Premia za zdrowie
Dodano:
Każda złotówka wydana na badania profilaktyczne przynosi przynajmniej 2-3 zł zysku
Kilka tygodni temu w Warszawie pacjenci chorzy na raka zorganizowali konferencję, na której domagali się zwiększenia wydatków na leki onkologiczne. Najbardziej zdumiewającym momentem konferencji była wypowiedź dziennikarki, która zadeklarowała, że nigdy nie weźmie udziału w badaniach profilaktycznych, bo boi się ewentualnego wykrycia choroby.
Tymczasem na świecie profilaktyka stała się biznesem takim samym jak produkcja komputerów, udzielanie kredytów czy produkcja reklam. Są dowody na to, że zwiększenie wydatków na badania profilaktyczne i przekonanie pacjentów, że warto się badać, może przynieść systemowi ochrony zdrowia oraz opieki socjalnej oszczędności liczone w setkach milionów złotych.
Można też wyliczyć w złotych czy dolarach korzyści dla indywidualnego pacjenta. W Stanach Zjednoczonych wnioski po sprawdzeniu efektywności finansowej badań profilaktycznych okazały się sensacyjne: stara teoria mówiąca, że koszty leczenia muszą rosnąć wraz z rozwojem technologii medycznych i starzeniem się społeczeństw, jest nieprawdziwa. Można leczyć taniej i skuteczniej. Trzeba tylko wiedzieć jak.
Uratować PKB
W Polsce profilaktykę zdrowotną finansują Ministerstwo Zdrowia i Narodowy Fundusz Zdrowia. Co ciekawe, choć wydają na ten cel sporo pieniędzy, mają dość mgliste pojęcie o efektywności finansowej tych działań. Jedynie w wypadku największych programów profilaktycznych służących wykrywaniu nowotworów NFZ stworzył bilans zysków i strat.
W ubiegłym roku za pieniądze funduszu przebadano 332 tys. kobiet pod kątem obecności komórek raka szyjki macicy. U 253 spośród nich wykryto nowotwór. Wydatki na program badań przesiewowych wyniosły 7,3 mln zł, co oznacza, że wykrycie jednego nowotworu tego typu kosztuje blisko 29 tys. zł. Leczenie 253 wykrytych przypadków raka kosztowało 1,5 mln zł. Według wyliczeń Narodowego Funduszu Zdrowia, gdyby badań przesiewowych nie przeprowadzono, leczenie wykrytych później i bardziej zaawansowanych nowotworów kosztowałoby 2,35 mln zł. Tyle że wtedy chore osoby nie mogłyby po kuracji wrócić do pracy, co spowodowałoby utratę PKB, konieczność wypłaty rent lub innych świadczeń socjalnych i finansowanie rehabilitacji.
Koszty społeczne, czyli konieczność wypłaty rent przez pięć lat i zmniejszenie PKB, NFZ oszacował na 88,2 mln zł. Zysk netto na inwestycji polegającej na przebadaniu ponadtrzystutysięcznej grupy kobiet wynosi 79,4 mln zł. To oznacza, że stopa zwrotu z profilaktyki raka szyjki macicy sięga tysiąca procent! Podobnie wyglądają wyliczenia Narodowego Funduszu Zdrowia dla badań profilaktycznych raka piersi. Koszt przebadania 380 tys. kobiet i wyleczenia wykrytych we wczesnych stadium 1529 przypadków tej choroby wyniósł w 2004 roku 54,8 mln zł. To niewiele, bo leczenie nowotworów na tym etapie jest stosunkowo tanie i zwykle ogranicza się do interwencji chirurga (według NFZ, zabieg w tej fazie kosztuje 1000-1500 zł) i cyklicznych badań.
Z prognozy wynika, że gdyby badań nie przeprowadzono, koszty leczenia w późniejszym okresie byłyby znacznie wyższe, bo oprócz sfinansowania operacji, która kosztuje już 5-7 tys. zł, NFZ musi wyłożyć pieniądze na chemioterapię i radioterapię. Po doliczeniu kosztów społecznych dochodzimy do kwoty 340 mln zł.
