Złoty koszmar eksportera
Dodano:
W ciągu najbliższych sześciu miesięcy euro może spaść poniżej 4 zł, a dolar do 3 zł.
Taki scenariusz jest realny, jeżeli dotychczasowe tempo wzmacniania złotego zostanie utrzymane - potwierdzają analitycy walutowi. A dyrektorzy finansowi firm coraz częściej zabezpieczają się przed stratami kursowymi.
- Rynek lubi okrągłe liczby, a bliskość przełamania poziomów 3 zł i 4 zł może działać na inwestorów jak magnes. W dodatku ostatnie wypowiedzi Krzysztofa Rybińskiego, wiceprezesa NBP, o możliwości interwencji na rynku walutowym mogą paradoksalnie przynieść odwrotny do zamierzonego skutek. Inwestorzy zechcą testować poziom, który będzie do zaakceptowania dla banku centralnego - twierdzi Wojciech Kuryłek, główny ekonomista Kredyt Banku.
- Bardzo dobre dane makroekonomiczne stymulują wzrost złotego zarówno w perspektywie średnio-, jak i długoterminowej - mówi Andrzej Dziewięcki, analityk Capital Management Poland. Według niego, spadkowi wartości złotego będzie zapobiegał napływ funduszy strukturalnych i kapitału spekulacyjnego na rynek akcji, obligacji i rynek walutowy.
Na korzyść złotego działa też zachowanie kursu euro do dolara. Jeszcze dwa lata temu za jednostkę wspólnej waluty trzeba było zapłacić mniej niż 1 USD. Od tego czasu dolar stracił już ponad jedną trzecią wartości, głównie z powodu rosnących w zastraszającym tempie deficytów: budżetowego i handlowego USA. Dziura budżetowa w tym roku sięgnie 0,5 biliona USD, a deficyt w handlu zagranicznym jest pięciokrotnie wyższy niż w latach 90.
- Na rynku panuje awersja do dolara. Niewykluczone, że wkrótce za euro trzeba będzie zapłacić 1,34-1,35 USD, a może nawet 1,40 - uważa Rafał Benecki, szef biura analiz Banku Millennium. Potwierdzeniem jego słów mogą być m.in. ostatnie decyzje banku centralnego Rosji, który zamierza podwyższać rezerwy walutowe w euro kosztem dolara, a także zapowiedź ograniczenia przez Chiny zaangażowania w amerykańskie obligacje.
- Dodatkowo złoty oferuje korzystny dysparytet stóp procentowych [skorygowane o inflację oprocentowanie depozytów złotowych jest atrakcyjniejsze niż oprocentowanie w euro czy dolarach - przyp. red.] - zauważa Rafał Benecki.
Stopy procentowe są więc relatywnie wysokie, a jeśli - jak oczekują niektórzy specjaliści - Rada Polityki Pieniężnej zdecyduje się na ich podwyżkę w I kwartale przyszłego roku, to inwestorzy zagraniczni będą chcieli to wykorzystać. - Zwłaszcza że inwestowanie w polskie papiery dłużne jest wciąż bardzo atrakcyjne - dodaje Andrzej Dziewięcki.
- Na przełomie roku fundusze zazwyczaj zastanawiają się nad realokacją portfeli i jeśli porównają atrakcyjność gospodarek Polski i starej Europy, to z racji stabilnego wzrostu gospodarczego i wyższych stóp procentowych zarządzający mogą zdecydować o zwiększeniu zaangażowania nad Wisłą - przewiduje Marcin Mrowiec, ekonomista Banku BPH.
Z postępującym umacnianiem się złotego liczą się też polscy importerzy i eksporterzy.
- Obserwujemy sytuację od dość dawna i spodziewaliśmy się, że tak będzie - mówi Konrad Marchlewski, dyrektor finansowy Atlasa. Na razie jest jednak spokojny.
