Ucho igielne

Dodano:
Każda selektywna danina na rzecz państwa i każde świadczenie od państwa, które nie należy się wszystkim obywatelom to swoisty manifest moralny rządzących. Pokazuje jakie wartości są dla decydentów istotne, jakie grupy społeczne, wiekowe czy zawodowe należy wspierać i kosztem których. Taka aksjologia finansowa w dzisiejszych czasach to europejski standard. Wicepremier Piotr Gliński wprowadza do tych standardów dodatkowy imperatyw moralny, apeluje by zamożni nie pobierali należnych świadczeń na dzieci.
PiS obiecał w kampanii 500 złotych na dziecko i obietnice zamierza spełnić. Mogło się wydawać, że będzie jak zwykle z obietnicami wyborczymi: zastaliśmy nie tylko kraj ale i budżet w ruinie więc nie da rady, jeśli już to na małe dzieci czyli do 115 cm, itp. Ale nie, rząd chce pokazać, że jest słowny, konsekwentny i stanowczy pod każdym względem. Obietnica jest dość kosztowna więc wicepremier apeluje: „proszę państwa nie bierzcie tych pieniędzy, skoro nie musicie”.

Pachnie to szantażem moralny, tanim kaznodziejstwem z nawiązaniem do biblijnego przesłania: „ prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne, niż bogaty wejdzie do Królestwa Niebieskiego” . Wyobraźmy sobie działacza PiS z Działdowa, który za zasługi objął stanowisko państwowe z pensją w Działdowie niewyobrażalnie wysoką. Naiwniak pobiera świadczenie nie przejmując się apelem profesora, media to ujawniają. Dramat, koniec politycznej kariery, na szczęście prawo kanoniczne nie zakłada ekskomuniki w tej sprawie. Wyobraźmy sobie biznesmena z Rzeszowa. Zarabia miliony a pięć stówek bierze, i to na dziecko, które ma z kochanką - grzmi lokalna, konserwatywna prasa ilustrując tekst zdjęciem (żona, kochanka, dwójka dzieci, dwa koty).

Wcześniejsze wersje programu Rodzina 500 plus zakładały, że pieniędzy nie otrzymają najbogatsi (opinia ministerstwa finansów) ale się z tego wycofano. Jak wyjaśnia profesor Gliński, z powodów biurokratycznych, „ żeby nie walczyć z tymi oświadczeniami, że każdy musi udowadniać, ile zarabia”. Panu profesorowi wypada więc przypomnieć, że Polsce każdy musi udowadniać ile zarabia odprowadzając co miesiąc podatek dochodowy. Wystarczyłoby zatem - podobnie jak we Francji - wprowadzić odpis podatkowy na dziecko/dzieci i po sprawie. W przypadku bardzo niskich wynagrodzeń urząd skarbowy musiałby dopłacić różnicę ale to nie duży problem.

Większym będzie płacenie świadczeń przez urzędy miasta i gminy, ośrodki pomocy społecznej lub gminne centra, które trzeba stworzyć zatrudniając armię urzędników. A takie są plany. Urzędy skarbowe już istnieją i śmiało mogą podjąć nowe zadanie. Przy okazji poprawiając swój wizerunek z instytucji nie tylko ściągających daniny ale też dających świadczenia.

Rodzina 500 plus jest na etapie konsultacji społecznych. „Mamy parę miesięcy na rozmowę z Polakami” - deklaruje wicepremier. Skoro tak, to podsuwam proste rozwiązanie: świadczenie rozliczane wraz z podatkami, proste i tanie, umożliwiające łatwą selekcję grupy tych, którym realnie jest potrzebne. Po co ktoś ma płacić 500 złotych podatku do jednego urzędu aby jednocześnie pobrać tę samą kwotę z innego. Kompletna bzdura, chociaż mniejsza niż apelowanie do zamożnych o rezygnację z należnego świadczenia. Takie apele w PRL-u zwano dniami czynu społecznego. Miałem problemy w liceum odmawiając grabienia liści.



Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...