Wydając więc złotówkę na badania mammograficzne, można zaoszczędzić łącznie 6 zł. Według analizy efektywności badań profilaktycznych raka jelita grubego przeprowadzonych w Stanach Zjednoczonych, najprostsza metoda zapobiegania tej chorobie, czyli specjalne badanie krwi raz w roku, pozwala zmniejszyć roczne wydatki na jednego chorego pacjenta o 10 tys. dolarów netto. Bardziej zaawansowane i jednocześnie bardziej skuteczne metody wykrywania tej choroby przynoszą zysk do 25 tys. USD rocznie. Zresztą nie chodzi tu tylko o pieniądze. W końcu tylko około 25 proc. polskich pacjentów z wykrytym rakiem jelita grubego przeżywa co najmniej pięć lat. Na Słowacji ten współczynnik sięga 40 proc., a w Hiszpanii i w USA 60 proc. Amerykanie i Hiszpanie osiągają lepsze wyniki nie dlatego, że mają lepszych lekarzy i droższy sprzęt, ale dlatego, że umiejętnie wykorzystują badania przesiewowe. Wcześnie wychwytują chorych i leczą ich szybko, skutecznie, a przede wszystkim tanio.
Najbardziej efektywne są jednak szczepienia. Według danych pisma Pharmacoeconomist, zysk z zaszczepienia dzieci przeciwko ospie wietrznej jest czterokrotnie wyższy niż sam koszt takiego zabiegu. Z kolei wyniki badań szwajcarskich i niemieckich naukowców wskazują, że zysk z systematycznych szczepień przeciwko żółtaczce to od 5 do 9 tys. euro na jedno zakażenie, którego udało się uniknąć. W Polsce dzięki akcji szczepienia dzieci i organizowanym przez firmy farmaceutyczne żółtym tygodniom w ciągu 11 lat liczba zachorowań na żółtaczkę spadła o 80 proc.
Amerykańska recepta na biznes
W Polsce pieniędzy wydawanych na profilaktykę ciągle nie traktuje się jak inwestycji, a wydatki nie są zsynchronizowane i połączone w jeden program promocji zdrowia. A szkoda. W Stanach Zjednoczonych od 20 lat działają firmy, które zarabiają duże pieniądze na obniżaniu kosztów leczenia za pomocą profilaktyki. Już w latach 70. powstały pierwsze podmioty zajmujące się disease managementem - zarządzaniem chorobą. W USA składkę ubezpieczenia zdrowotnego za pracownika odprowadza pracodawca, który kupuje w ten sposób usługę i jak w każdym wypadku żąda od usługodawcy zapewnienia najwyższej jakości za jak najniższą cenę. Dlatego firmy ubezpieczeniowe szukają oszczędności w systemie ochrony zdrowia. Ich oczekiwaniom wyszły naprzeciw firmy oferujące disease management.
Na początek pod lupę trafiły choroby, które generują najwyższe koszty - cukrzyca, nowotwory, choroby serca i płuc. Analitycy sprawdzili, które procedury medyczne są najbardziej kosztowne. Okazało się na przykład, że źle leczona cukrzyca prowadzi do bardzo kosztownych powikłań - chorób nerek, serca, wzorku - i w ten sposób nakręca spiralę kosztów. Tak powstały kompleksowe programy profilaktyczne, które przynoszą spore oszczędności.
Z badań firmy Careguide, która prowadzi kilka programów profilaktycznych, wynika, że na leczeniu 750 pacjentów chorych na astmę, cukrzycę i chorobę wieńcową można zaoszczędzić 2 mln USD rocznie. Jedna z największych firm zajmujących się disease managementem - Healthways, która kieruje leczeniem półtoramilionowej rzeszy pacjentów w USA - wylicza, że oszczędności z jej działalności to miliard dolarów rocznie, czyli 666 USD na jednego pacjenta. Z obliczeń firm Careguide i Healthways wynika, że jeden dolar zainwestowany w profilaktykę przynosi
2-3 dolary oszczędności, czyli zysku.
Korzystają na tym także pacjenci, którzy krócej leżą w szpitalu, mniej wydają na leki i dzięki spadkowi liczby powikłań mniej cierpią. 70 proc. pacjentów, którzy biorą udział w programie Careguide, jest zadowolonych z jego przebiegu. - To dowodzi, że tezy sceptyków, którzy twierdzą, że nie można zmniejszać wydatków na zdrowie bez strat dla pacjentów, a wyższa jakość leczenia oznacza wyższe nakłady, są nieprawdziwe - mówi Adam Kruszewski, ekspert zajmujący się finansowaniem służby zdrowia.
