Zły ruch Palikota
Dodano:
Najlepiej być młodym, pięknym i bogatym. I móc zawsze wybierać najlepiej. Ale w życiu czasami zdarza się, że każdy wybór jest zły. Wówczas skazani jesteśmy na wybór mniejszego zła...
Twój Ruch musi zdecydować. Czy chce "zjednoczenia" lewicy? Ale na warunkach postawionych przez Leszka Millera. Co sprowadza się do startu działaczy Twojego Ruchu z list wyborczych Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Czy może uważa, że lepiej, aby obie partie, aspirujące do bycia lewicowymi, w najbliższych wyborach stały się politycznymi konkurentami? Dzisiaj trzeciej drogi nie ma.
Można sobie za to pogdybać. Co by było, gdyby Ruch Palikota pozostał Ruchem Palikota. Gdyby nie budował państwowych fabryk latem 2012 (na szczęście tylko na papierze). Gdyby w zamian za to, z determinacją młodej partii, budował struktury terenowe. Gdyby nie eksperymentował z Europą Plus. Nie sprawdzał w eurowyborach, jak silną marką jest nazwisko Kwaśniewskiego. Może wtedy to Palikot stawiałby warunki Millerowi. I zaproponował jednoczenie lewicy pod szyldem "Ruch Palikota - Lewica Razem". I Miller miałby problem. A tak przed koniecznością wyboru mniejszego zła stanął Janusz Palikot.
Co daje działaczom terenowym partii Palikota start z list SLD? Szansę na sukces. Bo notowania jednej partii plus drugiej - plus premia za "zjednoczenie" - to w sumie kilkanaście procent. I te kilkanaście procent, dla wielu kandydatów, będzie przepustką do sejmików wojewódzkich. Ci sami działacze Twojego Ruchu, startujący z własnych list, są skazani na niemalże stuprocentową porażkę. Chyba że wierzą w cuda. Ale to, zdaje się, nie ta partia?
Tak - mówią sceptycy - ale brak własnych list to utrata tożsamości partii. I jej nieuchronny koniec. Zwłaszcza że niektórzy działacze partii Palikota będą chcieli po wyborach zapomnieć o tym skąd startowali. I "zintegrować" się z silniejszymi. Czyli z SLD. Może tak, a może nie? Moim zdaniem, ważniejsza jest odrębność programowa, niż szyld na kartce wyborczej. A o różnicach programowych Twojego Ruchu i SLD nie trzeba nikogo przekonywać.
Nie można też zapominać, że działacze w terenie umieją liczyć. I nierzadko robią to lepiej niż ci "na górze". Mogą mówić, że nie wierzą sondażom. Ale decydując się na zaangażowanie swojej energii, czasu i nierzadko sporych pieniędzy, będą o sondażach pamiętali. A te 2% Twojego Ruchu będzie się im po nocach śniło. I aby tych nocnych koszmarów uniknąć, przeniosą się zawczasu na listy SLD. Niezależnie od tego, co zadecyduje "góra". Albo wybory po prostu odpuszczą. Mało kto lubi grać w grę, w której można tylko przegrać.
Ale jak przegrać! W tym, jako Polacy, jesteśmy wyjątkowi. Wyżej cenimy waleczną, często tragiczną, przegraną niż zgniły kompromis okraszony zwycięstwem. Akurat warszawiaków, w miesiącu sierpniu, nie trzeba długo przekonywać o "wyższości" polskich porażek. Kiedyś to przerabiali. Na szczęście polityka to zajęcie dla pragmatyków. I tu wyżej ceni się Machiavellego niż Mickiewicza. Czyli? Cel uświęca środki? Nie brnijmy w ten temat. Ale jedno jest poza dyskusją. Politykiem skutecznym może być tylko ten, kto ma władzę. Radnych, wójtów, burmistrzów, prezydentów miast. Bez nich każda partia zmienia się w klub dyskusyjny sfrustrowanych działaczy. Bo nawet najlepszy program jest co najwyżej funta kłaków wart, gdy nie ma go kto realizować.
Można do tematu podejść jeszcze inaczej. Wystartujemy oddzielnie. Zabierzemy im (czyli SLD) te parę procent. Nam to nic nie da, ale oni (czyli SLD) będą mieli gorszy wynik. I mniej radnych niż w poprzedniej kadencji. A jak będą mieli mniej, to na okręcie zwanym SLD wybuchnie bunt. I buntownicy obalą kapitana. A jak go obalą, to wtedy my na serio zabierzemy się za jednoczenie lewicy. Nie wiem czy będzie bunt na okręcie i czy kapitan odda ster? Ale na pewno taki tok rozumowania można określić krótko. Mentalność psa ogrodnika.
Czy po przeczytaniu tego tekstu powiecie, że jestem za tym, by na spotkaniu "zjednoczonej" lewicy 6 września Janusz Palikot stanął w szeregu wielu partii i partyjek? Trzymając w ręku jedną z literek szyldu "Lewica Razem". Nie. To tylko ważenie racji. Bo partia Janusza Palikota znalazła się dziś w labiryncie najróżniejszych kłopotów. Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni - mówią. Co Twój Ruch może zabić? Co go wzmocni? Unicestwieniem Ruchu może się skończyć zarówno podporządkowanie regułom gry Millera, jak i sromotna porażka własnych list. Może. Ale nie musi.
