Od przybytku głowa... boli. Kibica

Dodano:
Niełatwe jest życie współczesnego kibica. Weźmy tylko ten tydzień. We wtorek starcie gigantów: Juventus podejmował Real Madryt. Ledwie dzień później walczą ze sobą kolejne dwie wielkie marki: Barca gra z Milanem. Człowiek musi się rozdwoić, bo przecież w tym samym czasie po murawie biegają inne potęgi: Arsenal jedzie do Dortmundu, a w rolach głównych występują Polacy.
We wtorek i środę czekają nas jeszcze obszerne skróty z innych atrakcyjny meczów Ligi Mistrzów. Ostatnie powtórki po północy i już jest czwartek. Wypadałoby się trochę przespać, bo przecież za parę godzin Legia gra mecz ostatniej szansy w Lidze Europy. Chcielibyście przerwy? Szanse macie mniej więcej takie jak Piotr Guział na drinka z Hanną Gronkiewicz Waltz.

Piątek, przydałoby się odpocząć. To może mecz w ekstraklasie? O, akurat Górnik gra z Wisłą na dobre rozpoczęcie weekendu. W sobotę liga hiszpańska - głupio nie zobaczyć Cristiano Ronaldo albo Messiego jak jest okazja. No i koniecznie trzeba zajrzeć na Wyspy, gdzie wielkie firmy spotykają się częściej niż nad Wielką Brytanią świeci słońce. Dla przykładu, w ten weekend: Manchester United – Arsenal, mecz na absolutnym szczycie. Jeśli wam się nudzi, wrzućcie sobie jeszcze parę meczów Bundesligi. Czasami żałuję, że nie zostałem dziennikarzem sportowym. Mógłbym to wszystko oglądać w ramach służbowych obowiązków. Chociaż pewnie bym się znudził. Teraz, głupio przyznać, też się znudziłem.

Kiedyś na mecze takie jak te Realu z Juventusem, Manchesteru z Arsenalem i wszystkie inne czekało się miesiącami. To był mecz, którego przegapić nie było można. Dziś to wszystko stało się powszechne jak kłótnie polityków. Nie ma weekendu, w którym nie dochodziłoby do jakiś wielkich hitów. Niby nic nowego - wszak wskutek reformy Ligi Mistrzów dzieje się tak od kilku lat, ale dopiero od roku, na skutek połączenia dwóch dużych telewizji cyfrowych, mam to wszystko, o czym piszę, w domu.

A może po prostu właśnie publicznie wykazuję oznaki zdziadzienia? Wiadomo - w pewnym momencie życia wydaje się, że wszystko kiedyś było lepsze. Muzyka, szynka i mecze piłki nożnej są na szczytach tej listy. Dlatego też w ramach odtrutki na Ronaldo, Messiego i Lewandowskiego, których oglądam częściej niż Tuska i Maciarewicza, chcę Wam zacząć opowiadać o dyscyplinach w Polsce zupełnie niepopularnych. W następnym wpisie proponuję Gaelic Football. Takie irlandzkie połączenie piłki nożnej, rugby posypanej szczyptą koszykówki. Tak dziwne, że aż fascynujące.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...