Niska stopa zwrotu
Dodano:
Pieniądze, które Bogusław Cupiał zainwestował w Wisłę, już dawno powinny zapewnić jej awans do Ligi Mistrzów
Powstanie stadion na 60 tys. widzów z ruchomym boiskiem i rozsuwanym dachem. Stworzymy pierwszy w Polsce profesjonalny klub na europejskim poziomie - zapowiadał siedem lat temu ówczesny dyrektor administracyjny klubu Marek Gorączko, tuż po kupieniu Wisły Kraków przez Telefonikę. Plan Bogusława Cupiała, właściciela firmy, był prosty. Zamierzał on doinwestować klub, który w perspektywie kilku sezonów miał awansować do Ligi Mistrzów, zadomowić się w niej i żyć z premii wypłacanych przez UEFA. Od tego czasu w Wisłę w formie pożyczki od Telefoniki wpompowano 120 mln zł.
Siedem lat temu norweski Rosenborg Trondheim i czeska Sparta Praga dysponowały podobnym potencjałem finansowym i to wystarczyło, żeby w miarę systematycznie występować w Champions League. To dowód na to, że pieniądze Cupiała mogły być wydane bardziej efektywnie.
Wesołe miasteczko
Bogusław Cupiał ma niewątpliwie żyłkę do interesu. W Myślenicach wybudował liczącą się w Europie firmę produkującą kable, choć momentami brakowało mu wyczucia i cierpliwości. Było to najwyraźniej widoczne chociażby wtedy, gdy brutalnie zamykał fabrykę w Ożarowie Mazowieckim.
Cierpliwości brakowało mu także w futbolu. Cupiał, który jest pasjonatem piłki nożnej, nie ingeruje wprawdzie w detale klubowego życia, ma jednak decydujący wpływ na obsadę kluczowych stanowisk, zwłaszcza funkcji trenera. Nic więc dziwnego, że po przejęciu klubu przez Telefonikę w Wiśle ruszyła prawdziwa trenerska karuzela. Trenerami zostawali kolejno: Franciszek Smuda, Jerzy Kowalik, Marek Kusto, Wojciech Łazarek, Adam Nawałka, Orest Lenczyk, ponownie Smuda, Henryk Kasperczak, Werner Liczka. Teraz jest nim Jerzy Engel. Średnio trener Wisły miał do dyspozycji niespełna jeden sezon, a Liczka pół. To zdecydowanie za mało. W wyniku nerwowych decyzji Cupiała trenerzy tracili posady nie za porażki, ale nawet za remisy.
Rosenborg Trondheim, klub który można Wiśle postawić za wzór, miał w tym czasie trzech trenerów. W dodatku krakowiacy niepotrzebnie trwonili pieniądze, bo kontrakty podpisywano z nimi na kilka lat i nawet po zmianie na tym stanowisku ze zobowiązań trzeba było się wywiązać. Zwolniony zimą Kasperczak do teraz zarabia w Wiśle ponad 80 tys. zł miesięcznie.
Razem z karuzelą trenerską kręci się w Wiśle, choć nieco wolniej, karuzela menedżerska. Prezesami klubu byli między innymi Janusz Basałaj, jego brat Bogdan Basałaj i prawnik Tadeusz Czerwiński. Żaden z nich nie prowadził wcześniej klubu piłkarskiego.
Odwrót młodych wilków
Po przejęciu przez Cupiała atutem klubu miało być szkolenie młodzieży. Wisła kupiła wszystkich najzdolniejszych zawodników polskiej kadry młodzieżowej - Kamila Kuzerę, braci Brożków i Łukasza Nawotczyńskiego. Żaden z młodych talentów do tej pory nie zagrzał dłużej miejsca w podstawowym składzie. To sygnał, że ze szkoleniem młodzieży w krakowskim zespole coś jest nie tak. We wdrażaniu młodych zawodników do gry przeszkadzały częste zmiany ustawienia, bo każdy trener miał własną wizję gry. Kasperczak zwolnił połowę składu i w to miejsce sprowadził nowych piłkarzy, którzy pod jego okiem robili niewiarygodne postępy. Przykładem może być ściągnięty z drugiej ligi hiszpańskiej Kalu Uche. Co z tego, skoro ci piłkarze zawiedli w kluczowym momencie. Po udanych meczach w Pucharze UEFA Kasperczakowi rozpadła się drużyna. Kilku zawodników odmówiło gry (Kuźba, Uche), kilku innych (między innymi Kosowski) wyjechało za granicę. W efekcie Wisła przegrała wejście do Champions League z przeciętnym Anderlechtem Bruksela.
