Marku Jurku, kochaj geja!
Dodano:
W tygodniku "Do Rzeczy" redaktor naczelny Paweł Lisicki opowiada, jak kiedyś w Szwecji odwiedził gejowską organizację. Zdumiało go, że homo aktywiści mieli siedzibę w luksusowej kamienicy, że byli bogaci, uśmiechnięci i wygadani. Lisicki wysnuwa z tego wniosek, że homoseksualiści są w Szwecji na tyle silni i władni, że narzucają swoją wolę słabszej i mniej władnej większości. Gdyby urzędowali w zagrzybionej i zaszczurzonej piwnicy, głowy mieli spuszczone, a swoje poglądy wyrażali szeptem - redaktor Lisicki może uznałby ich za bardziej godnych zaufania i szacunku. Takie rozumowanie zdradza nie tyle niechęć redaktora do ludzi zamożnych i asertywnych, co jego zupełną niemoc intelektualną w kwestii tak zwanych pedałów.
Ta niemoc wynika z tego, że sensownych argumentów na odmawianie homoseksualistom pełnego uczestnictwa w obywatelstwie po prostu nie ma. Racje są po stronie równouprawnienia. Kraje, gdzie jest ono najdalej posunięte na tle reszty świata wyróżnia też kilka innych cech: większość z nich ma dobrą służbę zdrowia, edukację, sądownictwo, telewizję publiczną, niską korupcję i przestępczość; dbają o środowisko, o prawa pracownicze, prawa kobiet; godnie traktują ludzi uzależnionych od narkotyków; likwidują bariery dla osób z niepełnosprawnością; inwestują w narodową kulturę; wyróżnia je wysoki współczynnik kapitału społecznego; wypadają nieźle w badaniach zadowolenia obywateli z życia. To są sprawdzalne fakty, w razie potrzeby służę danymi.
Fakty są też takie, że spośród sąsiadów Polski, najostrzejszą politykę względem ludzi o innych od większości zwyczajach łóżkowych prowadzi Rosja - niedawno przez Dumę przeszła ustawa zakazująca tak zwanej pedalskiej propagandy. To ta sama Rosja, którą redaktor Lisicki zupełnie słusznie uważa za kraj autorytarny i niedemokratyczny.
Większość państw odmawiających gejom pełni praw powołuje się na argumenty tradycjonalistyczno - religijne. W skrajnych przypadkach reżimów muzułmańskich gejów się po prostu wiesza - w tych społecznościach dosłownie wszystko jest zorganizowane zgodnie ze swoiście interpretowanym boskim prawem. Nasi rycerze krucjaty są dla odmieńców o niebo bardziej miłosierni, ale ich też warto pytać, czym w zasadzie jest tradycja i skąd bierze się jej domniemana świętość. Czy gdyby naszą tradycją był kanibalizm - opiekanie ludzi w ognisku na kolację - też mielibyśmy bronić jej za wszelką cenę?
Geje nie zagrażają tradycyjnej rodzinie. Tam gdzie biorą śluby i adoptują dzieci nie spada przyrost naturalny, ani liczba małżeństw między kobietą i mężczyzną, nie wzrasta liczba rozwodów. Nie następuje rozkład narodowej kultury i tożsamości - Norwegowie, Hiszpanie, czy Kanadyjczycy nie stali się mniej norwescy, hiszpańscy i kanadyjscy, po tym jak uczynili gejów pełnoprawnymi obywatelami. To nadal są silne wspólnoty, dumne ze swego dziedzictwa i kultywujące swoją wyjątkowość.
Prawica w wielu krajach świata odpuściła antygejowską agendę jako szkodliwą dla demokracji i społeczeństwa. Brytyjskim homoseksualistom śluby załatwił konserwatywny premier David Cameron. Były wiceprezydent USA, Dick Cheney, najbardziej znienawidzony prawicowiec XXI wieku ma córkę lesbijkę (po ślubie) i jest orędownikiem homo równouprawnienia. Sprawę o uznanie stanowego zakazu małżeństw tej samej płci za niezgodny z konstytucją USA wniósł do Sądu Najwyższego Theodore Olson - znany republikański prawnik, który po wyborach w 2000 roku, kiedy wątpliwości budził wynik głosowania na Florydzie, wywalczył w tym samym sądzie prezydenturę Georgowi W. Bushowi.
Nadzieją dla polskiego środowiska LGBT też jest prawica. Jeśli tylko część jej autorytetów dojrzeje do tego, żeby wyzbyć się nieuzasadnionego, również religijnie, uprzedzenia do gejów - sen o równouprawnieniu, z adopcją włącznie, ziści się w ciągu kilku lat. Nie spodziewam się po proboszczach, że nagle zaczną zachęcać wiernych na kazaniach do miłowania bliźniego niezależnie od tego z kim sypia; ale już nadzieje na to, że inteligentni i wrażliwi ludzie na prawicy pozwolą się przekonać i kiedyś przyznają, że nie mieli racji, nie są nieuzasadnione. Dziś trudno wyobrazić sobie, że rękę do gejów wyciąga na przykład Marek Jurek, ale taką ewolucję - do pełnej akceptacji homoseksualizmu i wyłączenia go z ideowych wojen - przeszło wielu konserwatywnych i religijnych polityków w innych krajach. Wierzę, że Marek Jurek potrafi zrozumieć, że tak zwane pedały nie mają znaczenia. Tak jak znaczenia jako grupa nie mają piwnoocy, lewonożni, czy śniadzi. Ich system nie dyskryminuje. Jeśli dyskryminuje ludzi, których jedyną cechą wyróżniającą jest to, że inaczej od większości zachowują się w łóżku to znaczy, że system jest zły i trzeba go zmienić.
