Armenia bez gazu, Gruzja bez gazu i prądu
Pierwsza eksplozja, na gazociągu głównym, nastąpiła ok. godz. 02:52 czasu moskiewskiego (00:52 czasu polskiego), a druga, na gazociągu rezerwowym - o 03:15 (01:15). Wybuchy nastąpiły wysoko w górach, ok. 30 km na południe od stolicy Osetii Północnej - Władykaukazu.
Według źródeł w gruzińskim Ministerstwie Energetyki, które cytuje agencja Interfax, godzinę wcześniej wysadzony został jeden z masztów linii elektroenergetycznej Kawkasioni, dostarczającej prąd z Rosji do Gruzji. Źródło nie podało szczegółów tego zdarzenia.
W efekcie Gruzja i Armenia zostały całkowicie pozbawione dostaw gazu z Rosji, a Gruzja dodatkowo prądu.
Wstrzymany został także import energii elektrycznej z Armenii do Gruzji, ponieważ tamtejsze elektrownie opalane są rosyjskim gazem, który płynął przerwanym gazociągiem.
Eksplozję na linii elektroenergetycznej Kawkasioni potwierdziło rosyjskie Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych. Podało jednak, że eksplozja nastąpiła dopiero o godzinie 11:50 (9:50). Według ministerstwa, uszkodzona została podpora w pobliżu Karaczajewska w środkowej części Karaczajo-Czerkiesji.
Wasili Zinowiew z Kawkaztransgazu, operatora gazociągu Mozdok- Tbilisi, ocenia, że odbudowa magistrali potrwa co najmniej 4-5 dni, zaś według RAO JES, rosyjskiego koncernu elektroenergetyczny, do którego należą również aktywa elektroenergetyczne w Gruzji, odbudowa uszkodzonej linii energetycznej zajmie nie mniej niż tydzień, gdyż została ona przerwana w trudno dostępnym miejscu, gdzie przecina rzekę Kubań.
Gruzja, która jest całkowicie uzależniona od dostaw rosyjskiego gazu, zwróciła się już o pomoc do Azerbejdżanu. Jednocześnie podjęła rozmowy z Iranem, który ma możliwość dostarczenia jej tego paliwa przez terytorium Azerbejdżanu.
Niedobór prądu władze w Tbilisi wypełniają awaryjnym importem energii z Turcji. Wykorzystywane są też dodatkowe moce linii elektroenergetycznej Salchino, biegnącej przez separatystyczną Abchazję.
Temperatura powietrza w górzystych regionach Gruzji wynosi -20 stopni Celsjusza.
Gruziński prezydent uważa, że za eksplozjami stoją rosyjskie władze. "Wyjaśnienie, które otrzymaliśmy od strony rosyjskiej, jest całkowicie nieadekwatne i sprzeczne (...) Gruzja była celem poważnego sabotażu ze strony Federacji Rosyjskiej" - oświadczył Saakaszwili. Według niego, stronie rosyjskiej chodzi o zmuszenie Tbilisi do oddania gruzińskiej sieci przesyłowej w ręce Moskwy. "Myślą, że świat powinien się obudzić i zareagować na takie postępowanie. Wczoraj była to Ukraina. Dzisiaj jest Gruzja. Jutro może być każde inne miejsce dokąd Rosja sprzedaje gaz i energię elektryczną" - powiedział gruziński prezydent.
Równie ostro wypowiedział się szef gruzińskiego MSW Wano Merabiszwili, który oświadczył, że niedzielne incydenty to "dobrze zaplanowana seria aktów dywersyjnych", których celem było "zdestabilizowanie sytuacji w Gruzji".
MSZ Rosji wydało w wieczorem oświadczenie w którym wystąpienia gruzińskich przywódców określiła mianem "histerii" i "bachanaliów". "Praktycznie wszyscy członkowie najwyższego kierownictwa Gruzji jakby rywalizując ze sobą uznali tę sytuację za okazję do wzniecenia nowej fali antyrosyjskiej kampanii" - oceniło rosyjskie MSZ.
W opinii MSZ Rosji, "powstała mieszkanka pasożytnictwa, cynizmu i rozpasania pomnożona na poczucie bezkarności i nadzieję znalezienia na zachodzie sponsorów dla swojej antyrosyjskiej linii". "Jeśli w Tbilisi nieodwracalnie postanowiono popsuć stosunki z Rosją, to zapewne przewidziano tam wszystkie konsekwencje takiej polityki" - głosi oświadczenie.
Z kolei koncern Gazprom ustami swojego rzecznika Siergieja Kuprianowa przestrzegł stronę gruzińską przed "upolitycznianiem" przerwy w dostawach gazu. Rosyjski koncern gazowy poinformował również o zwiększeniu dostaw paliwa do Azerbejdżanu skąd popłynie ono dalej do Gruzji.
em, pap