"Umowa programowa" z PO? (aktl.)
"Wraz z poparciem mojego gabinetu przez klub PO, podpisałbym pisemne zobowiązanie do realizacji wspólnie uzgodnionego programu" - napisał Marcinkiewicz w liście do Tuska, którego kopię przekazano dziennikarzom. Jak powiedział premier na środowej konferencji prasowej, umowa ta "zawierałaby wszystkie sprawy, które wiążą się z budżetem, ustawami okołobudżetowymi".
Według Marcinkiewicza, "umowa zobowiązywałaby rząd do przedstawienia w odpowiednim czasie odpowiednich uregulowań ustawowych". "A klub PO wsparłby w głosowaniach tak skonstruowany budżet, jak i ustawy, których ta umowa by dotyczyła" - podkreślił.
Premier podkreślił, że umowa "wymieniałaby imiennie ustawy i sprawy, które rząd realizowałby w ciągu dwóch bądź trzech miesięcy również przy poparciu PO". Zaznaczył, że nie byłby to "mgławicowy program, tylko podpisana umowa".
Jak czytamy w liście do szefa PO, umowa ta "podlegałaby wspólnej ocenie klubów PO i PiS, a także rządu, po uchwaleniu budżetu państwa". Marcinkiewicz określił umowę jako "bardzo honorową". Według niego, może ona być testem, czy wspólne rządzenie i realizacja programu przez PiS i PO jest możliwe.
Premier zadeklarował, że na "obecnym etapie" rząd nie planuje wymienić "nawet wszystkich dotychczasowych wiceministrów". "Na tym etapie rządzenia takiej potrzeby nie ma. (...) Gwarantuję jednak, że zawsze będziemy wymieniać ludzi niekompetentnych i nieuczciwych" - podkreślił. Jak dodał, "to nie będzie +miotła+, ani czystka, ale zwykła polityka kadrowa".
Pytany, dlaczego w rządzie nie ma wicepremiera i czy jest to gest w stosunku do PO, odparł: "Tak, rzeczywiście, nie powołaliśmy wicepremiera, bo jesteśmy cały czas otwarci na dyskusję z PO".
Marcinkiewicz poinformował także, że zaproponował wszystkim klubom parlamentarnym spotkania w przyszłym tygodniu. Rozmowy miałyby się odbywać 8 i 9 października. Premier chce "przedstawić program swojego rządu oraz odpowiedzieć na wszystkie (...) pytania" - tak, aby każdy poseł "mógł merytorycznie przygotować się do dyskusji na temat poparcia" gabinetu.
Premier, odpowiadając na pytanie o podjętą przez rząd reformę służb specjalnych oraz służb MSWiA, powiedział, że "natrafił na elementy buntu w różnych miejscach". Nie zdradził szczegółów. Podkreślił, że nowa ekipa rządowa jest bardzo zdeterminowana, by przeprowadzić zmiany w służbach specjalnych, których oczekuje też opinia publiczna.
Dodał, że to początek reformy służb specjalnych - zarówno cywilnych, jak i wojskowych. Zapewnił, że nie narazi ona państwa na niebezpieczeństwo, a "wszyscy ci, którzy dobrze służą, będą mogli nadal służyć".
Premier poinformował, że w środę podpisał rozporządzenie nadające kompetencje ministrowi - koordynatorowi ds. służb specjalnych Zbigniewowi Wassermannowi. "Dla bezpieczeństwa państwa jestem przekonany, że istnieje niezbędna konieczność, aby było w Polsce miejsce, gdzie zbierane są i koordynowane wszystkie informacje" - powiedział premier.
Dopytywany o zakres obowiązków koordynatora, Marcinkiewicz odparł: "Wynikają one z mojego nadania. Służby specjalne podlegają bezpośrednio premierowi, a ja dobrałem sobie współpracownika odpowiedniego do skoordynowania pracy służb specjalnych".
Premier podkreślił, że jego rząd "zmieni politykę zagraniczną Polski w taki sposób, żeby umocnić pozycję Polski". Jak podkreślił, jest przekonany, że nowy szef MSZ Stefan Meller "jest dobrym realizatorem i osobą kreującą tę zmianę polityki"
ks, pap