- Umocnienie złotego nie rodzi ryzyka, którego skutkiem byłoby pogorszenie naszych wyników, przynajmniej dopóki nie przynosi konsekwencji makroekonomicznych. Wynika to ze struktury bilansu Atlasa i dotyczy wszystkich firm, które importują surowce w dolarach, a sprzedają w złotych - tłumaczy Marchlewski. Aby uniknąć zagrożeń kursowych, Atlas stara się utrzymywać zrównoważone pozycje bilansowe w różnych walutach.
W gorszej sytuacji są firmy, które ponoszą koszty w złotych, a przychody mają w dolarach, tak jak KGHM. - Ruch kursu dolara o 1 grosz to dla nas 10 mln zł różnicy w wysokości przychodów. Staramy się więc zabezpieczać ryzyko kursowe. Określenie poziomu dolara na kolejny rok jest jednak trochę jak gra w ruletkę i mimo że często zarzuca się nam, że jesteśmy bardzo konserwatywni, nie mamy problemów z realizacją założonego budżetu - mówi Dariusz Wyborski z KGHM. Nie ukrywa, że w najczarniejszym scenariuszu spółka zakłada spadek wartości dolara nawet do 2,90 zł. Nie wszystkie firmy biorą to jednak pod uwagę.
- Na razie nie przewidujemy dalszego spadku walut - mówi Romuald Wierciński, wiceprezes Elektromontażu-Export. Spółka nie zabezpiecza się też przed ryzykiem kursowym. - Jest to zbyt kosztowne - dodaje.
Konsekwencjami mocnego złotego dla eksportu i wzrostu gospodarczego zaczynają się martwić politycy. Kilka dni temu zarówno premier Marek Belka, jak i wicepremier Jerzy Hausner zapowiedzieli spotkanie z przedstawicielami banku centralnego w sprawie polityki kursowej. Trudno powiedzieć, jak rząd będzie chciał wpłynąć na NBP, w każdym razie riposta Leszka Balcerowicza na przebąkiwania o możliwości interwencji na rynku walutowym była krótka: - Nie ma takiej potrzeby.
Dla eksporterów sytuacja robi się trudna - analitycy w perspektywie kilku miesięcy nie dostrzegają większych zagrożeń dla złotego.
- Bezpieczniej jest założyć, że trend wzrostowy krajowej waluty będzie trwał, niż przeciwstawiać się rynkowi i zakładać rychły zwrot - potwierdza Jacek Maliszewski z Efix Polska - Trend trwa tak długo, jak długo nie pojawią się nowe okoliczności. Tych nowych okoliczności na razie nie ma. W obecnej sytuacji nie musi się stać nic wyjątkowego, aby złoty umocnił się nawet o 20 proc. - dodaje.
- Właściwie jedynym powodem do niepokoju może być sytuacja polityczna. Coraz więcej wskazuje jednak na to, że wybory parlamentarne odbędą się jesienią - uważa Wojciech Kuryłek - Przynajmniej do wakacji powinniśmy mieć spokój.
Andrzej Dziewięcki zaznacza, że zanim nastąpi dalsze umocnienie złotego, dojdzie do korekty. - Kapitał spekulacyjny będzie chciał zrealizować zyski. Wychłodzi to trochę nastroje, a waluty mogą podrożeć nawet kilkanaście groszy. Będzie to wprawdzie przejściowe, ale od głębokości korekty zależy dalsze tempo umacniania złotego. W perspektywie 6 miesięcy dolar ma jednak szanse spaść poniżej 3 zł, natomiast euro może spaść poniżej 4 zł, ale dopiero w perspektywie roku - tłumaczy. - Przekroczenie tych barier nie będzie łatwe. Przy osiąganiu tych granic będą następowały okresowe odbicia - dodaje.