Amerykanie podzielili pacjentów na trzy grupy. Do pierwszej zalicza się najtrudniejsze, najbardziej skomplikowane i najdroższe w leczeniu przypadki, których zwykle jest najmniej, ale generują bardzo wysokie koszty. Kolejną grupą są przewlekle chorzy na częste choroby, np. cukrzycę czy nowotwór. W ostatniej grupie pacjentów są osoby chorujące sporadycznie albo zdrowe, które na razie są tylko potencjalnymi pacjentami. Dla każdej z nich przygotowywane są inne działania profilaktyczne: dla pierwszej - nowatorskie metody leczenia, dla drugiej - zapobieganie powikłaniom i utrzymywanie pacjentów jak najdłużej w możliwie najlepszej kondycji, a dla trzeciej - edukacja i zachęcanie do badań profilaktycznych.
W każdym wypadku strategia Healthways przynosi inne oszczędności - od 17 do 25 proc. na pacjenta. W Polsce tak zaawansowanych sposobów profilaktyki na razie się nie stosuje, ale Narodowy Fundusz Zdrowia interesuje się jednym z programów, które miałby doprowadzić do ograniczenia kosztów leczenia cukrzycy.
Nie dbamy o zdrowie
W Polsce profilaktyce nie sprzyja jednak system ochrony zdrowia. Na badania profilaktyczne w Polsce kierują lekarze pierwszego kontaktu, którzy finansują je z własnej kieszeni, co oznacza, że dla osoby zainteresowanej przebadaniem się droga do diagnostyki przez lekarza rodzinnego jest de facto zamknięta. Pacjenci mają za to możliwość badania się w ramach programów profilaktycznych finansowanych wspólnie przez Narodowy Fundusz Zdrowia i Ministerstwo Zdrowia (NFZ od roku prowadzi kilka dużych projektów) albo komercyjnie. O tym, gdzie, w jakich warunkach i za ile można się przebadać, informują regionalne oddziały NFZ i lokalne media. Pieniądze na badania są, ale są też kłopoty z ich wykorzystaniem. Na wspomnianej konferencji zorganizowanej przez pacjentów chorujących na nowotwory Jerzy Miller, prezes NFZ, wspominał, że w ubiegłym roku wykorzystano tylko 30 proc. środków przeznaczonych na profilaktyczne badania mammograficzne. Powód jest prozaiczny - brakuje chętnych.
Po części dlatego, że lekarze pierwszego kontaktu nie informują pacjentów o możliwości dokonania bezpłatnych badań, a pacjenci nie wiedzą, że warto kontrolować zdrowie. Tymczasem prawda jest taka, że po przekroczeniu 30. roku życia należy się badać minimum co dwa lata. Prywatna firma EMC Instytut Medyczny sprzedaje nawet usługę pod nazwą Przegląd po trzydziestce, która obejmuje kompleksowe badania pod kątem chorób nowotworowych, serca i cukrzycy. Tyle że takie całodzienne badanie kosztuje około 3 tys. zł.
Zdaniem Krzysztofa Bukiela, szefa Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, prywatne wydatki na profilaktykę nie muszą być wysokie.
- Wystarczy 150 zł rocznie na osobę. Choć w grupach podwyższonego ryzyka byłyby to większe kwoty - mówi Bukiel. Kolonoskopia, która pozwala wykryć nowotwór jelita grubego, kosztuje około 300 zł, ale wystarczy ją wykonać raz na kilka lat. - To, czy kogoś na coś stać, zależy często od tego, jak bardzo ceni własne zdrowie. Jego zdaniem, problemem jest brak świadomości korzyści finansowych i zdrowotnych, jakie przyszłym pacjentom może przynieść profilaktyka.
