Połowa ministerstw dla Platformy (aktl.)
Jak poinformował Marcinkiewicz, PiS zaproponowało PO ministerstwa: Spraw Zagranicznych (po połączeniu z Urzędem Komitetu Integracji Europejskiej), Obrony Narodowej, Finansów lub Skarbu, Gospodarki, Rozwoju, Zdrowia, Sportu oraz Edukacji i Nauki.
"To jest równowaga, nawet ze wskazaniem na PO" - podkreślił Marcinkiewicz. Dodał, że "otrzymuje uwagi ze strony kolegów z PiS, że uczynił przechył w stronę Platformy". Odniósł się w ten sposób do wypowiedzi liderów PO, którzy wzywali PiS, aby w rozmowach o tworzeniu rządu traktowało ich partię jak partnera.
Marcinkiewicz zaznaczył, że jest przekonany, iż w środę zostanie wybrany marszałek Sejmu. Jego zdaniem, będzie to lider PO Donald Tusk. "Jestem przekonany, że Donald Tusk zgodzi się zostać marszałkiem Sejmu, drugą osobą w państwie, która będzie miała bezpośredni wpływ na proces rządzenia państwem, a więc także na funkcjonowanie koalicji" - ocenił. Dodał, że Tuskowi się to należy.
Pytany, jaki resort zaproponował Rokicie, Marcinkiewicz odpowiedział, że "jest osiem resortów do wyboru" i że odbył w tej sprawie już rozmowę z Rokitą. Dodał, że zamierzają wrócić do niej w środę. Poinformował, że zaproponował również, "aby w czterech resortach, które są dla państwa niezmiernie istotne, była większa równowaga pomiędzy koalicjantami, żeby koalicjant miał sekretarza stanu". Chodzi o MSZ, MSWiA, MON i Ministerstwo Finansów.
Marcinkiewicz zaznaczył, że jego "determinacja do utworzenia tej koalicji (PiS-PO) jest wielka" i że przez cały wtorek pilnował pracy zespołów negocjacyjnych, "aby ani na chwilę nie przerywały tej pracy". Komentując poniedziałkową wypowiedź Rokity, który powiedział, że "PiS-owi przewróciło się w głowie", Marcinkiewicz ocenił, że to "metoda negocjacji".
"Zawsze każdy negocjator z jednej strony, aby ugrać jak najwięcej, próbuje podchodzić takimi słowy albo grozić zerwaniem rozmów(...). Ja na takie sprawy jestem zupełnie nieczuły" - podkreślił. Dodał, że wypowiedź Rokity o tym, że propozycja podziału resortów pomiędzy PiS a PO jest niesatysfakcjonująca, traktuje również jako element negocjacji.
Marcinkiewicz potwierdził, że służby specjalne będą podlegać premierowi i "nie ma innej możliwości". "Ja rozumiem, że ktoś może uważać, że ja jestem +wyciągnięty z kapelusza+, że będę słabym premierem. Nie. Ja jestem człowiekiem cierpliwym i spokojnym, ale na głowę wchodzić sobie nie pozwolę, a jak ktoś wejdzie, może się pośliznąć" - podkreślił Marcinkiewicz.
ss, pap