Na jaki ruch zdecyduje się Janusz Palikot? Samodzielny start w wyborach samorządowych? Czy skrycie się pod "zjednoczeniowym parasolem" Millera? Nie wiem. Ale każdy ruch będzie ruchem złym.
Można sobie za to pogdybać. Co by było, gdyby Ruch Palikota pozostał Ruchem Palikota. Gdyby nie budował państwowych fabryk latem 2012 (na szczęście tylko na papierze). Gdyby w zamian za to, z determinacją młodej partii, budował struktury terenowe. Gdyby nie eksperymentował z Europą Plus. Nie sprawdzał w eurowyborach, jak silną marką jest nazwisko Kwaśniewskiego. Może wtedy to Palikot stawiałby warunki Millerowi. I zaproponował jednoczenie lewicy pod szyldem "Ruch Palikota - Lewica Razem". I Miller miałby problem. A tak przed koniecznością wyboru mniejszego zła stanął Janusz Palikot.
Co daje działaczom terenowym partii Palikota start z list SLD? Szansę na sukces. Bo notowania jednej partii plus drugiej - plus premia za "zjednoczenie" - to w sumie kilkanaście procent. I te kilkanaście procent, dla wielu kandydatów, będzie przepustką do sejmików wojewódzkich. Ci sami działacze Twojego Ruchu, startujący z własnych list, są skazani na niemalże stuprocentową porażkę. Chyba że wierzą w cuda. Ale to, zdaje się, nie ta partia?
Tak - mówią sceptycy - ale brak własnych list to utrata tożsamości partii. I jej nieuchronny koniec. Zwłaszcza że niektórzy działacze partii Palikota będą chcieli po wyborach zapomnieć o tym skąd startowali. I "zintegrować" się z silniejszymi. Czyli z SLD. Może tak, a może nie? Moim zdaniem, ważniejsza jest odrębność programowa, niż szyld na kartce wyborczej. A o różnicach programowych Twojego Ruchu i SLD nie trzeba nikogo przekonywać.
Nie można też zapominać, że działacze w terenie umieją liczyć. I nierzadko robią to lepiej niż ci "na górze". Mogą mówić, że nie wierzą sondażom. Ale decydując się na zaangażowanie swojej energii, czasu i nierzadko sporych pieniędzy, będą o sondażach pamiętali. A te 2% Twojego Ruchu będzie się im po nocach śniło. I aby tych nocnych koszmarów uniknąć, przeniosą się zawczasu na listy SLD. Niezależnie od tego, co zadecyduje "góra". Albo wybory po prostu odpuszczą. Mało kto lubi grać w grę, w której można tylko przegrać.
Ale jak przegrać! W tym, jako Polacy, jesteśmy wyjątkowi. Wyżej cenimy waleczną, często tragiczną, przegraną niż zgniły kompromis okraszony zwycięstwem. Akurat warszawiaków, w miesiącu sierpniu, nie trzeba długo przekonywać o "wyższości" polskich porażek. Kiedyś to przerabiali. Na szczęście polityka to zajęcie dla pragmatyków. I tu wyżej ceni się Machiavellego niż Mickiewicza. Czyli? Cel uświęca środki? Nie brnijmy w ten temat. Ale jedno jest poza dyskusją. Politykiem skutecznym może być tylko ten, kto ma władzę. Radnych, wójtów, burmistrzów, prezydentów miast. Bez nich każda partia zmienia się w klub dyskusyjny sfrustrowanych działaczy. Bo nawet najlepszy program jest co najwyżej funta kłaków wart, gdy nie ma go kto realizować.
Można do tematu podejść jeszcze inaczej. Wystartujemy oddzielnie. Zabierzemy im (czyli SLD) te parę procent. Nam to nic nie da, ale oni (czyli SLD) będą mieli gorszy wynik. I mniej radnych niż w poprzedniej kadencji. A jak będą mieli mniej, to na okręcie zwanym SLD wybuchnie bunt. I buntownicy obalą kapitana. A jak go obalą, to wtedy my na serio zabierzemy się za jednoczenie lewicy. Nie wiem czy będzie bunt na okręcie i czy kapitan odda ster? Ale na pewno taki tok rozumowania można określić krótko. Mentalność psa ogrodnika.
Czy po przeczytaniu tego tekstu powiecie, że jestem za tym, by na spotkaniu "zjednoczonej" lewicy 6 września Janusz Palikot stanął w szeregu wielu partii i partyjek? Trzymając w ręku jedną z literek szyldu "Lewica Razem". Nie. To tylko ważenie racji. Bo partia Janusza Palikota znalazła się dziś w labiryncie najróżniejszych kłopotów. Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni - mówią. Co Twój Ruch może zabić? Co go wzmocni? Unicestwieniem Ruchu może się skończyć zarówno podporządkowanie regułom gry Millera, jak i sromotna porażka własnych list. Może. Ale nie musi.
Na jaki ruch zdecyduje się Janusz Palikot? Samodzielny start w wyborach samorządowych? Czy skrycie się pod "zjednoczeniowym parasolem" Millera? Nie wiem. Ale każdy ruch będzie ruchem złym.