Ciasne, ale własne
Najbardziej jaskrawym przykładem rozminięcia się zamiarów i oczekiwań Cupiała z rzeczywistością jest stadion krakowskiego klubu. Zapowiadany obiekt na miarę XXI wieku nie powstał. Właściciel klubu zamierzał wybudować nowy obiekt sam, chociaż w cywilizowanych krajach stadiony należą do samorządów. Krakowscy urzędnicy nie byli jednak w stanie się porozumieć z nim w kwestii gruntów. Ratusz proponował Wiśle i konkurencyjnej Cracovii wybudowanie wspólnego dużego stadionu miejskiego. Z podobnego rozwiązania korzystają AC Milan i Inter Mediolan. Bogusław Cupiał i szef Cracovii Janusz Filipiak zgodnie z zasadą „ciasne, ale własne” woleli jednak zostać na swoim i powoli remontować zabytkowe obiekty.
Niedawno miasto kosztem 35 mln zł wybudowało Wiśle nową trybunę. Trwają przygotowania do budowy następnej. Jednak nawet po generalnej przebudowie stadion będzie za mały na potrzeby Ligi Mistrzów. Kolejne, tym razem miejskie, pieniądze wyrzucone w błoto?
Nie ulega wątpliwości, że właścicielowi Wisły Kraków należy się szacunek za to, że nie porzucił swojego klubu dużo wcześniej. Po siedmiu latach oczekiwania na awans do Ligi Mistrzów Bogusław Cupiał ma prawo czuć się zniecierpliwiony. Mimo pechowo przegranego ostatniego meczu z Panathinaikosem Ateny jego zespół może jeszcze w tym roku powalczyć o rozstawienie w przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów. Chyba że po drodze ponownie dojdzie do zmiany trenera, któryś z zawodników zastrajkuje, a kibice zaczną wszczynać burdy. 120 mln zł to dużo, ale i niewiele więcej niż cały zysk firmy Cupiała w 2005 roku. Pieniędzy na finansowanie tego kosztownego hobby powinno mu wystarczyć. Oby wystarczyło i cierpliwości.
Siedem lat temu norweski Rosenborg Trondheim i czeska Sparta Praga dysponowały podobnym potencjałem finansowym i to wystarczyło, żeby w miarę systematycznie występować w Champions League. To dowód na to, że pieniądze Cupiała mogły być wydane bardziej efektywnie.
Wesołe miasteczko
Bogusław Cupiał ma niewątpliwie żyłkę do interesu. W Myślenicach wybudował liczącą się w Europie firmę produkującą kable, choć momentami brakowało mu wyczucia i cierpliwości. Było to najwyraźniej widoczne chociażby wtedy, gdy brutalnie zamykał fabrykę w Ożarowie Mazowieckim.
Cierpliwości brakowało mu także w futbolu. Cupiał, który jest pasjonatem piłki nożnej, nie ingeruje wprawdzie w detale klubowego życia, ma jednak decydujący wpływ na obsadę kluczowych stanowisk, zwłaszcza funkcji trenera. Nic więc dziwnego, że po przejęciu klubu przez Telefonikę w Wiśle ruszyła prawdziwa trenerska karuzela. Trenerami zostawali kolejno: Franciszek Smuda, Jerzy Kowalik, Marek Kusto, Wojciech Łazarek, Adam Nawałka, Orest Lenczyk, ponownie Smuda, Henryk Kasperczak, Werner Liczka. Teraz jest nim Jerzy Engel. Średnio trener Wisły miał do dyspozycji niespełna jeden sezon, a Liczka pół. To zdecydowanie za mało. W wyniku nerwowych decyzji Cupiała trenerzy tracili posady nie za porażki, ale nawet za remisy.