Gdyby skumulować ryzyko wystąpienia poważnych chorób, okazałoby się, że większość Polaków wcześniej czy później zachoruje na jeden z nowotworów, chorobę wieńcową albo cukrzycę. Ryzyko byłoby niższe, gdybyśmy bardziej dbali o zdrowie. Tymczasem jak wynika z badania Diagnoza społeczna 2005, co trzeci Polak pali, a w niektórych grupach wiekowych liczba palaczy rośnie. 20 proc. z nas nie myje regularnie zębów, tylko 25 proc. Polaków zażywa ruchu przynajmniej przez godzinę w tygodniu.
- Dominuje opinia, że o zdrowie pacjentów powinni dbać lekarze, a nie sami pacjenci - mówi Krzysztof Kuszewski, szef Zakładu Organizacji i Ekonomiki Ochrony Zdrowia i Szpitalnictwa w Państwowym Zakładzie Higieny. - Mamy trzykrotnie większy wpływ na nasze zdrowie niż służba zdrowia - mówi Jerzy Miller.
Odpowiedzialność pacjentów
Przytoczona na wstępie wypowiedź dziennikarki pokazuje sposób rozumowania potencjalnych pacjentów, którzy w żaden sposób nie łączą swojego stanu zdrowia i badań profilaktycznych z kosztami systemu ochrony zdrowia czy swoją składką ubezpieczeniową. Ci, którzy dziś nie chcą się badać, zmienią zdanie, kiedy za kilka miesięcy będą chcieli się dodatkowo ubezpieczyć medycznie w prywatnym towarzystwie. Tam bowiem okaże się, że osoby, które nie chodzą regularnie na kontrole do stomatologa albo kardiologa, nie mają szans na wykupienie polisy albo kupią ją po znacznie wyższej cenie. Prywatni ubezpieczyciele, którzy liczą pieniądze, ustalanie wysokości składki zaczynają od profilaktyki. Tak jest na całym świecie. W Niemczech czy Wielkiej Brytanii, gdzie dodatkowe ubezpieczenie wykupuje 60 proc. społeczeństwa, osoby dbające o zdrowie, uprawiające sport i poddające się systematycznym badaniom otrzymują zniżki i mają świadomość, że za ich zdrowie odpowiadają nie tylko ludzie w białych fartuchach.
Dlatego w Niemczech prywatne wydatki na profilaktykę wynoszą 7 proc. wszystkich wydatków na zdrowie, a w Polsce 0,7 proc. Jeżeli w państwach takich jak Niemcy czy USA, gdzie na ochronę zdrowia przeznacza się dziesięciokrotnie więcej na jednego mieszkańca niż w Polsce, opłaca się oszczędzać w ten sposób, to biednej polskiej służbie zdrowia tym bardziej powinno się to opłacić.
Uderzenie wyprzedzające
Źródło: BusinessWeek
Daleko za najlepszymi
Prywatne wydatki na profilaktykę i zdrowie jako procent wydatków na zdrowie w 2003 roku
Polska - 0,7%
Niemcy - 7,3%
Francja - 3,8%
Źródło: OECD
Polisa na życie
Prawdopodobieństwo zachorowania na raka jelita grubego wynosi 6 proc. 75 proc. chorych nie przeżywa pięciu lat. Część z tych, którzy zachorują, nie wraca do pracy. Najpierw trafiają na stół operacyjny, potem przechodzą chemioterapię i radioterapię.
Osoba zarabiająca 5 tys. zł netto po przejściu na rentę, w zależności od stażu pracy, otrzyma od 1,5 do 2,5 tys. zł. Poza tym będzie musiała wydawać na leki około 200 zł miesięcznie. W ciągu pięciu lat choroba nowotworowa będzie pacjenta kosztować minimum 162 tys. zł.
Kolonoskopia, która pozwala na wykrycie tego nowotworu, kosztuje około 300 zł. Po przekroczeniu 30. roku życia należy ją wykonać raz na pięć lat. Osoby z grup podwyższonego ryzyka (których krewni chorowali na tę chorobę) mogą skorzystać z badań bezpłatnie.
