Warszawska prokuratura sprawdzi teczkę szefa PiS
Dodano:
Prokuratura Okręgowa w Warszawie będzie prowadzić śledztwo w sprawie domniemanego sfałszowania w latach 90. teczki Jarosława Kaczyńskiego.
Chodzi o rzekomo podpisaną przez dzisiejszego lidera PiS "lojalkę" ze stanu wojennego. O przekazaniu sprawy do PO zdecydowała Prokuratura Apelacyjna (PA) w Warszawie po przeanalizowaniu zawiadomienia lidera PiS - poinformował w poniedziałek rzecznik PA Zbigniew Jaskólski. To Prokuratura Krajowa przesłała PA zawiadomienie lidera PiS o fałszerstwie. Według Ministerstwa Sprawiedliwości, "istnieją dowody", że doszło do sfałszowania dokumentów J. Kaczyńskiego z teczki założonej mu przez SB, a obecnie znajdującej się w IPN. Zdaniem resortu, nie budzi żadnych wątpliwości to, że "w ramach "inwigilacji prawicy" w latach 90., służby specjalne dopuszczały się fałszowania dokumentów, m.in. w celu skompromitowania działaczy prawicy, a szczególnie braci Kaczyńskich. "Obecnie trwa analiza dokumentów; jeszcze w tym tygodniu zapadną decyzje co do czynności, jakie należy podjąć w tym postępowaniu" - powiedział rzecznik PO Maciej Kujawski. Nie wykluczył przeprowadzenia przez biegłych analiz grafologicznych, "gdyby były podejrzenia wobec danej osoby co do podrobienia tych dokumentów". W 1998 r. stołeczny sąd uznał już, że Kaczyński nie podpisywał w 1981 r. żadnej "lojalki". Tak zakończył się proces karny wytoczony przez J. Kaczyńskiego tygodnikowi "Nie" za opublikowanie w nim w 1993 r. sfałszowanej "lojalki". Marka Barańskiego z "Nie" skazano za to na karę grzywny (jeszcze przed wyrokiem przyznał, że "lojalka" była fałszywa, a on sam padł ofiarą "prowokacji UOP", za co przeprosił Kaczyńskiego). Sąd uznał wtedy, że Kaczyński nie podpisał "lojalki" i że nie był współpracownikiem SB, bo notatki oficera SB są niewiarygodne, a zeznania Kaczyńskiego zasługują na wiarę. Zdaniem sądu jednak, brak jest podstaw do "jednoznacznego stwierdzenia", że "lojalkę" sfałszowano w UOP. "Sąd badał przede wszystkim kwestie autentyczności dokumentów; naszym zadaniem będzie ustalenie kto, kiedy i w jakim celu mógł je podrobić" - oświadczył Kujawski. W piątek J. Kaczyński ujawnił swą teczkę, w której są dwa sfałszowane, jego zdaniem - prawdopodobnie w 1992 lub 1993 r. w UOP - dokumenty, opisujące rzekome podpisanie przez niego tzw. lojalki ze stanu wojennego. Pytany, dlaczego nie ujawnił teczki wcześniej, lider PiS odparł, że "są tam ślady działania pana Lesiaka". Płk Jan Lesiak stał na czele tajnego zespołu w UOP, który od 1992 r. prowadził nielegalne operacje przeciw ugrupowaniom prawicowym, m.in. Porozumieniu Centrum - partii braci Kaczyńskich. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zapowiedział, że wystąpi do ABW o odtajnienie przynajmniej części materiałów ze śledztwa przeciw Lesiakowi. Kaczyński zapowiedział też, że będzie starał się dowiedzieć, kto z polityków wiedział o dokonywanych fałszerstwach. W pierwszej połowie lat 90. doszło do nielegalnej inwigilacji przez UOP prawicowej opozycji wobec prezydenta Lecha Wałęsy i premier Hanny Suchockiej - w tym m.in. Jarosława i Lecha Kaczyńskich. Za przekroczenie w latach 1991-1997 uprawnień, m.in. przez stosowanie "technik operacyjnych" i "źródeł osobowych" wobec legalnych ugrupowań prawicowych, warszawska prokuratura oskarżyła już płk. Lesiaka - grozi mu do 3 lat więzienia. Wątek ewentualnej odpowiedzialności jego przełożonych umorzono w 2002 r. Niewykluczone jest jednak rozszerzenie kręgu osób podejrzanych, bo - jak informował wielokrotnie Ziobro - Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego "ustaliła cały szereg nowych, wcześniej nieznanych czy wręcz ukrywanych dokumentów" dotyczących sprawy. pap, ss