Dlaczego złoty będzie mocniejszy
- stabilny wzrost gospodarczy
- malejące zagrożenie inflacją
- relatywnie wyższe stopy procentowe niż w strefie euro
- małe prawdopodobieństwo interwencji NBP
- oddalająca się perspektywa wyborów parlamentarnych
- słabnący dolar względem euro
- napływ funduszy unijnych
- inwestycje bezpośrednie
- udział inwestorów zagranicznych w ofertach publicznych
- Rynek lubi okrągłe liczby, a bliskość przełamania poziomów 3 zł i 4 zł może działać na inwestorów jak magnes. W dodatku ostatnie wypowiedzi Krzysztofa Rybińskiego, wiceprezesa NBP, o możliwości interwencji na rynku walutowym mogą paradoksalnie przynieść odwrotny do zamierzonego skutek. Inwestorzy zechcą testować poziom, który będzie do zaakceptowania dla banku centralnego - twierdzi Wojciech Kuryłek, główny ekonomista Kredyt Banku.
- Bardzo dobre dane makroekonomiczne stymulują wzrost złotego zarówno w perspektywie średnio-, jak i długoterminowej - mówi Andrzej Dziewięcki, analityk Capital Management Poland. Według niego, spadkowi wartości złotego będzie zapobiegał napływ funduszy strukturalnych i kapitału spekulacyjnego na rynek akcji, obligacji i rynek walutowy.
Na korzyść złotego działa też zachowanie kursu euro do dolara. Jeszcze dwa lata temu za jednostkę wspólnej waluty trzeba było zapłacić mniej niż 1 USD. Od tego czasu dolar stracił już ponad jedną trzecią wartości, głównie z powodu rosnących w zastraszającym tempie deficytów: budżetowego i handlowego USA. Dziura budżetowa w tym roku sięgnie 0,5 biliona USD, a deficyt w handlu zagranicznym jest pięciokrotnie wyższy niż w latach 90.
- Na rynku panuje awersja do dolara. Niewykluczone, że wkrótce za euro trzeba będzie zapłacić 1,34-1,35 USD, a może nawet 1,40 - uważa Rafał Benecki, szef biura analiz Banku Millennium. Potwierdzeniem jego słów mogą być m.in. ostatnie decyzje banku centralnego Rosji, który zamierza podwyższać rezerwy walutowe w euro kosztem dolara, a także zapowiedź ograniczenia przez Chiny zaangażowania w amerykańskie obligacje.
- Dodatkowo złoty oferuje korzystny dysparytet stóp procentowych [skorygowane o inflację oprocentowanie depozytów złotowych jest atrakcyjniejsze niż oprocentowanie w euro czy dolarach - przyp. red.] - zauważa Rafał Benecki.
Stopy procentowe są więc relatywnie wysokie, a jeśli - jak oczekują niektórzy specjaliści - Rada Polityki Pieniężnej zdecyduje się na ich podwyżkę w I kwartale przyszłego roku, to inwestorzy zagraniczni będą chcieli to wykorzystać. - Zwłaszcza że inwestowanie w polskie papiery dłużne jest wciąż bardzo atrakcyjne - dodaje Andrzej Dziewięcki.
- Na przełomie roku fundusze zazwyczaj zastanawiają się nad realokacją portfeli i jeśli porównają atrakcyjność gospodarek Polski i starej Europy, to z racji stabilnego wzrostu gospodarczego i wyższych stóp procentowych zarządzający mogą zdecydować o zwiększeniu zaangażowania nad Wisłą - przewiduje Marcin Mrowiec, ekonomista Banku BPH.
Z postępującym umacnianiem się złotego liczą się też polscy importerzy i eksporterzy.
- Obserwujemy sytuację od dość dawna i spodziewaliśmy się, że tak będzie - mówi Konrad Marchlewski, dyrektor finansowy Atlasa. Na razie jest jednak spokojny.
- Umocnienie złotego nie rodzi ryzyka, którego skutkiem byłoby pogorszenie naszych wyników, przynajmniej dopóki nie przynosi konsekwencji makroekonomicznych. Wynika to ze struktury bilansu Atlasa i dotyczy wszystkich firm, które importują surowce w dolarach, a sprzedają w złotych - tłumaczy Marchlewski. Aby uniknąć zagrożeń kursowych, Atlas stara się utrzymywać zrównoważone pozycje bilansowe w różnych walutach.