Przede wszystkim nowotwory:
Wydatki NFZ na profilaktykę w 2004 r. w mln zł
Choroby układu krążenia - 15
Przewlekła obturacyjna choroba płuc - 15
Rak szyjki macicy - 25
Rak piersi - 25
Badania prenatalne - 10
Pomoc dzieciom zagrożonym niepełnosprawnością - 15
Źródło: NFZ
Tymczasem na świecie profilaktyka stała się biznesem takim samym jak produkcja komputerów, udzielanie kredytów czy produkcja reklam. Są dowody na to, że zwiększenie wydatków na badania profilaktyczne i przekonanie pacjentów, że warto się badać, może przynieść systemowi ochrony zdrowia oraz opieki socjalnej oszczędności liczone w setkach milionów złotych.
Można też wyliczyć w złotych czy dolarach korzyści dla indywidualnego pacjenta. W Stanach Zjednoczonych wnioski po sprawdzeniu efektywności finansowej badań profilaktycznych okazały się sensacyjne: stara teoria mówiąca, że koszty leczenia muszą rosnąć wraz z rozwojem technologii medycznych i starzeniem się społeczeństw, jest nieprawdziwa. Można leczyć taniej i skuteczniej. Trzeba tylko wiedzieć jak.
Uratować PKB
W Polsce profilaktykę zdrowotną finansują Ministerstwo Zdrowia i Narodowy Fundusz Zdrowia. Co ciekawe, choć wydają na ten cel sporo pieniędzy, mają dość mgliste pojęcie o efektywności finansowej tych działań. Jedynie w wypadku największych programów profilaktycznych służących wykrywaniu nowotworów NFZ stworzył bilans zysków i strat.
W ubiegłym roku za pieniądze funduszu przebadano 332 tys. kobiet pod kątem obecności komórek raka szyjki macicy. U 253 spośród nich wykryto nowotwór. Wydatki na program badań przesiewowych wyniosły 7,3 mln zł, co oznacza, że wykrycie jednego nowotworu tego typu kosztuje blisko 29 tys. zł. Leczenie 253 wykrytych przypadków raka kosztowało 1,5 mln zł. Według wyliczeń Narodowego Funduszu Zdrowia, gdyby badań przesiewowych nie przeprowadzono, leczenie wykrytych później i bardziej zaawansowanych nowotworów kosztowałoby 2,35 mln zł. Tyle że wtedy chore osoby nie mogłyby po kuracji wrócić do pracy, co spowodowałoby utratę PKB, konieczność wypłaty rent lub innych świadczeń socjalnych i finansowanie rehabilitacji.
Koszty społeczne, czyli konieczność wypłaty rent przez pięć lat i zmniejszenie PKB, NFZ oszacował na 88,2 mln zł. Zysk netto na inwestycji polegającej na przebadaniu ponadtrzystutysięcznej grupy kobiet wynosi 79,4 mln zł. To oznacza, że stopa zwrotu z profilaktyki raka szyjki macicy sięga tysiąca procent! Podobnie wyglądają wyliczenia Narodowego Funduszu Zdrowia dla badań profilaktycznych raka piersi. Koszt przebadania 380 tys. kobiet i wyleczenia wykrytych we wczesnych stadium 1529 przypadków tej choroby wyniósł w 2004 roku 54,8 mln zł. To niewiele, bo leczenie nowotworów na tym etapie jest stosunkowo tanie i zwykle ogranicza się do interwencji chirurga (według NFZ, zabieg w tej fazie kosztuje 1000-1500 zł) i cyklicznych badań.
Z prognozy wynika, że gdyby badań nie przeprowadzono, koszty leczenia w późniejszym okresie byłyby znacznie wyższe, bo oprócz sfinansowania operacji, która kosztuje już 5-7 tys. zł, NFZ musi wyłożyć pieniądze na chemioterapię i radioterapię. Po doliczeniu kosztów społecznych dochodzimy do kwoty 340 mln zł.
