Latkowski. Zapiski z tygodnia: Porażka organów ścigania
Dodano:
"Zapiski z tygodnia" redaktora naczelnego tygodnika "Wprost" Sylwestra Latkowskiego.
18 sierpnia, poniedziałek
Z długą bronią
Uciekłem od świata w góry, by zaszyć się i pisać książkę „Afera podsłuchowa. Taśmy Wprost” (współautor Michał Majewski). Patrzyłem na Giewont, gdy rozległ się dzwonek telefonu. Dzwoniła pani prokurator. – Zgodnie z tym, co piszecie w tygodniku w sprawie dokumentów WSI, jesteście skłonni je nam wydać – usłyszałem. Potwierdziłem. – Inaczej musielibyśmy przyjść z nakazem wydania, z policją i długą bronią – dodała i od razu wyjaśniła, by nie zabrzmiało to jak groźba: – Takie są przepisy. – Najwcześniej mogę być po godzinie 17 we wtorek – odparłem. – Niestety wtedy już tajna kancelaria jest nieczynna. Więc środa rano? – Tak. – Zapraszam na trzecie piętro, pokój… Ciekawe. Rację miał minister Marek Biernacki, który mówił, że o tej porze, kiedy u nas w redakcji było ABW z prokuraturą (18 czerwca br.) i zdecydowało się na siłowe rozwiązanie, żadna tajna kancelaria nie pracowała. Więc gdzie miały trafić mój laptop i inne komputery redakcyjne?
Sikorski jednak zapłacił
Radosław Sikorski zwrócił jednak Ministerstwu Spraw Zagranicznych kwotę 1352,25 zł za kolację z Jackiem Rostowskim. Kolacja odbyła się w restauracji Amber Room w Pałacu Sobańskich 15 stycznia 2014 r. Przypomnijmy, jak opisywaliśmy to spotkanie polityków: „Radosław Sikorski czeka na Jacka Rostowskiego, popijając szampana. Były wicepremier przychodzi spóźniony. Również zamawia szampana. [...] Sikorski przegląda kartę win. Rostowski pyta o specjały. [...] Panowie nie mogą się zdecydować, czy lepsze są pierogi z farszem z królika, golonka glazurowana, pierożki cielęce, foie gras czy tatar z tuńczyka. Ostatecznie minister spraw zagranicznych zamawia zupę z dyni i krwistą polędwicę wołową. [...] Były wicepremier decyduje się na foie gras i comber z królika. [...] Do posiłku Sikorski proponuje bardzo drogie wino Pomerol z, jak mówi, kryzysowego 2008 r. [...] Sikorski wyraża zaniepokojenie brakiem porto w ofercie restauracji. Kelner zapewnia, że portugalskie wino jest dostępne. Minister martwi się ceną. Ta jest zdecydowanie za wysoka. Po chwili namysłu panowie jednak zamawiają po dwa kieliszki”. Długo opierał się minister Sikorski, aż wreszcie uznał, że posługiwanie się służbową kartą było w tym wypadku niestosowne, bo za ekstrawagancką kolację zapłacili podatnicy. Agnieszka Burzyńska, która opisywała sprawę, skomentowała na Twitterze: „Czytam, że RS zapłacił za posiłek w knajpie z własnej kasy. Ho, ho! Doniosłe i heroiczne”.
20 sierpnia, środa
Obyło się bez wejścia
Godzina dziewiąta rano, z redaktorem Michałem Majewskim stawiam się w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie. Powód? Po publikacji w tygodniku „Wprost” artykułu „Ściśle tajne akta Macierewicza” prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie ujawnienia informacji z klauzulą „ściśle tajne”. Przekazałem pendrive’a z kopiami dokumentów będących podstawą stworzenia aneksu do raportu z weryfikacji WSI. Tym razem współpraca ze śledczymi w sprawie przekazania dowodów odbyła się bez zarzutu.
