Tragedia na Bałtyku (aktl.)
Dwaj marynarze pracowali przy urządzeniu trzymającym linę holowniczą, gdy pękł jeden z elementów urządzenia. Nagle zwolniona napięta stalowa lina uderzyła obydwu marynarzy, wyrzucając ich do wody.
Po około godzinie poszukiwań duński helikopter odnalazł w morzu jednego z nich. Był ranny i nieprzytomny. Przetransportowany do uniwersyteckiego szpitala w szwedzkim Lundzie, zmarł tam około godziny 16, nie odzyskując przytomności.
Poszukiwania drugiego kontynuowano. Przerwano je gdy - jak powiedział PAP rzecznik Morskiego Centrum Ratowniczego w Goeteborgu Peter Lindqvist - nie było już szans, by żył. Temperatura wody w tym rejonie wynosi zaledwie 8 stopni.
"Jaguar" był w drodze z Gdyni do Rotterdamu, holując kadłub statku z polskiej stoczni. Holownik przerwał rejs i zakotwiczył przy szwedzkim brzegu. Z załogą statku nawiązał kontakt Konsulat Generalny RP w Malmoe, udzielając pomocy prawnej.
Przedstawiciele szwedzkiej służby ochrony wybrzeża po dokonaniu oględzin na polskim statku stwierdzili, że to tragiczne wydarzenie było wypadkiem i nie ma żadnych podejrzeń o przestępstwo.
ks, pap