Dymisja Kurojedowa
Gwoździem do trumny dla admirała Kurojedowa stał się wypadek w sierpniu tego roku miniokrętu AS-28 "Priz", który uwiązł na Morzu Beringa u wybrzeży Kamczatki zaplątany w liny podwodnej anteny radiolokacyjnej i sieci rybackie. Siedmioosobową załogę wydobyto na powierzchnię po czterech dniach, głównie dzięki brytyjskim ratownikom, kiedy prasa nagłośniła dramat marynarzy. W ciągu prawie ośmiu lat, gdy admirał Władimir Kurojedow stał na czele rosyjskiej floty wydarzyły się jeszcze inne poważne katastrofy. W 2000 r. doszło do tragedii okrętu podwodnego "Kursk", w której zginęło 118 marynarzy. W 2003 r. zatonął podczas swojego ostatniego rejsu do bazy w pobliżu Murmańska przeznaczony już do złomowania okręt podwodny K-159. Z katastrofy uratował się tylko jeden marynarz spośród dziesięcioosobowej załogi. Po tragedii "Kurska" Kurojedow złożył dymisję, ale Putin jej wówczas nie przyjął. Odpowiedzialnością za obydwa te wypadki zostali obarczeni dowodzący Flotą Północną.
W ubiegłym roku spore zamieszanie wywołała wypowiedź admirała Kurojedowa, który oświadczył, że rosyjski krążownik atomowy jest w tak złym stanie technicznym, że może "eksplodować w każdej chwili". Jeszcze tego samego dnia admirał zdementował te informacje.
em, pap