Miodowicz kontra Nałęcz
Proces będzie kontynuowany 9 maja.
W sierpniu 2005 r. Nałęcz, jako rzecznik kandydata na prezydenta Włodzimierza Cimoszewicza, powiedział w Radiu Zet: "Jak patrzymy na sprawę pani (Anny) Jaruckiej, to jest dokładnie ten sam mechanizm, co przy lojalce, przy niby-lojalce, pana (Jarosława) Kaczyńskiego. Tak samo podrobiony podpis, ten sam mechanizm. Ja pytam publicznie, choć nie mam żadnych dowodów, ale pytam Donalda Tuska: proszę wyjaśnić rolę pułkownika Miodowicza we wszystkich tych sprawach".
Poseł PO (szef kontrwywiadu UOP do połowy lat 90.) zaprzeczył swemu udziałowi w fabrykowaniu rzekomej "lojalki" J. Kaczyńskiego ze stanu wojennego oraz udziałowi w spreparowaniu dokumentu nt. oświadczeń majątkowych Cimoszewicza. "Mamy do czynienia z bezczelnymi, bezpardonowymi, powiem wprost - chamskimi zarzutami czy pseudozarzutami, które oczywiście nie pozostaną bezkarne. Będę ścigał pana Nałęcza w sposób zdecydowany, zarówno w postępowaniu karnym, jak i w procesie cywilnym" - oświadczył wtedy Miodowicz. Sprawy karnej nie będzie - prokuratura odmówiła bowiem wszczęcia śledztwa w tej sprawie.
Nałęcz mówił, że nie ma sobie nic do zarzucenia. "Nie twierdzę, że pan płk Miodowicz stoi za sprawą sfałszowanej lojalki, ani też, że pan płk Miodowicz stoi za fałszerstwem dokonanym przez panią Annę Jarucką. Stwierdzam, że próba +opluskwienia+ człowieka, odebrania mu dobrego imienia i przypisania mu czynów, których nigdy nie popełnił, jest w obu przypadkach taka sama" - powiedział Nałęcz.
W sierpniu 2005 r. Jarucka - była asytentka Cimoszewicza jako szefa MSZ w 2002 r. - przekazała komisji śledczej ds. PKN Orlen kserokopię rzekomego upoważnienia do zamiany oświadczenia majątkowego, jakie w 2002 r. miał jej wystawić Cimoszewicz. Potem okazało się, że dokument jest sfałszowany; Jarucką czeka proces m.in. za posługiwanie się fałszywym dokumentem. Miodowicz przyznawał, że to on poprosił Jarucką, by napisała oświadczenie do komisji śledczej ds. PKN Orlen, bo Jarucka "prywatnie zwierzyła się przypadkiem jego znajomemu" o tej sprawie.
We wrześniu 2005 r. Cimoszewicz zrezygnował z kandydowania na prezydenta. "Zmasowana akcja czarnej propagandy skierowana przeciwko mnie przyniosła zamierzony skutek" - oświadczył.
Jarucka wielokrotnie zapewniała, że nie działała na niczyje zlecenie i że nie było jej celem "obciążanie kogokolwiek, ani branie udziału w kampanii prezydenckiej".
pap, ss