Wydając więc złotówkę na badania mammograficzne, można zaoszczędzić łącznie 6 zł. Według analizy efektywności badań profilaktycznych raka jelita grubego przeprowadzonych w Stanach Zjednoczonych, najprostsza metoda zapobiegania tej chorobie, czyli specjalne badanie krwi raz w roku, pozwala zmniejszyć roczne wydatki na jednego chorego pacjenta o 10 tys. dolarów netto. Bardziej zaawansowane i jednocześnie bardziej skuteczne metody wykrywania tej choroby przynoszą zysk do 25 tys. USD rocznie. Zresztą nie chodzi tu tylko o pieniądze. W końcu tylko około 25 proc. polskich pacjentów z wykrytym rakiem jelita grubego przeżywa co najmniej pięć lat. Na Słowacji ten współczynnik sięga 40 proc., a w Hiszpanii i w USA 60 proc. Amerykanie i Hiszpanie osiągają lepsze wyniki nie dlatego, że mają lepszych lekarzy i droższy sprzęt, ale dlatego, że umiejętnie wykorzystują badania przesiewowe. Wcześnie wychwytują chorych i leczą ich szybko, skutecznie, a przede wszystkim tanio.
Najbardziej efektywne są jednak szczepienia. Według danych pisma Pharmacoeconomist, zysk z zaszczepienia dzieci przeciwko ospie wietrznej jest czterokrotnie wyższy niż sam koszt takiego zabiegu. Z kolei wyniki badań szwajcarskich i niemieckich naukowców wskazują, że zysk z systematycznych szczepień przeciwko żółtaczce to od 5 do 9 tys. euro na jedno zakażenie, którego udało się uniknąć. W Polsce dzięki akcji szczepienia dzieci i organizowanym przez firmy farmaceutyczne żółtym tygodniom w ciągu 11 lat liczba zachorowań na żółtaczkę spadła o 80 proc.
Amerykańska recepta na biznes
W Polsce pieniędzy wydawanych na profilaktykę ciągle nie traktuje się jak inwestycji, a wydatki nie są zsynchronizowane i połączone w jeden program promocji zdrowia. A szkoda. W Stanach Zjednoczonych od 20 lat działają firmy, które zarabiają duże pieniądze na obniżaniu kosztów leczenia za pomocą profilaktyki. Już w latach 70. powstały pierwsze podmioty zajmujące się disease managementem - zarządzaniem chorobą. W USA składkę ubezpieczenia zdrowotnego za pracownika odprowadza pracodawca, który kupuje w ten sposób usługę i jak w każdym wypadku żąda od usługodawcy zapewnienia najwyższej jakości za jak najniższą cenę. Dlatego firmy ubezpieczeniowe szukają oszczędności w systemie ochrony zdrowia. Ich oczekiwaniom wyszły naprzeciw firmy oferujące disease management.
Na początek pod lupę trafiły choroby, które generują najwyższe koszty - cukrzyca, nowotwory, choroby serca i płuc. Analitycy sprawdzili, które procedury medyczne są najbardziej kosztowne. Okazało się na przykład, że źle leczona cukrzyca prowadzi do bardzo kosztownych powikłań - chorób nerek, serca, wzorku - i w ten sposób nakręca spiralę kosztów. Tak powstały kompleksowe programy profilaktyczne, które przynoszą spore oszczędności.
Z badań firmy Careguide, która prowadzi kilka programów profilaktycznych, wynika, że na leczeniu 750 pacjentów chorych na astmę, cukrzycę i chorobę wieńcową można zaoszczędzić 2 mln USD rocznie. Jedna z największych firm zajmujących się disease managementem - Healthways, która kieruje leczeniem półtoramilionowej rzeszy pacjentów w USA - wylicza, że oszczędności z jej działalności to miliard dolarów rocznie, czyli 666 USD na jednego pacjenta. Z obliczeń firm Careguide i Healthways wynika, że jeden dolar zainwestowany w profilaktykę przynosi
2-3 dolary oszczędności, czyli zysku.
Korzystają na tym także pacjenci, którzy krócej leżą w szpitalu, mniej wydają na leki i dzięki spadkowi liczby powikłań mniej cierpią. 70 proc. pacjentów, którzy biorą udział w programie Careguide, jest zadowolonych z jego przebiegu. - To dowodzi, że tezy sceptyków, którzy twierdzą, że nie można zmniejszać wydatków na zdrowie bez strat dla pacjentów, a wyższa jakość leczenia oznacza wyższe nakłady, są nieprawdziwe - mówi Adam Kruszewski, ekspert zajmujący się finansowaniem służby zdrowia.