Swego czasu system przyszedł zmieniać największy idol prawicy, Jezus Chrystus. Refrenem jego opowieści nie była tradycja, tylko radykalna na tamte czasy nowoczesność - równość wszystkich wobec Boga. Nowy Testament - zapis chrystusowego znoju - opowiada też o tym, że otwieranie ludziom głów i przekonywanie ich do krytycznego spojrzenia na tradycję i na własne poglądy bywa śmiertelnie trudne.
Fakty są też takie, że spośród sąsiadów Polski, najostrzejszą politykę względem ludzi o innych od większości zwyczajach łóżkowych prowadzi Rosja - niedawno przez Dumę przeszła ustawa zakazująca tak zwanej pedalskiej propagandy. To ta sama Rosja, którą redaktor Lisicki zupełnie słusznie uważa za kraj autorytarny i niedemokratyczny.
Większość państw odmawiających gejom pełni praw powołuje się na argumenty tradycjonalistyczno - religijne. W skrajnych przypadkach reżimów muzułmańskich gejów się po prostu wiesza - w tych społecznościach dosłownie wszystko jest zorganizowane zgodnie ze swoiście interpretowanym boskim prawem. Nasi rycerze krucjaty są dla odmieńców o niebo bardziej miłosierni, ale ich też warto pytać, czym w zasadzie jest tradycja i skąd bierze się jej domniemana świętość. Czy gdyby naszą tradycją był kanibalizm - opiekanie ludzi w ognisku na kolację - też mielibyśmy bronić jej za wszelką cenę?
Geje nie zagrażają tradycyjnej rodzinie. Tam gdzie biorą śluby i adoptują dzieci nie spada przyrost naturalny, ani liczba małżeństw między kobietą i mężczyzną, nie wzrasta liczba rozwodów. Nie następuje rozkład narodowej kultury i tożsamości - Norwegowie, Hiszpanie, czy Kanadyjczycy nie stali się mniej norwescy, hiszpańscy i kanadyjscy, po tym jak uczynili gejów pełnoprawnymi obywatelami. To nadal są silne wspólnoty, dumne ze swego dziedzictwa i kultywujące swoją wyjątkowość.
Prawica w wielu krajach świata odpuściła antygejowską agendę jako szkodliwą dla demokracji i społeczeństwa. Brytyjskim homoseksualistom śluby załatwił konserwatywny premier David Cameron. Były wiceprezydent USA, Dick Cheney, najbardziej znienawidzony prawicowiec XXI wieku ma córkę lesbijkę (po ślubie) i jest orędownikiem homo równouprawnienia. Sprawę o uznanie stanowego zakazu małżeństw tej samej płci za niezgodny z konstytucją USA wniósł do Sądu Najwyższego Theodore Olson - znany republikański prawnik, który po wyborach w 2000 roku, kiedy wątpliwości budził wynik głosowania na Florydzie, wywalczył w tym samym sądzie prezydenturę Georgowi W. Bushowi.
Nadzieją dla polskiego środowiska LGBT też jest prawica. Jeśli tylko część jej autorytetów dojrzeje do tego, żeby wyzbyć się nieuzasadnionego, również religijnie, uprzedzenia do gejów - sen o równouprawnieniu, z adopcją włącznie, ziści się w ciągu kilku lat. Nie spodziewam się po proboszczach, że nagle zaczną zachęcać wiernych na kazaniach do miłowania bliźniego niezależnie od tego z kim sypia; ale już nadzieje na to, że inteligentni i wrażliwi ludzie na prawicy pozwolą się przekonać i kiedyś przyznają, że nie mieli racji, nie są nieuzasadnione. Dziś trudno wyobrazić sobie, że rękę do gejów wyciąga na przykład Marek Jurek, ale taką ewolucję - do pełnej akceptacji homoseksualizmu i wyłączenia go z ideowych wojen - przeszło wielu konserwatywnych i religijnych polityków w innych krajach. Wierzę, że Marek Jurek potrafi zrozumieć, że tak zwane pedały nie mają znaczenia. Tak jak znaczenia jako grupa nie mają piwnoocy, lewonożni, czy śniadzi. Ich system nie dyskryminuje. Jeśli dyskryminuje ludzi, których jedyną cechą wyróżniającą jest to, że inaczej od większości zachowują się w łóżku to znaczy, że system jest zły i trzeba go zmienić.
Swego czasu system przyszedł zmieniać największy idol prawicy, Jezus Chrystus. Refrenem jego opowieści nie była tradycja, tylko radykalna na tamte czasy nowoczesność - równość wszystkich wobec Boga. Nowy Testament - zapis chrystusowego znoju - opowiada też o tym, że otwieranie ludziom głów i przekonywanie ich do krytycznego spojrzenia na tradycję i na własne poglądy bywa śmiertelnie trudne.