Porażka organów ścigania
Śledztwo w sprawie Edwarda Mazura, który podejrzany był o zlecenie i podżeganie do zabójstwa gen. Marka Papały, po 16 latach zostało umorzone. Niektórzy się zdziwili. Wiele lat temu pisałem w artykułach i książce „Zabić Papałę”, że trop Mazura to uliczka donikąd. Warto przypomnieć dlaczego. Do 2000 r. Mazura pięciokrotnie przesłuchiwano w charakterze świadka, a 27 lutego 2002 r. został zatrzymany jako osoba podejrzana o nakłanianie do zabójstwa Marka Papały. Powodem były zeznania Artura Zirajewskiego, ps. Iwan (w styczniu 2010 r. zmarł nagłą śmiercią w gdańskim areszcie), który opowiedział, że na początku 1998 r. Nikodem Skotarczak, ps. Nikoś (słynny gangster z Trójmiasta), pytał go, czy zna kogoś, kto mógłby zabić „grubego psa z Warszawy”. Wykonawca miał dostać 40 tys. dolarów. Wkrótce doszło do kolejnego spotkania w restauracji hotelu Marina, gdzie mieli być także „Słowik” (jeden z liderów gangu pruszkowskiego) i Mazur. Według „Iwana” rozmawiali o szczegółach planowanego zabójstwa. W czasie zatrzymania Edward Mazur został okazany Zirajewskiemu. Mazurowi kazano założyć jaskrawoczerwoną bluzę. – Do identyfikacji stanęły jeszcze trzy inne osoby. Wszystkie były co najmniej 15 lat młodsze ode mnie – relacjonował Mazur przed sądem w Chicago. Amerykański sędzia, oddalając wniosek o ekstradycję, podsumował: „Równie dobrze można było umieścić na jego piersi tarczę strzelniczą lub zawiesić mu nad głową tabliczkę z napisem: »Wybierz mnie!«. Identyfikacja dokonana przez Zirajewskiego nigdy nie zostałaby uznana w naszym kraju”. Mazur po nocy spędzonej w policyjnej izbie zatrzymań został wypuszczony. Następnego dnia opuścił Polskę. Nie wrócił już nigdy. W maju 2005 r. wydano za nim list gończy i wniosek o ekstradycję. W październiku 2006 r. został aresztowany. Po dziewięciu miesiącach procesu ekstradycyjnego sędzia Arlander Keys stwierdził, że „nie może wydać obywatela Stanów Zjednoczonych na podstawie słów prokuratora, którym towarzyszą bezpodstawne zarzuty oraz niczym niepoparte i niewiarygodne dowody rzeczowe”. Mazur opuścił areszt. Amerykański sędzia, od - dalając polski wniosek ekstradycyjny, nazwał Zirajewskiego „łotrem i notorycznym kłamcą”. Dlaczego polscy śledczy tego nie zauważyli? Moi rozmówcy, policyjni analitycy i prokuratorzy także tego nie rozumieli. Zeznania Zirajewskiego były według nich niewiarygodne. W materiałach operacyjnych jest kserokopia pamiętnika, który Zirajewski prowadził w areszcie śledczym. Napisał w nim: „Przez pół roku jeździłem do prokuratury, chętnie opowiadając o różnych bzdurach […], a oni byli tym tak zafascynowani, że udostępniali mi kontakt z Madzią [dziewczyna „Iwana”– S.L.]”. Analitycy policyjni zwracali uwagę, że w śledztwie nie natrafiono na informacje, które uprawdopodobniały udział Mazura w zleceniu zabójstwa. Analiza billingów jego telefonu wykazała, że w czasie, kiedy miało dojść do spotkania w gdańskiej Marinie, żadne połączenie nie było wykonywane z rejonu Gdańska. Mazur przedłożył także dokumenty z biura turystycznego Berlitz świadczące o tym, że od 5 do 12 kwietnia 1998 r. był z rodziną na Kajmanach. Podsumowując, analitycy zauważyli, że chociaż prowadził on w Polsce niejasne interesy, nie miał powodu, aby zlecać zabójstwo policjanta: „Pomimo przesłuchania osób zarówno przyjaznych, jak i otwarcie wrogich Mazurowi dotychczas nie uprawdopodobniono istnienia takiego motywu”.
21 sierpnia, czwartek
Krótka pamięć Piechocińskiego
Internauci są złośliwi. Przypomnieli prezesowi PSL, wicepremierowi i ministrowi gospodarki Januszowi Piechocińskiemu złożoną publicznie w programie „Czarno na białym” (TVN 24) obietnicę. Zapewniał: „Do 20 sierpnia afera ma zostać całkowicie wyjaśniona przez aparat państwa. Jeśli nie, to doprowadzę do przedterminowych wyborów i mówię to jako lider koalicyjnej partii”. I co? „Obiecanki cacanki – polityka to jedno wielkie kłamstwo” – podsumował jeden z internautów.
