Macierewicz w defensywie
Dodano:
Zespół Macieja Laska swoją dzisiejszą konferencją prasową pokazał, że jego powołanie było potrzebne. W sposób komunikatywny członkowie zespołu przedstawili kilka kluczowych argumentów, przemawiających za wersją katastrofy, ustaloną w 2011 roku przez komisję ministra Jerzego Millera.
Przekonujący był zwłaszcza argument o możliwości oderwania się kawałka skrzydła samolotu po zderzeniu z przeszkodą taką jak drzewo. Przedstawione podczas konferencji filmy, pokazujące eksperymenty przeprowadzone w USA, na pewno przemawiały do wyobraźni. I musiały dać do myślenia wszystkim kpiącym z "pancernej brzozy”. Oczywiście tylko tym, którzy mają uczciwe intencje.
Dla tych, którzy do przebiegu katastrofy podchodzą bez politycznych uprzedzeń jasne musiało być też, że dzisiejsze starcie zespół Laska zdecydowanie wygrał z zespołem Antoniego Macierewicza. Lider zespołu parlamentarnego na swojej konferencji prasowej nie był w stanie merytorycznie polemizować z zespołem Laska, używał więc głównie argumentów politycznych i "patriotycznych” (Lasek na polecenie Tuska propaguje wersję rosyjską, pomagając Rosjanom postawić zarzuty polskim pilotom), a także argumentów ad personam (w zespole nie ma naukowców, tylko zwykli piloci). Przy okazji, być może mimo woli, ujawnił podstawowy paradygmat działalności kierowanego przez siebie parlamentarnego zespołu smoleńskiego – nie chodzi o to, żeby ustalić prawdę, tylko o to, by na polskich pilotów nie spadło odium głównych sprawców katastrofy. Może to jest patriotyczne, ale nie powinniśmy tego nazywać ustalaniem prawdy.
Macierewiczowi nie pomogli też wypowiadający się przez Skype’a jego najwierniejsi eksperci – Wiesław Binienda i Kazimierz Nowaczyk. Mówili mętnie, a wypowiedź Nowaczyka była zupełnie niezrozumiała w wyniku zakłóceń połączenia.
No, ale Panie Pośle, przegrana bitwa nie oznacza przecież przegranej wojny. Trzeba znów przystąpić do pracy i poprodukować trochę "dowodów”. Binienda z Nowaczykiem na pewno pomogą.
Wierzę w Pana, jest Pan przecież niezłomny.
Dla tych, którzy do przebiegu katastrofy podchodzą bez politycznych uprzedzeń jasne musiało być też, że dzisiejsze starcie zespół Laska zdecydowanie wygrał z zespołem Antoniego Macierewicza. Lider zespołu parlamentarnego na swojej konferencji prasowej nie był w stanie merytorycznie polemizować z zespołem Laska, używał więc głównie argumentów politycznych i "patriotycznych” (Lasek na polecenie Tuska propaguje wersję rosyjską, pomagając Rosjanom postawić zarzuty polskim pilotom), a także argumentów ad personam (w zespole nie ma naukowców, tylko zwykli piloci). Przy okazji, być może mimo woli, ujawnił podstawowy paradygmat działalności kierowanego przez siebie parlamentarnego zespołu smoleńskiego – nie chodzi o to, żeby ustalić prawdę, tylko o to, by na polskich pilotów nie spadło odium głównych sprawców katastrofy. Może to jest patriotyczne, ale nie powinniśmy tego nazywać ustalaniem prawdy.
Macierewiczowi nie pomogli też wypowiadający się przez Skype’a jego najwierniejsi eksperci – Wiesław Binienda i Kazimierz Nowaczyk. Mówili mętnie, a wypowiedź Nowaczyka była zupełnie niezrozumiała w wyniku zakłóceń połączenia.
No, ale Panie Pośle, przegrana bitwa nie oznacza przecież przegranej wojny. Trzeba znów przystąpić do pracy i poprodukować trochę "dowodów”. Binienda z Nowaczykiem na pewno pomogą.
Wierzę w Pana, jest Pan przecież niezłomny.