Putin: wyjaśnimy biesłańską tragedię
W spotkaniu, które trwało ponad dwie godziny, uczestniczyły m.in. cztery przedstawicielki komitetu społecznego Matki Biesłanu, walczącego o ujawnienie prawdy o tym dramacie i ukaranie winnych.
"Wszystkie okoliczności powinny być wnikliwie zbadane, a opinia publiczna zapoznana z wynikami śledztwa. Będziemy do tego dążyć i na pewno uda nam się to osiągnąć" - oświadczył prezydent.
Putin dodał, że "zgadza się z tymi, którzy uważają, że nie może być pobłażania dla osób nierzetelnie traktujących swoje obowiązki".
Prezydent oświadczył również, że żadne państwo świata nie jest obecnie w stanie zapewnić bezpieczeństwa swoim obywatelom.
"Rozwinięte, potężne państwa z funkcjonującą gospodarką, ze sprawnie działającymi służbami specjalnymi nie są w stanie zapobiec aktom terrorystycznym" - zauważył, przypominając zamachy w Nowym Jorku, Madrycie i Londynie.
"A co dopiero nasz kraj, który poniósł ogromne straty wskutek rozpadu ZSRR, w gospodarce i systemie społecznym" - powiedział Putin.
Prezydent wyjaśnił też, że nie mógł wcześniej spotkać się z rodzinami ofiar Biesłanu, gdyż czekał na "obiektywne dane ze śledztwa" w sprawie ataku terrorystów na szkołę.
Na razie nie wiadomo, co Putinowi powiedzieli bliscy zabitych dzieci.
Przed wyjazdem do Moskwy aktywistki Matek Biesłanu mówiły, że zaproponują prezydentowi, aby wystąpił w charakterze świadka w toczącym się przed Sądem Najwyższym Osetii Północnej procesie Nurpaszy Kułajewa, jedynego schwytanego uczestnika ataku na szkołę, i opowiedział, co osobiście zrobił wtedy, aby uratować zakładników.
Ich zdaniem, do tragicznych wydarzeń w Biesłanie doprowadziły zaniedbania ze strony władz - zarówno republikańskich, jak i federalnych. Wśród winnych tragedii wymieniają również Putina.
ss, pap