Ego Rostowskiego

Dodano:
- Nie możesz przecież zatrudnić na stanowisko głównego doradcy człowieka, który cię irytuje. Na dodatek tak roszczeniowego. Sprzeciw PSL-u skrócił męczarnie Ewy.
I tyle w tej sprawie - podsumowują zamieszanie wokół Jacka Rostowskiego współpracownicy Ewy Kopacz.

Były minister finansów miał zostać głównym doradcą nowej premier. Wszystko było ustalone: minister bez teki, gabinet w Kancelarii premiera, nominacja wkrótce. Trzeba przecież zagospodarować byłego wicepremiera, speca od finansów z politycznymi ambicjami. Tyle tylko, że Kopacz to nie Tusk. Szybko zaczęło zgrzytać pomiędzy szefową rządu a jej przyszłym najbliższym współpracownikiem. Pierwsze "objawy" pojawiły się przy tworzeniu expose.

- Rostowski co chwilę zgłaszał jakieś swoje pomysły, ale niemal wszystkie wypadły z wystąpienia Kopacz. Oni się nie rozumieją kompletnie. Ewa chce doradcy a nie faceta, który mentorskim tonem będzie ją pouczał - mówi polityk Platformy i przypomina anegdotę, kiedy ośmielił się zwrócić do Rostowskiego per panie ministrze. Usłyszał: "chyba panie premierze".

Po expose było już tylko gorzej. Były minister finansów uparł się, że musi być ministrem konstytucyjnym. - Ludowcy, którzy pamiętają wszelkie krzywdy wyrządzone przez Rostowskiego powiedzieli: no way - opowiada poseł PO.

Były minister finansów mógł oczywiście pozostać w KPRM w randze sekretarza stanu. Ale sekretarz stanu dla Rostowskiego to dużo... za mało...
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...