Przegląd prasy

Dodano:
Jak zniechęcić celników do brania łapówek, jakie tajemnice kryje sejf Samoobrony, jak prezydent chce zapewnić PiS-owi pełnię władzy w KRRiT, a także o tragedii podczas wyprawy Martyny Wojciechowskiej na Mount Everest piszą dzisiejsze gazety.
Od przyszłego miesiąca w pracy celników będą obowiązywać nowe zasady, które mają ograniczyć plagę korupcji i usprawnić pracę na przejściach granicznych - pisze "Rzeczpospolita" w artykule "Praca przy ciągłym podglądzie". Między innymi powstanie specjalna komórka - policja celna, wzorowana na istniejącym w policji Biurze Spraw Wewnętrznych, tzw. "policji w policji". Nie będzie miała jednak uprawnień, które posiada Biuro, np. stosowania zakupu kontrolowanego. - Główny nacisk chcemy postawić na prewencję, by do wszystkich dotarło, że łapówkarstwo się nie opłaca - wyjaśnia jej założenia Stanisław Płoński, naczelnik Wydziału Kontroli Wewnętrznej Departamentu Kontroli Celno-Akcyzowej Ministerstwa Finansów. We wszystkich punktach celnych zostanie też wprowadzone losowanie miejsc pracy dla celników, wcześniej praktykowane na niektórych przejściach na wschodniej granicy. - Celnik nie będzie mógł wcześniej umówić się z przewoźnikiem na odprawę. Tuż przed pracą komputer wylosuje mu stanowisko - mówi Adam Lewandowski, zastępca dyrektora Izby Celnej w Przemyślu. Funkcjonariusze mają też dostawać wyższą niż dotychczas premię za informacje, kiedy ktoś będzie próbował ich przekupić. Zmieni się też sposób rekrutacji funkcjonariuszy; ma on być organizowany centralnie, by wyeliminować lokalne znajomości przy przy naborze. Czy będzie to skuteczne? Już teraz obowiązują niektóre z wymienionych środków zapobiegania przyjmowaniu łapówek przez pracowników służb celnych. Na przykład celnik podejrzany o popełnienie przestępstwa - zwłaszcza korupcji - musi odejść z pracy, ale ani surowe kary, ani ciągły podgląd pracy celników przez kamery, nie wyeliminowały tego zjawiska; średnio w ciągu roku ujawnianych jest ponad sto wypadków łapówkarstwa, a jeszcze częściej współpracy celników z gangami.

Prezydent Lech Kaczyński chce tak zmienić ustawę medialną, by członkom PiS w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji zapewnić 100 proc. władzy - alarmuje "Gazeta Wyborcza" w artykule "Prezydent chce zapewnić PiS większość w KRRiT". Po tym jak Trybunału Konstytucyjnego zakwestionował wprowadzony w grudniu przepis, że to prezydent powołuje szefa KRRiT, w prezydenckim projekcie nowelizacji ustawy, który właśnie trafił do Sejmu, Lech Kaczyński zaproponował, by - tak jak wcześniej - przewodniczącego wybierali spośród siebie członkowie Rady. Przy tym proponuje jedną zmianę: KRRiT podejmowałaby - zgodnie z nią - decyzję nie większością dwóch trzecich głosów, ale zwykłą. Przy pięciu członkach Rady, do podjęcia decyzji trzeba dziś czterech głosów. Po zmianie wystarczyłyby trzy - a tylu przedstawicieli ma w Radzie PiS. A przed Krajową Radą jedne z najważniejszych decyzji: wybór nowych rad nadzorczych w mediach publicznych, które z kolei wybiorą nowe zarządy TVP i PR. Wcześniej PiS zmniejszając liczbę członków Rady, jednocześnie podwyższył liczbę głosów potrzebną do podejmowania decyzji. - To kolejny przykład, że fiaskiem zakończyło się zapowiadane przez PiS odpartyjnienie Rady i mediów publicznych - mówi Lech Jaworski, b. członek Krajowej Rady, a obecnie prezes fundacji Media pro Bono, która ma monitorować działalność KRRiT na rynku mediów.

Jakie tajemnice znajdują się w tajnym sejfie Samoobrony, że nawet Andrzej Lepper nie ma do nich dostępu? Jak informuje "Dziennik", szef Samoobrony pilnie strzeże dokumentów partyjnych. Wszystkie ważne i tajne dokumenty leżą w sejfie "w pewnej instytucji finansowej", której nazwy Samoobrona za nic nie chce ujawnić. Co ciekawe, nawet przewodniczący nie może sam niczego stamtąd wyjąć. Potrzeba trzech upoważnionych osób, tzw. kluczników. - Te papiery są warte grube miliony, dlatego wprowadziliśmy tak wyrafinowany system zabezpieczeń, powiedział "Dziennikowi" wiceszef klubu Samoobrony Janusz Maksymiuk. Oczkiem w głowie Samoobrony są zwłaszcza lojalki, do których jako zabezpieczenie dołączono weksle in blanco. Musiał je podpisać każdy, kto chciał znaleźć się na liście wyborczej Samoobrony. W piątek kancelaria Leppera skierowała do prokuratury trzy doniesienia o naruszeniu dóbr partii. Chodzi najprawdopodobniej o byłych parlamentarzystów, którzy przed kamerami TVN oskarżyli liderów Samoobrony o wymuszanie opłat za miejsca na listach wyborczych. Lepper ma zamiar oskarżyć także Piotra Misztala, usuniętego ostatnio z partii za obnoszenie się ze swym bogactwem.