Amerykanie podzielili pacjentów na trzy grupy. Do pierwszej zalicza się najtrudniejsze, najbardziej skomplikowane i najdroższe w leczeniu przypadki, których zwykle jest najmniej, ale generują bardzo wysokie koszty. Kolejną grupą są przewlekle chorzy na częste choroby, np. cukrzycę czy nowotwór. W ostatniej grupie pacjentów są osoby chorujące sporadycznie albo zdrowe, które na razie są tylko potencjalnymi pacjentami. Dla każdej z nich przygotowywane są inne działania profilaktyczne: dla pierwszej - nowatorskie metody leczenia, dla drugiej - zapobieganie powikłaniom i utrzymywanie pacjentów jak najdłużej w możliwie najlepszej kondycji, a dla trzeciej - edukacja i zachęcanie do badań profilaktycznych.
W każdym wypadku strategia Healthways przynosi inne oszczędności - od 17 do 25 proc. na pacjenta. W Polsce tak zaawansowanych sposobów profilaktyki na razie się nie stosuje, ale Narodowy Fundusz Zdrowia interesuje się jednym z programów, które miałby doprowadzić do ograniczenia kosztów leczenia cukrzycy.
Nie dbamy o zdrowie
W Polsce profilaktyce nie sprzyja jednak system ochrony zdrowia. Na badania profilaktyczne w Polsce kierują lekarze pierwszego kontaktu, którzy finansują je z własnej kieszeni, co oznacza, że dla osoby zainteresowanej przebadaniem się droga do diagnostyki przez lekarza rodzinnego jest de facto zamknięta. Pacjenci mają za to możliwość badania się w ramach programów profilaktycznych finansowanych wspólnie przez Narodowy Fundusz Zdrowia i Ministerstwo Zdrowia (NFZ od roku prowadzi kilka dużych projektów) albo komercyjnie. O tym, gdzie, w jakich warunkach i za ile można się przebadać, informują regionalne oddziały NFZ i lokalne media. Pieniądze na badania są, ale są też kłopoty z ich wykorzystaniem. Na wspomnianej konferencji zorganizowanej przez pacjentów chorujących na nowotwory Jerzy Miller, prezes NFZ, wspominał, że w ubiegłym roku wykorzystano tylko 30 proc. środków przeznaczonych na profilaktyczne badania mammograficzne. Powód jest prozaiczny - brakuje chętnych.
Po części dlatego, że lekarze pierwszego kontaktu nie informują pacjentów o możliwości dokonania bezpłatnych badań, a pacjenci nie wiedzą, że warto kontrolować zdrowie. Tymczasem prawda jest taka, że po przekroczeniu 30. roku życia należy się badać minimum co dwa lata. Prywatna firma EMC Instytut Medyczny sprzedaje nawet usługę pod nazwą Przegląd po trzydziestce, która obejmuje kompleksowe badania pod kątem chorób nowotworowych, serca i cukrzycy. Tyle że takie całodzienne badanie kosztuje około 3 tys. zł.
Zdaniem Krzysztofa Bukiela, szefa Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, prywatne wydatki na profilaktykę nie muszą być wysokie.
- Wystarczy 150 zł rocznie na osobę. Choć w grupach podwyższonego ryzyka byłyby to większe kwoty - mówi Bukiel. Kolonoskopia, która pozwala wykryć nowotwór jelita grubego, kosztuje około 300 zł, ale wystarczy ją wykonać raz na kilka lat. - To, czy kogoś na coś stać, zależy często od tego, jak bardzo ceni własne zdrowie. Jego zdaniem, problemem jest brak świadomości korzyści finansowych i zdrowotnych, jakie przyszłym pacjentom może przynieść profilaktyka.
Gdyby skumulować ryzyko wystąpienia poważnych chorób, okazałoby się, że większość Polaków wcześniej czy później zachoruje na jeden z nowotworów, chorobę wieńcową albo cukrzycę. Ryzyko byłoby niższe, gdybyśmy bardziej dbali o zdrowie. Tymczasem jak wynika z badania Diagnoza społeczna 2005, co trzeci Polak pali, a w niektórych grupach wiekowych liczba palaczy rośnie. 20 proc. z nas nie myje regularnie zębów, tylko 25 proc. Polaków zażywa ruchu przynajmniej przez godzinę w tygodniu.