Kolejne "Zapiski z tygodnia" ukażą się w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który od poniedziałku będzie dostępny w kioskach.
Z długą bronią
Uciekłem od świata w góry, by zaszyć się i pisać książkę „Afera podsłuchowa. Taśmy Wprost” (współautor Michał Majewski). Patrzyłem na Giewont, gdy rozległ się dzwonek telefonu. Dzwoniła pani prokurator. – Zgodnie z tym, co piszecie w tygodniku w sprawie dokumentów WSI, jesteście skłonni je nam wydać – usłyszałem. Potwierdziłem. – Inaczej musielibyśmy przyjść z nakazem wydania, z policją i długą bronią – dodała i od razu wyjaśniła, by nie zabrzmiało to jak groźba: – Takie są przepisy. – Najwcześniej mogę być po godzinie 17 we wtorek – odparłem. – Niestety wtedy już tajna kancelaria jest nieczynna. Więc środa rano? – Tak. – Zapraszam na trzecie piętro, pokój… Ciekawe. Rację miał minister Marek Biernacki, który mówił, że o tej porze, kiedy u nas w redakcji było ABW z prokuraturą (18 czerwca br.) i zdecydowało się na siłowe rozwiązanie, żadna tajna kancelaria nie pracowała. Więc gdzie miały trafić mój laptop i inne komputery redakcyjne?
Sikorski jednak zapłacił
Radosław Sikorski zwrócił jednak Ministerstwu Spraw Zagranicznych kwotę 1352,25 zł za kolację z Jackiem Rostowskim. Kolacja odbyła się w restauracji Amber Room w Pałacu Sobańskich 15 stycznia 2014 r. Przypomnijmy, jak opisywaliśmy to spotkanie polityków: „Radosław Sikorski czeka na Jacka Rostowskiego, popijając szampana. Były wicepremier przychodzi spóźniony. Również zamawia szampana. [...] Sikorski przegląda kartę win. Rostowski pyta o specjały. [...] Panowie nie mogą się zdecydować, czy lepsze są pierogi z farszem z królika, golonka glazurowana, pierożki cielęce, foie gras czy tatar z tuńczyka. Ostatecznie minister spraw zagranicznych zamawia zupę z dyni i krwistą polędwicę wołową. [...] Były wicepremier decyduje się na foie gras i comber z królika. [...] Do posiłku Sikorski proponuje bardzo drogie wino Pomerol z, jak mówi, kryzysowego 2008 r. [...] Sikorski wyraża zaniepokojenie brakiem porto w ofercie restauracji. Kelner zapewnia, że portugalskie wino jest dostępne. Minister martwi się ceną. Ta jest zdecydowanie za wysoka. Po chwili namysłu panowie jednak zamawiają po dwa kieliszki”. Długo opierał się minister Sikorski, aż wreszcie uznał, że posługiwanie się służbową kartą było w tym wypadku niestosowne, bo za ekstrawagancką kolację zapłacili podatnicy. Agnieszka Burzyńska, która opisywała sprawę, skomentowała na Twitterze: „Czytam, że RS zapłacił za posiłek w knajpie z własnej kasy. Ho, ho! Doniosłe i heroiczne”.
20 sierpnia, środa
Obyło się bez wejścia
Godzina dziewiąta rano, z redaktorem Michałem Majewskim stawiam się w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie. Powód? Po publikacji w tygodniku „Wprost” artykułu „Ściśle tajne akta Macierewicza” prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie ujawnienia informacji z klauzulą „ściśle tajne”. Przekazałem pendrive’a z kopiami dokumentów będących podstawą stworzenia aneksu do raportu z weryfikacji WSI. Tym razem współpraca ze śledczymi w sprawie przekazania dowodów odbyła się bez zarzutu.