W gorszej sytuacji są firmy, które ponoszą koszty w złotych, a przychody mają w dolarach, tak jak KGHM. - Ruch kursu dolara o 1 grosz to dla nas 10 mln zł różnicy w wysokości przychodów. Staramy się więc zabezpieczać ryzyko kursowe. Określenie poziomu dolara na kolejny rok jest jednak trochę jak gra w ruletkę i mimo że często zarzuca się nam, że jesteśmy bardzo konserwatywni, nie mamy problemów z realizacją założonego budżetu - mówi Dariusz Wyborski z KGHM. Nie ukrywa, że w najczarniejszym scenariuszu spółka zakłada spadek wartości dolara nawet do 2,90 zł. Nie wszystkie firmy biorą to jednak pod uwagę.
- Na razie nie przewidujemy dalszego spadku walut - mówi Romuald Wierciński, wiceprezes Elektromontażu-Export. Spółka nie zabezpiecza się też przed ryzykiem kursowym. - Jest to zbyt kosztowne - dodaje.
Konsekwencjami mocnego złotego dla eksportu i wzrostu gospodarczego zaczynają się martwić politycy. Kilka dni temu zarówno premier Marek Belka, jak i wicepremier Jerzy Hausner zapowiedzieli spotkanie z przedstawicielami banku centralnego w sprawie polityki kursowej. Trudno powiedzieć, jak rząd będzie chciał wpłynąć na NBP, w każdym razie riposta Leszka Balcerowicza na przebąkiwania o możliwości interwencji na rynku walutowym była krótka: - Nie ma takiej potrzeby.
Dla eksporterów sytuacja robi się trudna - analitycy w perspektywie kilku miesięcy nie dostrzegają większych zagrożeń dla złotego.
- Bezpieczniej jest założyć, że trend wzrostowy krajowej waluty będzie trwał, niż przeciwstawiać się rynkowi i zakładać rychły zwrot - potwierdza Jacek Maliszewski z Efix Polska - Trend trwa tak długo, jak długo nie pojawią się nowe okoliczności. Tych nowych okoliczności na razie nie ma. W obecnej sytuacji nie musi się stać nic wyjątkowego, aby złoty umocnił się nawet o 20 proc. - dodaje.
- Właściwie jedynym powodem do niepokoju może być sytuacja polityczna. Coraz więcej wskazuje jednak na to, że wybory parlamentarne odbędą się jesienią - uważa Wojciech Kuryłek - Przynajmniej do wakacji powinniśmy mieć spokój.
Andrzej Dziewięcki zaznacza, że zanim nastąpi dalsze umocnienie złotego, dojdzie do korekty. - Kapitał spekulacyjny będzie chciał zrealizować zyski. Wychłodzi to trochę nastroje, a waluty mogą podrożeć nawet kilkanaście groszy. Będzie to wprawdzie przejściowe, ale od głębokości korekty zależy dalsze tempo umacniania złotego. W perspektywie 6 miesięcy dolar ma jednak szanse spaść poniżej 3 zł, natomiast euro może spaść poniżej 4 zł, ale dopiero w perspektywie roku - tłumaczy. - Przekroczenie tych barier nie będzie łatwe. Przy osiąganiu tych granic będą następowały okresowe odbicia - dodaje.
Dlaczego złoty będzie mocniejszy
- stabilny wzrost gospodarczy
- malejące zagrożenie inflacją
- relatywnie wyższe stopy procentowe niż w strefie euro
- małe prawdopodobieństwo interwencji NBP
- oddalająca się perspektywa wyborów parlamentarnych
- słabnący dolar względem euro
- napływ funduszy unijnych
- inwestycje bezpośrednie
- udział inwestorów zagranicznych w ofertach publicznych