Rosenborg Trondheim, klub który można Wiśle postawić za wzór, miał w tym czasie trzech trenerów. W dodatku krakowiacy niepotrzebnie trwonili pieniądze, bo kontrakty podpisywano z nimi na kilka lat i nawet po zmianie na tym stanowisku ze zobowiązań trzeba było się wywiązać. Zwolniony zimą Kasperczak do teraz zarabia w Wiśle ponad 80 tys. zł miesięcznie.
Razem z karuzelą trenerską kręci się w Wiśle, choć nieco wolniej, karuzela menedżerska. Prezesami klubu byli między innymi Janusz Basałaj, jego brat Bogdan Basałaj i prawnik Tadeusz Czerwiński. Żaden z nich nie prowadził wcześniej klubu piłkarskiego.
Odwrót młodych wilków
Po przejęciu przez Cupiała atutem klubu miało być szkolenie młodzieży. Wisła kupiła wszystkich najzdolniejszych zawodników polskiej kadry młodzieżowej - Kamila Kuzerę, braci Brożków i Łukasza Nawotczyńskiego. Żaden z młodych talentów do tej pory nie zagrzał dłużej miejsca w podstawowym składzie. To sygnał, że ze szkoleniem młodzieży w krakowskim zespole coś jest nie tak. We wdrażaniu młodych zawodników do gry przeszkadzały częste zmiany ustawienia, bo każdy trener miał własną wizję gry. Kasperczak zwolnił połowę składu i w to miejsce sprowadził nowych piłkarzy, którzy pod jego okiem robili niewiarygodne postępy. Przykładem może być ściągnięty z drugiej ligi hiszpańskiej Kalu Uche. Co z tego, skoro ci piłkarze zawiedli w kluczowym momencie. Po udanych meczach w Pucharze UEFA Kasperczakowi rozpadła się drużyna. Kilku zawodników odmówiło gry (Kuźba, Uche), kilku innych (między innymi Kosowski) wyjechało za granicę. W efekcie Wisła przegrała wejście do Champions League z przeciętnym Anderlechtem Bruksela.
Ciasne, ale własne
Najbardziej jaskrawym przykładem rozminięcia się zamiarów i oczekiwań Cupiała z rzeczywistością jest stadion krakowskiego klubu. Zapowiadany obiekt na miarę XXI wieku nie powstał. Właściciel klubu zamierzał wybudować nowy obiekt sam, chociaż w cywilizowanych krajach stadiony należą do samorządów. Krakowscy urzędnicy nie byli jednak w stanie się porozumieć z nim w kwestii gruntów. Ratusz proponował Wiśle i konkurencyjnej Cracovii wybudowanie wspólnego dużego stadionu miejskiego. Z podobnego rozwiązania korzystają AC Milan i Inter Mediolan. Bogusław Cupiał i szef Cracovii Janusz Filipiak zgodnie z zasadą „ciasne, ale własne” woleli jednak zostać na swoim i powoli remontować zabytkowe obiekty.
Niedawno miasto kosztem 35 mln zł wybudowało Wiśle nową trybunę. Trwają przygotowania do budowy następnej. Jednak nawet po generalnej przebudowie stadion będzie za mały na potrzeby Ligi Mistrzów. Kolejne, tym razem miejskie, pieniądze wyrzucone w błoto?
Nie ulega wątpliwości, że właścicielowi Wisły Kraków należy się szacunek za to, że nie porzucił swojego klubu dużo wcześniej. Po siedmiu latach oczekiwania na awans do Ligi Mistrzów Bogusław Cupiał ma prawo czuć się zniecierpliwiony. Mimo pechowo przegranego ostatniego meczu z Panathinaikosem Ateny jego zespół może jeszcze w tym roku powalczyć o rozstawienie w przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów. Chyba że po drodze ponownie dojdzie do zmiany trenera, któryś z zawodników zastrajkuje, a kibice zaczną wszczynać burdy. 120 mln zł to dużo, ale i niewiele więcej niż cały zysk firmy Cupiała w 2005 roku. Pieniędzy na finansowanie tego kosztownego hobby powinno mu wystarczyć. Oby wystarczyło i cierpliwości.