Jarosław może się zdziwić
Dodano:
- Z Tuskiem było łatwiej. Zabawa w wyborcze "pseudo- pojednawcze" gesty była bardziej przewidywalna - wzdycha współpracownik Jarosława Kaczyńskiego.
To komentarz do zapowiedzi premier, że podczas następnego posiedzenia sejmu Ewa Kopacz pojawi się na klubie PiS i nie będzie stawiała żadnych warunków. - Tusk powiedziałby, że nie ma czasu, bo kalendarz i tyle. Politycy PiS mogliby opowiadać, że nic się nie zmieniło, że szef rządu lekceważy największą partię opozycyjną. Jednym zdaniem Ewa pozamiatała Jarosława - cieszy się poseł PO.
Z całą pewnością w tym wyreżyserowanym spektaklu Kopacz zdobyła dziś punkt przewagi. Z całą pewnością widać również, że PiS-owi trudniej grać w znaną grę na nowych zasadach. - Ewa to nie Donald. Jak ją znam, to nawet jeśli jej współpracownicy nie dogadają się ze współpracownikami Kaczyńskiego co do obecności na klubie, to ona jest gotowa pójść na ten klub, zapukać do drzwi i powiedzieć: jestem. Tak jak kiedyś zrobiła Grupińskiemu - opowiada współpracownik szefowej rządu, nawiązując do historii z niedalekiej przeszłości.
- Ewa jeszcze jako marszałek Sejmu próbowała się skontaktować z szefem klubu PO Rafałem Grupińskim. Gdy ten nie odpowiadał ani na telefony ani na sms-y, po prostu wyszła ze swojego gabinetu i pomaszerowała do Rafała. Rafał był bardzo zdziwiony. Jarosław też może się zdziwić. Oni nie zauważyli albo nie chcą zauważyć, że przeciwnik się zmienił - podsumowuje.
W Prawie i Sprawiedliwości tę zmianę oczywiście zauważono, tylko na razie nie znaleziono żadnej recepty.
Z całą pewnością w tym wyreżyserowanym spektaklu Kopacz zdobyła dziś punkt przewagi. Z całą pewnością widać również, że PiS-owi trudniej grać w znaną grę na nowych zasadach. - Ewa to nie Donald. Jak ją znam, to nawet jeśli jej współpracownicy nie dogadają się ze współpracownikami Kaczyńskiego co do obecności na klubie, to ona jest gotowa pójść na ten klub, zapukać do drzwi i powiedzieć: jestem. Tak jak kiedyś zrobiła Grupińskiemu - opowiada współpracownik szefowej rządu, nawiązując do historii z niedalekiej przeszłości.
- Ewa jeszcze jako marszałek Sejmu próbowała się skontaktować z szefem klubu PO Rafałem Grupińskim. Gdy ten nie odpowiadał ani na telefony ani na sms-y, po prostu wyszła ze swojego gabinetu i pomaszerowała do Rafała. Rafał był bardzo zdziwiony. Jarosław też może się zdziwić. Oni nie zauważyli albo nie chcą zauważyć, że przeciwnik się zmienił - podsumowuje.
W Prawie i Sprawiedliwości tę zmianę oczywiście zauważono, tylko na razie nie znaleziono żadnej recepty.