie wrócił Maciek, tylko się przywitam - usłyszałam.
Maciek! Starszy syn pani Marzeny! Utalentowany matematycznie, licealista
warszawskiego Staszica! Jestem uratowana!
- Tak pani Joanno? - słyszę panią Marzenę.
Ryzykuję. Mówię wprost o jutrzejszym sprawdzianie Staśka, o naszej niemocy twórczej.
W końcu pytam, czy Maciek nie mógłby udzielić Staśkowi korepetycji. Jeszcze dziś.
- Pani Joanno, on jest zmęczony po całym dniu. Dopiero wrócił i pewnie ma dużo
lekcji na jutro - słyszę.
- A może zna Pani jakiegoś matematyka z okolicy. Elastycznego, którego można zapytać
o lekcję jeszcze dziś? - nie rezygnuję.
- Sama nie wiem. Teraz? Zaraz?! Za panią mieszka pani Iwona. Zaraz poszukam do niej
numer i wyślę smsem - pani Marzena daje nadzieję.
Czuję, że się uda! Zawsze się udaje! :-)
Dzwonię do pani Iwony:
- Pani Iwono, teraz wszystko zależy od pani! - lamentuję na wesoło.
Wykładam karty na stół. Mówię jak jest: Batory. Pierwsza klasa. Dwója z matmy z 
kartkówki. Jutro sprawdzian. Jestem kiepska w liczeniu...
- Zdążycie na 18.00?! Macie szczęście właśnie mój uczeń odwołał lekcję. Zachorował - 
słyszę.
Już ją lubię! Jesteśmy uratowani!
- Stasiek zakładaj buty!
- ??
- Za chwile masz korepetycję z matmy! :-)
Mały domek. Kot i pies. Pani Iwona zaprasza do małej kuchenki. Wszędzie świeżo
zrobione przetwory. Na monitorze komputera widzę (kątem oka) rozłożonego pasjansa.
Jestem w domu! Moja matematyczka kochała karty! W wolnych chwilach grałam z nią w 
kanastę! :-)
- Zadzwonię do pani za godzinę - mówi pani Iwona.
- Jasne. Dziękuję za pomoc.
Wychodzę. W samochodzie przypominam sobie, że o 18.30 miałam być z Jaśkiem na drugim
końcu miasta na konsultacji u ortopedy (kolejnego, na wszelki wypadek).
Dzwonię, powiedzieć, że nie przyjedziemy. W radiu słyszę o korkach w Warszawie. Jest
jakiś mecz:
- Najmocniej przepraszam ale nie uda nam się dotrzeć na dzisiejszą wizytę.
Utknęliśmy w strasznym korku. Chyba jest jakiś mecz, bo ulice są pozamykane - trochę
kłamię. W rzeczywistości nie mam siły myśleć o kolejnej wizycie u lekarza!
- Oczywiście. Pan doktor przyjmuje tylko raz w tygodniu. Umówić Jasia za tydzień - 
pyta rejestratorka.
- Poproszę - odpowiadam choć sama już nie wiem, co będzie za tydzień.
Stasiek liczy z panią Iwoną prawie dwie godziny. Wraca zadowolony:
- Teraz wszystko jest o wiele prostsze! Dziękuję! - mówi.
Uśmiecham się do siebie. Jestem w formie, od tylu lat! Zawsze byłam dobra w 
"gaszeniu pożarów"! Logistyka! Strategia! Matematyka - nie!
- Zapamiętaj coś bardzo ważnego! Nikt nie potrafi wszystkiego! Sztuką jest umieć
znaleźć kogoś, kto pomoże nam w tym czego nie umiemy! - bawię się w nauczyciela
(życia).
Wraca tata:
- Koszmarne korki!
- Wiemy, przez nie nie zdążyliśmy do lekarza! :-)
Przed snem przypominam sobie pierwsze wypracowanie Staśka. Był w pierwszej klasie.
Miał napisać kilka zdań o mamie. Zapamiętałam ostatnie: "Moja mama może wszystko!".
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...