Porażka organów ścigania
Śledztwo w sprawie Edwarda Mazura, który podejrzany był o zlecenie i podżeganie do zabójstwa gen. Marka Papały, po 16 latach zostało umorzone. Niektórzy się zdziwili. Wiele lat temu pisałem w artykułach i książce „Zabić Papałę”, że trop Mazura to uliczka donikąd. Warto przypomnieć dlaczego. Do 2000 r. Mazura pięciokrotnie przesłuchiwano w charakterze świadka, a 27 lutego 2002 r. został zatrzymany jako osoba podejrzana o nakłanianie do zabójstwa Marka Papały. Powodem były zeznania Artura Zirajewskiego, ps. Iwan (w styczniu 2010 r. zmarł nagłą śmiercią w gdańskim areszcie), który opowiedział, że na początku 1998 r. Nikodem Skotarczak, ps. Nikoś (słynny gangster z Trójmiasta), pytał go, czy zna kogoś, kto mógłby zabić „grubego psa z Warszawy”. Wykonawca miał dostać 40 tys. dolarów. Wkrótce doszło do kolejnego spotkania w restauracji hotelu Marina, gdzie mieli być także „Słowik” (jeden z liderów gangu pruszkowskiego) i Mazur. Według „Iwana” rozmawiali o szczegółach planowanego zabójstwa. W czasie zatrzymania Edward Mazur został okazany Zirajewskiemu. Mazurowi kazano założyć jaskrawoczerwoną bluzę. – Do identyfikacji stanęły jeszcze trzy inne osoby. Wszystkie były co najmniej 15 lat młodsze ode mnie – relacjonował Mazur przed sądem w Chicago. Amerykański sędzia, oddalając wniosek o ekstradycję, podsumował: „Równie dobrze można było umieścić na jego piersi tarczę strzelniczą lub zawiesić mu nad głową tabliczkę z napisem: »Wybierz mnie!«. Identyfikacja dokonana przez Zirajewskiego nigdy nie zostałaby uznana w naszym kraju”. Mazur po nocy spędzonej w policyjnej izbie zatrzymań został wypuszczony. Następnego dnia opuścił Polskę. Nie wrócił już nigdy. W maju 2005 r. wydano za nim list gończy i wniosek o ekstradycję. W październiku 2006 r. został aresztowany. Po dziewięciu miesiącach procesu ekstradycyjnego sędzia Arlander Keys stwierdził, że „nie może wydać obywatela Stanów Zjednoczonych na podstawie słów prokuratora, którym towarzyszą bezpodstawne zarzuty oraz niczym niepoparte i niewiarygodne dowody rzeczowe”. Mazur opuścił areszt. Amerykański sędzia, od - dalając polski wniosek ekstradycyjny, nazwał Zirajewskiego „łotrem i notorycznym kłamcą”. Dlaczego polscy śledczy tego nie zauważyli? Moi rozmówcy, policyjni analitycy i prokuratorzy także tego nie rozumieli. Zeznania Zirajewskiego były według nich niewiarygodne. W materiałach operacyjnych jest kserokopia pamiętnika, który Zirajewski prowadził w areszcie śledczym. Napisał w nim: „Przez pół roku jeździłem do prokuratury, chętnie opowiadając o różnych bzdurach […], a oni byli tym tak zafascynowani, że udostępniali mi kontakt z Madzią [dziewczyna „Iwana”– S.L.]”. Analitycy policyjni zwracali uwagę, że w śledztwie nie natrafiono na informacje, które uprawdopodobniały udział Mazura w zleceniu zabójstwa. Analiza billingów jego telefonu wykazała, że w czasie, kiedy miało dojść do spotkania w gdańskiej Marinie, żadne połączenie nie było wykonywane z rejonu Gdańska. Mazur przedłożył także dokumenty z biura turystycznego Berlitz świadczące o tym, że od 5 do 12 kwietnia 1998 r. był z rodziną na Kajmanach. Podsumowując, analitycy zauważyli, że chociaż prowadził on w Polsce niejasne interesy, nie miał powodu, aby zlecać zabójstwo policjanta: „Pomimo przesłuchania osób zarówno przyjaznych, jak i otwarcie wrogich Mazurowi dotychczas nie uprawdopodobniono istnienia takiego motywu”.
21 sierpnia, czwartek
Krótka pamięć Piechocińskiego
Internauci są złośliwi. Przypomnieli prezesowi PSL, wicepremierowi i ministrowi gospodarki Januszowi Piechocińskiemu złożoną publicznie w programie „Czarno na białym” (TVN 24) obietnicę. Zapewniał: „Do 20 sierpnia afera ma zostać całkowicie wyjaśniona przez aparat państwa. Jeśli nie, to doprowadzę do przedterminowych wyborów i mówię to jako lider koalicyjnej partii”. I co? „Obiecanki cacanki – polityka to jedno wielkie kłamstwo” – podsumował jeden z internautów.
Kolejne "Zapiski z tygodnia" ukażą się w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który od poniedziałku będzie dostępny w kioskach.