Męski poród? W Chinach odbywa się regularnie
Dodano:
Stare przysłowie głosi, że gdyby to mężczyźni musieli rodzić i zajmować się dziećmi, świat wyginąłby dawno temu. To prawda. Mężczyźni przechodzący specjalną symulację urodzeń po prostu wymiękają.
Kobiety znają ten ból, mężczyźni tylko o nim słyszeli. Według zapewnień matek, ból i dyskomfort odczuwany zazwyczaj przez kobiety podczas porodu jest nie do wytrzymania. Jednak niezależnie od tego, jak bardzo kochamy swoich życiowych partnerów, w chwili porodu kobieta zostaje ze swoim bólem sama. Co więcej, nasza paternalistyczna kultura przez wieki przyjmowała, że rodzenie dzieci to dla kobiety obowiązek, tak samo jak macierzyństwo. W efekcie wielu mężczyzn nie doceniało ile poświęcenia musi włożyć w kobieta w donoszenie ciąży i urodzenie dziecka. Wielu nie docenia tego także dzisiaj. Mężczyźni postrzegający macierzyństwo przez pryzmat świadomego wyboru kobiety to – według badań różnych instytucji feministycznych – w dalszym ciągu mniejszość.
Jak zmienić ten stan rzeczy? Dzięki umożliwieniu mężczyznom doświadczenia porodu na sobie. Na ten pomysł wpadli Chińczycy, którzy dzięki regularnemu przeczołgiwaniu panów przez „poród” transmitowany na żywo działają na rzecz wzajemnego szacunku w setkach milionów chińskich rodzin. Dobrą okazją do zorganizowania zbiorowego rodzenia mężczyzn jest Dzień Matki. Choćby w tym roku z tej okazji jedna z chińskich telewizji zorganizowała telewizyjne show, w których udział wzięło 20 ochotników.
Organizatorzy wyszli z założenia, że najbliższa koszula ciału, a jeszcze bliższe – elektrody. Rozłożonym w pozycji półleżącej mężczyznom przypięto do brzucha elektrody, które wywoływały spięcia brzucha. Panowie mogli doświadczyć 10 poziomów bólu odczuwanych przez kobiety w czasie porodu. Nad głową mieli kamery telewizji, a pod ręką czerwony przycisk pozwalający na przerwanie eksperymentu. Do dyspozycji mieli również mikrofon – do którego mogli swobodnie krzyczeć z bólu. I krzyczeli.
– Nie dałem rady przy poziomie ósmym – mówił jeden z uczestników. – Dopiero teraz zrozumiałem, dlaczego moja żona podczas porodu błagała o środki uśmierzające ból – dodawał inny. Najtwardszy okazał się ojciec trojaczków, niejaki Zhou Nan. – Chciałem w pełni zrozumieć, przez co przechodziła moja żona podczas porodu, dlatego się nie poddałem – wyznał mediom. – To było okropne, głęboko podziwiam wszystkie matki.
Podobne praktyki uświadamiające prowadzą regularnie chińskie szpitale, np. szpital w Jinan w prowincji Shandong. Jak przyznają pracownicy placówki, część mężczyzn godzi się na symulację dobrowolnie, a część jest przymuszana przez partnerki, pragnące nauczyć ich empatii.
Co ciekawe, ból doświadczany podczas symulacji porodów nie jest zazwyczaj dłuższy, niż 30 sekund. Niestety, kobiety często doświadczają go przez wiele długich godzin. Choć na taką skalę jak w Chinach nikt na Zachodzie nie używa elektrowstrząsów w celach feministycznych, to w Internecie można znaleźć telewizyjne nagrania, w których chiński wyczyn powtarzany jest w Europie. – Mamo, jeśli musiałaś przez to przejść z mojego powodu, to bardzo cię przepraszam – mówi jeden z Europejczyków poddanych zabiegowi „rodzenia”.
Najwyraźniej męskie gadanie o “słabszej płci” należałoby wreszcie odłożyć do lamusa.
A tak „rodzili” mężczyźni z Holandii
Jak zmienić ten stan rzeczy? Dzięki umożliwieniu mężczyznom doświadczenia porodu na sobie. Na ten pomysł wpadli Chińczycy, którzy dzięki regularnemu przeczołgiwaniu panów przez „poród” transmitowany na żywo działają na rzecz wzajemnego szacunku w setkach milionów chińskich rodzin. Dobrą okazją do zorganizowania zbiorowego rodzenia mężczyzn jest Dzień Matki. Choćby w tym roku z tej okazji jedna z chińskich telewizji zorganizowała telewizyjne show, w których udział wzięło 20 ochotników.
Organizatorzy wyszli z założenia, że najbliższa koszula ciału, a jeszcze bliższe – elektrody. Rozłożonym w pozycji półleżącej mężczyznom przypięto do brzucha elektrody, które wywoływały spięcia brzucha. Panowie mogli doświadczyć 10 poziomów bólu odczuwanych przez kobiety w czasie porodu. Nad głową mieli kamery telewizji, a pod ręką czerwony przycisk pozwalający na przerwanie eksperymentu. Do dyspozycji mieli również mikrofon – do którego mogli swobodnie krzyczeć z bólu. I krzyczeli.
– Nie dałem rady przy poziomie ósmym – mówił jeden z uczestników. – Dopiero teraz zrozumiałem, dlaczego moja żona podczas porodu błagała o środki uśmierzające ból – dodawał inny. Najtwardszy okazał się ojciec trojaczków, niejaki Zhou Nan. – Chciałem w pełni zrozumieć, przez co przechodziła moja żona podczas porodu, dlatego się nie poddałem – wyznał mediom. – To było okropne, głęboko podziwiam wszystkie matki.
Podobne praktyki uświadamiające prowadzą regularnie chińskie szpitale, np. szpital w Jinan w prowincji Shandong. Jak przyznają pracownicy placówki, część mężczyzn godzi się na symulację dobrowolnie, a część jest przymuszana przez partnerki, pragnące nauczyć ich empatii.
Co ciekawe, ból doświadczany podczas symulacji porodów nie jest zazwyczaj dłuższy, niż 30 sekund. Niestety, kobiety często doświadczają go przez wiele długich godzin. Choć na taką skalę jak w Chinach nikt na Zachodzie nie używa elektrowstrząsów w celach feministycznych, to w Internecie można znaleźć telewizyjne nagrania, w których chiński wyczyn powtarzany jest w Europie. – Mamo, jeśli musiałaś przez to przejść z mojego powodu, to bardzo cię przepraszam – mówi jeden z Europejczyków poddanych zabiegowi „rodzenia”.
Najwyraźniej męskie gadanie o “słabszej płci” należałoby wreszcie odłożyć do lamusa.
A tak „rodzili” mężczyźni z Holandii