Norwegia ostrzega przed polskim mięsem
Jednocześnie norweskie władze sanitarne podały, że nie wierzą wynikom polskich badań żywności.
"Wysłaliśmy ostrzeżenie do całej branży mięsnej na terenie UE, przestrzegając przed polską firmą Biernacki-Agro Rydzyna" - powiedział w poniedziałek Morten Fredriksen, dyrektor firmy Frysekompaniet, która jest dystrybutorem polskiego mięsa w południowej Norwegii.
W chłodniach firmy znajduje się w dalszym ciągu partia 100 ton polskiego mięsa, którego sprzedaż wstrzymał Norweski Urząd Kontroli Żywności.
Stein Bringeland, dyrektor laboratorium analizującego próbki żywności w prowincji Sondre Vestfold, powiedział dziennikowi "Oestlandetsblad", że nie wierzy polskim kontrolom żywności i atestom.
"Polskie władze prowadzą kontrolę mięsa w taki sam sposób jak my, lecz pytaniem jest, czy możemy wierzyć wynikom badań z Polski. W rachubę wchodzi wszystko, od źle lub niedokładnie przeprowadzonych testów aż do fałszowania ich wyników".
Norweska telewizja publiczna i radio NRK podały w poniedziałek, że "władze norweskie są przekonane, że niewystarczająca kontrola żywności w Polsce jest przyczyną pojawienia się na norweskim rynku mięsa skażonego salmonellą. Polski eksporter może się spodziewać kar w takiej wysokości, że im nie sprosta".
Gazeta przypomina jednak, że "polskie mięso było kontrolowane przed wysłaniem go z Polski oraz podczas wjazdu do Norwegii, w Larvik, lecz nie było żadnych zastrzeżeń".
Importerem mięsa jest firma Skandia Foods AS z Larvik w zachodniej Norwegii, która importuje mięso z całego świata. Firma sprowadziła w lecie 280 ton mięsa z Polski, które rozesłano do dystrybutorów na terenie całego kraju.
Egil Andreas Johannesen powiedział "Oestlandetsblad", że "salmonellę wykryto w siedmiu z 18 partii polskiego mięsa, mimo że było ono kontrolowane w Polsce".
Norweskie media już od ponad miesiąca piszą codziennie o "polskim mięsie skażonym salmonellą", mimo że dopiero 10 listopada Norweski Urząd Kontroli Żywności potwierdził salmonellę w polskim mięsie.
ss, pap