Wygrał oświecony konserwatyzm
Dodano:
Polscy biskupi wybrali nowego przewodniczącego Episkopatu. Sprawdziły się przewidywania "Wprost”, że w obliczu podziału głosów na zwolenników radiomaryjnego abp Wacława Depo i bardziej otwartego kard. Kazimierza Nycza wygra kandydat środka, czyli abp Stanisław Gądecki.
W dyskusji na temat, która frakcja wygrała, zapomina się często o jednym: wśród polskich biskupów nie ma hierarchów, którzy widzieliby potrzebę radykalnych zmian w Kościele. Próżno szukać biskupa, który na przykład opowiadałby się za dopuszczeniem do komunii osób rozwiedzionych. A przecież takie debaty otwarcie się toczą np. w Kościele niemieckim, austriackim czy amerykańskim, także przy udziale najważniejszych hierarchów.
Nad Wisłą wystarczy że biskup nie jeździ na zloty Radia Maryja i nie wpisuje się w narracje smoleńską, a już zostaje okrzyknięty kościelnym liberałem. W rzeczywistości jednak liberałów u nas nie ma. Episkopat dzieli się raczej na konserwatystów umiarkowanych (to, powiedzmy, kard. Nycz), konserwatystów radiomaryjnych (ich leitmotivem jest Smoleńsk, obrona telewizji Trwam i gender) oraz sytuujących się pośrodku konserwatystów oświeconych.
Właśnie ci ostatni odnieśli największy sukces podczas ostatnich wyborów w Episkopacie. To do tej grupy należy zarówno abp Gądecki, jak i jego zastępca abp Marek Jędraszewski. Oświeceni konserwatyści żyją w przekonaniu, że otaczający świat jest raczej wrogi niż przyjazny. Że Kościół nie powinien się z tym światem zaprzyjaźniać, choć nie może też się do niego całkowicie odwracać plecami. Wewnętrznie są krytyczni wobec Radia Maryja, ale publicznie tego nie mówią. Uważają zapewne, że daliby w ten sposób pożywkę wrogom Kościoła. Ale intelektualnie dużo bliżej im do Benedykta XVI niż o. Rydzyka.
Pytanie, czy oświecony konserwatyzm to jest to, czego dziś potrzebuje polski Kościół. Tylko kompletny przypadek sprawił, że nowego przewodniczącego Episkopatu polscy biskupi wybrali dokładnie w dniu pierwszej rocznicy pontyfikatu Franciszka. Dwanaście miesięcy temu w Watykanie postawiono na radykalne zmiany. U nas na razie wygrywa przekonanie, że lepiej ostrożnie bronić obecnej pozycji i patrzeć, co się będzie działo w Watykanie.
Nad Wisłą wystarczy że biskup nie jeździ na zloty Radia Maryja i nie wpisuje się w narracje smoleńską, a już zostaje okrzyknięty kościelnym liberałem. W rzeczywistości jednak liberałów u nas nie ma. Episkopat dzieli się raczej na konserwatystów umiarkowanych (to, powiedzmy, kard. Nycz), konserwatystów radiomaryjnych (ich leitmotivem jest Smoleńsk, obrona telewizji Trwam i gender) oraz sytuujących się pośrodku konserwatystów oświeconych.
Właśnie ci ostatni odnieśli największy sukces podczas ostatnich wyborów w Episkopacie. To do tej grupy należy zarówno abp Gądecki, jak i jego zastępca abp Marek Jędraszewski. Oświeceni konserwatyści żyją w przekonaniu, że otaczający świat jest raczej wrogi niż przyjazny. Że Kościół nie powinien się z tym światem zaprzyjaźniać, choć nie może też się do niego całkowicie odwracać plecami. Wewnętrznie są krytyczni wobec Radia Maryja, ale publicznie tego nie mówią. Uważają zapewne, że daliby w ten sposób pożywkę wrogom Kościoła. Ale intelektualnie dużo bliżej im do Benedykta XVI niż o. Rydzyka.
Pytanie, czy oświecony konserwatyzm to jest to, czego dziś potrzebuje polski Kościół. Tylko kompletny przypadek sprawił, że nowego przewodniczącego Episkopatu polscy biskupi wybrali dokładnie w dniu pierwszej rocznicy pontyfikatu Franciszka. Dwanaście miesięcy temu w Watykanie postawiono na radykalne zmiany. U nas na razie wygrywa przekonanie, że lepiej ostrożnie bronić obecnej pozycji i patrzeć, co się będzie działo w Watykanie.