"Poseł rozkazuje policjantom" - pisze "Życie Warszawy". Chodzi o posła Krzysztofa Sikorę, jednego z najbliższych współpracowników Andrzeja Leppera. Próbował on wymusić na policjantach, by odstąpili od zatrzymania i przesłuchania jego znajomego, notowanego za rozboje. Przy okazji dyżurnego w komendzie stołecznej informując, że Włodzimierz N. został zatrzymany bezprawnie. Groził, że poinformuje o tym ministra spraw wewnętrznych i administracji Ludwika Dorna oraz wicemarszałka Sejmu Andrzeja Leppera. Przy okazji obraził funkcjonariuszy, mówiąc, że "tu jest gorzej niż na Białorusi, bo obowiązuje prawo – pokażcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie". Oskarżył też policjantów o korupcję. Stwierdził, że potrafi udowodnić, iż niejaki "Sergio ma Żytnią w kieszeni". Policjanci o skandalicznym zachowaniu parlamentarzysty poinformowali wicepremiera Ludwika Dorna, a ten marszałka Sejmu Marka Jurka. Posłem Sikorą ma zająć się się sejmowa Komisja Etyki Poselskiej. Ale czy się zajmie? Nieoficjalnie posłowie PiS mówią, że nie na rękę jest im wyjaśnianie tego incydentu, kiedy Samoobrona lada dzień ma wejść do rządu. – Ktoś się pospieszył z tą skargą – mówi polityk PiS. Również policja bagatelizuje teraz całą sprawę. Czesław Leicht, szef komendy na Żytniej, przekonuje, że nic się nie stało. – To był incydent, który został już wyjaśniony – przekonuje. Sam Sikora twierdzi oczywiście, że cała sprawa to wymierzona przeciwko niemu prowokacja, za którą stoi Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

"Prawo można, a nawet trzeba zmienić" - pisze "Nasz Dziennik". Sprawa dotyczy tzw. pozytywnej pedofilii. Biuro Postępowania Przygotowawczego Prokuratury Krajowej zajmuje się - na wniosek ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry - sprawą witryny internetowej szerzącej tę ideologię. Miejmy nadzieję, że namawiający do pedofilii za pośrednictwem internetu nie będą mogli w Polsce czuć się bezkarnie - dodaje gazeta. "Pozytywny pedofil" chce omamić dzieci, prezentując się na swojej stronie jako najlepszy przyjaciel dzieci, który dostarcza im przyjemności, obiecuje prezenty. "Jest tak miły, że pozwoli, by w trakcie stosunku seksualnego - cynicznie zwanego okazywaniem miłości - to dziecko przejmowało inicjatywę" - pisze "ND". Pytany, czy szerzenie ideologii pedofilskiej powinno zostać spenalizowane, minister Ziobro uznał, że warto nad taką kwestią się zastanowić i warto ją uwzględnić w pracach zespołu programowego pracującego nad projektem nowelizacji kodeksu karnego.

Szerpowie, którzy dzień wcześniej uratowali ekipę Martyny Wojciechowskiej zginęli w piątek na lodowcu, a kilku innych jest rannych - donosi "SuperExpress" w tekście "Dramat pod Everestem". Trzech Szerpów, którzy wynosili bagaż do obozów I i II na lodospadzie Khumbu (Ice Fall), zostało przygniecionych przez ogromne bryły lodowe. Mimo ogłoszonej akcji poszukiwawczej - ciał Szerpów nie udało się odnaleźć. Martyna Wojciechowska drży o losy polskiej ekipy. Lodowiec i lodospad Khumbu (Ice Fall), gdzie zginęli trzej Szerpowie, to bardzo niebezpieczny fragment drogi na szczyt Mount Everestu. Khumbu zbudowany z pozostających w nieustannym ruchu bloków lodowych poprzecinany jest licznymi szczelinami.

"Akcjonariusze BPH chcą prawdy" - domaga się w ich imieniu "Parkiet". Ani UniCredito, ani Ministerstwo Skarbu nie ujawnia szczegółów porozumienia z polskim rządem w sprawie BPH. MSP sugeruje, że ujawnienia porozumienia nie chcą Włosi. Z kolei UniCredito wskazuje na Skarb Państwa. - Mam obawy, że w tym przypadku akurat zdecydował polski rząd, bowiem porozumienie może nie być tak korzystne dla władz, jak chciałyby to przedstawić, uważa Grzegorz Zatryb, wiceprezes PTE Skarbiec Emerytura. - Sprawą powinna zająć się Komisja Papierów Wartościowych i Giełd, bo  warunki ugody są zbyt ważne dla rynku, by mogły pozostawać tajne -  dodaje Zatryb. Tymczasem prawnicy twierdzą, że nie ma możliwości, by zmusić UniCredito czy Ministerstwo Skarbu Państwa do ujawnienia szczegółów umowy. KPWiG też nie zamierza mieszać się w sprawę. Pomocy nie udzieli też Generalny Inspektorat Nadzoru Bankowego ani UOKiK. - Zwróciliśmy się do MSP z prośbą o  przedstawienie ugody, ale bez skutku. A otrzymujemy wiele zapytań od klientów banku z prośbą o informację, co w rzeczywistości oznacza dla nich ugoda, powiedział "Parkietowi" Dariusz Łomowski z  UOKiK.

Przegląd prasy przygotowała
Elżbieta Majewska

Przegląd prasy

Od poniedziałku, 13 lutego 2006, publikujemy codzienny przegląd prasy. Możesz go zamówić w formie newslettera, odwiedzając stronę: http://www.wprost.pl/newsletter/

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...