Bawarska gra o tron

Dodano:
8 kwietnia 2009 roku. FC Barcelona w ćwierćfinale Ligi Mistrzów demoluje na własnym stadionie Bayern Monachium. Wszystkie cztery bramki padają w pierwszej połowie, dwie z nich strzela Messi. Bawarczykom zemsta zajęła cztery lata. Czy teraz to oni będą rozdawać karty?
Karl-Heinz Rummenigge, prezes Bayernu Monachium, nazwał tamto spotkanie "Waterloo w Barcelonie". Blaugrana, która właśnie była na drodze do zdobycia rekordowych sześciu pucharów w ciągu jednego sezonu, dla całego piłkarskiego świata była wtedy zespołem z innej planety. Bawarczycy zaczęli jednak wyciągać wnioski już dzień po porażce. Od tamtej pory zdążyli dwukrotnie wystąpić w finale Ligi Mistrzów (w latach 2010 i 2012), ale za każdym razem przegrywali. Przez ostatnie dwa lata musieli na dodatek uznawać w Bundeslidze wyższość Borussii Dortmund.

Wydaje się, że teraz ostatecznie nadchodzi czas zespołu z Monachium - a wtorkowy rewanż na Katalończykach za porażkę sprzed czterech lat jest tylko pierwszym krokiem ku nieśmiertelności tej drużyny. Jeżeli zespół Juppa Heynckesa wygra w finale z Borussią bądź Realem, to prawdopodobnie właśnie mistrzowie Niemiec będą rozdawać karty w futbolu przez najbliższe lata.

FC Bayern to de facto najbogatszy klub świata. Nie napędzają go petrodolary rosyjskich oligarchów ani arabskich szejków. Monachijski zespół nie ma tak dochodowych kontraktów reklamowych jak Manchester United (choć nie jest dużo gorszy). Jest jednak jedynym tak wielkim klubem, który nie ugina się pod ciężarem setek milionów euro długu. Zespół z Bawarii co roku przynosi realne zyski, przez co wymyka się wprowadzanym przez UEFA zasadom finansowego fair play. Kto może Monachijczykom zabronić ściągnięcia za 40 mln euro defensywnego pomocnika (!) Javiego Martineza, jeżeli ich na to zwyczajnie stać?

Bawarczycy swoje rozdanie zaczęli właśnie we wtorek, 23 kwietnia 2013 roku. W ciągu 24 godzin sprowadzili do parteru Dumę Katalonii i udowodnili, że mogą ściągnąć do zespołu kogo chcą. Świadczy o tym transfer Mario Goetze z największego niemieckiego rywala, Borussii Dortmund. Dwudziestolatek kosztował bawarski klub 37 mln euro. Żaden problem, pieniądze na Allianz Arena nie grają większej roli, kiedy można osłabić przeciwnika.

Tych wszystkich, którzy nie są zainteresowani zastąpieniem dominacji Barcelony przez dominację Bayernu, pocieszam: jeszcze nie wszystko stracone. Barcelona ugięła się pod własnym ciężarem. Przetrwała bez większych zmian przez pięć lat, została rozpracowana przez sztaby szkoleniowe innych klubów, wreszcie padła w Bawarii. Paradoksalnie Bayern – nawet jeżeli w tym sezonie rzeczywiście zgarnie wszystko - może upaść jeszcze szybciej. Twórca obecnej potęgi zespołu, Jupp Heynckes, przechodzi wraz z końcem sezonu na emeryturę. Zastąpi go Pep Guardiola, twórca wielkiej Barcy. Gdy w styczniu ogłoszono, że to właśnie Katalończyk przejmie stanowisko po Heynckesie, nie brakowało krytycznych głosów. Guardiola miał według nich pójść na łatwiznę i objąć zespół mocny, wymagający jedynie ostatecznych szlifów.

Teraz wydaje się, że Katalończyk przejmie perfekcyjną maszynę wojenną, a jakakolwiek decyzja będzie przypominała włożenie kija w szprychy. Czy próba odciśnięcia własnego stylu przez Guardiolę na bawarskim zespole nie zakończy się spektakularną porażką?
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...