Z kas fiskalnych muszą korzystać tylko te grupy zawodowe, które mają niewielkie wpływy w parlamencie.
Dobrze, że ministerstwo finansów zauważyło, iż wprowadzanie obowiązku posiadania kas fiskalnych u usługodawców, którzy sprzedają swój czas i umiejętności nie jest konieczne, ponieważ nie mogą oni sprzedać więcej czasu niż sami mają. Ale z tych samych powodów nie powinno się wprowadzać kas fiskalnych na przykład u taksówkarzy. Prawdziwym kryterium decydującym o tym, czy dany przedsiębiorca musi rejestrować obroty za pomocą kasy fiskalnej czy nie, są jego wpływy w parlamencie. Warto zauważyć, że silnie reprezentowane wśród posłów lobby prawników i lekarzy do tej pory blokuje pomysł wprowadzenia kas fiskalnych w ich profesjach chociaż korzyści z tego wynikające dla fiskusa byłyby wielokrotnie większe.
Kasy fiskalne to problem charakterystyczny dla krajów, które wprowadziły u siebie podatek VAT. Tymczasem w USA czy Australii do tej pory nie ma podatku od wartości dodanej i drobni przedsiębiorcy nie są skazani na kupowanie drogich urządzeń rejestrujących obroty. Anglosasi zrezygnowali z VAT-u, ponieważ podatek ten bardzo negatywnie wpływa na gospodarkę. W 1992 r., na początku swojej pierwszej kadencji, prezydent USA Bill Clinton rozważał wprowadzenie VAT, aby tą drogą zmniejszyć deficyt budżetowy. Zrezygnował, gdy przedstawiono mu wyliczenia (m.in. firmy Stotler Economics z Chicago) dowodzące, że wprowadzenie w USA podatku VAT doprowadziłoby w ciągu pięciu lat do obniżenia przeciętnego dochodu amerykańskiej rodziny o 1000 USD i zwiększyłoby bezrobocie o 2,1 mln osób.