- Dominuje opinia, że o zdrowie pacjentów powinni dbać lekarze, a nie sami pacjenci - mówi Krzysztof Kuszewski, szef Zakładu Organizacji i Ekonomiki Ochrony Zdrowia i Szpitalnictwa w Państwowym Zakładzie Higieny. - Mamy trzykrotnie większy wpływ na nasze zdrowie niż służba zdrowia - mówi Jerzy Miller.
Odpowiedzialność pacjentów
Przytoczona na wstępie wypowiedź dziennikarki pokazuje sposób rozumowania potencjalnych pacjentów, którzy w żaden sposób nie łączą swojego stanu zdrowia i badań profilaktycznych z kosztami systemu ochrony zdrowia czy swoją składką ubezpieczeniową. Ci, którzy dziś nie chcą się badać, zmienią zdanie, kiedy za kilka miesięcy będą chcieli się dodatkowo ubezpieczyć medycznie w prywatnym towarzystwie. Tam bowiem okaże się, że osoby, które nie chodzą regularnie na kontrole do stomatologa albo kardiologa, nie mają szans na wykupienie polisy albo kupią ją po znacznie wyższej cenie. Prywatni ubezpieczyciele, którzy liczą pieniądze, ustalanie wysokości składki zaczynają od profilaktyki. Tak jest na całym świecie. W Niemczech czy Wielkiej Brytanii, gdzie dodatkowe ubezpieczenie wykupuje 60 proc. społeczeństwa, osoby dbające o zdrowie, uprawiające sport i poddające się systematycznym badaniom otrzymują zniżki i mają świadomość, że za ich zdrowie odpowiadają nie tylko ludzie w białych fartuchach.
Dlatego w Niemczech prywatne wydatki na profilaktykę wynoszą 7 proc. wszystkich wydatków na zdrowie, a w Polsce 0,7 proc. Jeżeli w państwach takich jak Niemcy czy USA, gdzie na ochronę zdrowia przeznacza się dziesięciokrotnie więcej na jednego mieszkańca niż w Polsce, opłaca się oszczędzać w ten sposób, to biednej polskiej służbie zdrowia tym bardziej powinno się to opłacić.
Uderzenie wyprzedzające
Jednostka chorobowa | Ryzyko zachorowania zmniejszają: |
Rak piersi | badanie raz w miesiącu po czterdziestce mammografia raz w roku |
Rak szyjki macicy | Cytologia co dwa lata, po czterdziestce co rok |
Rak jelita grubego | Kolonoskopia co pięć lat, badanie wykrywające polipy co dwa lata |
Rak prostaty | Badanie prostaty raz na dwa lata, po czterdziestce raz na rok |
Rak płuc | Rentgen klatki piersiowej co dwa lata, palacze raz w roku |
Choroba wieńcowa | badanie poziomu cholesterolu raz na dwa lata. EKG raz na dwa lata, unikanie żywności z dużą zawartością cholesterolu |
Źródło: BusinessWeek
Daleko za najlepszymi
Prywatne wydatki na profilaktykę i zdrowie jako procent wydatków na zdrowie w 2003 roku
Źródło: OECD
Polisa na życie
Prawdopodobieństwo zachorowania na raka jelita grubego wynosi 6 proc. 75 proc. chorych nie przeżywa pięciu lat. Część z tych, którzy zachorują, nie wraca do pracy. Najpierw trafiają na stół operacyjny, potem przechodzą chemioterapię i radioterapię.
Osoba zarabiająca 5 tys. zł netto po przejściu na rentę, w zależności od stażu pracy, otrzyma od 1,5 do 2,5 tys. zł. Poza tym będzie musiała wydawać na leki około 200 zł miesięcznie. W ciągu pięciu lat choroba nowotworowa będzie pacjenta kosztować minimum 162 tys. zł.
Kolonoskopia, która pozwala na wykrycie tego nowotworu, kosztuje około 300 zł. Po przekroczeniu 30. roku życia należy ją wykonać raz na pięć lat. Osoby z grup podwyższonego ryzyka (których krewni chorowali na tę chorobę) mogą skorzystać z badań bezpłatnie.
Przede wszystkim nowotwory:
Wydatki NFZ na profilaktykę w 2004 r. w mln zł
Źródło: NFZ