Jest śledztwo ws. domniemanego szantażu Gilowskiej

Dodano:
Gdańska prokuratura okręgowa, w związku z przesłuchaniem Zyty Gilowskiej, wszczęła w środę śledztwo ws. "usiłowania groźbą bezprawną wywarcia wpływu na czynności urzędowe konstytucyjnego organu RP".
Poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk.

Szef gdańskiej prokuratury okręgowej Józef Fedosiuk powiedział, że podczas wszczętego postępowania będzie badane to, czy istotnie szantażowano b. wicepremier Zytę Gilowską.

Zastrzegając, że nie zapoznał się jeszcze z protokołem z przesłuchania Gilowskiej, Fedosiuk wyjaśnił, że będzie badana rola Rzecznika Interesu Publicznego, ale śledztwo zapewne będzie miało "większy zasięg". "Na chwilę obecną nie mam jeszcze dostatecznej wiedzy, by mówić, w jakim kierunku to pójdzie" - podkreślił Fedosiuk.

W środę wieczorem zakończyło się kilkugodzinne przesłuchanie Zyty Gilowskiej. Była wicepremier składała w Warszawie przed prokuratorem z Gdańska zeznania jako świadek w sprawie swego zawiadomienia o "szantażu lustracyjnym" ze strony Rzecznika Interesu Publicznego (RIP).

Około godziny 19.00 Gilowska, w towarzystwie szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego, opuściła rządowy hotel przy ul. Parkowej w Warszawie, w którym była przesłuchiwana.

"Zostałam ostrzeżona przez znaną posłankę Platformy Obywatelskiej w grudniu 2004 r. i maju 2005 r. Powoływała się na rozmowę z b. ważnym, kluczowym dla służb ówczesnych, generałem, żeby mnie uprzedzić, że montowana jest akcja przeciwko mnie, oparta na fałszywych papierach" - powiedziała Gilowska w środę przed przesłuchaniem dziennikarzom, dodając, że "tropy tej akcji prowadzą do Poznania".

Była wicepremier oświadczyła, że dopiero teraz uświadamia sobie, iż była wielokrotnie ostrzegana, a także, że jej grożono. "Lekceważyłam to; nie wiedziałam, że może to dotyczyć przeszłości" - tłumaczyła.

Każda z kilku znanych posłanek PO, z którymi rozmawiała PAP - Hanna Gronkiewicz-Waltz, Katarzyna Śledzińska-Katarasińska, Iwona Radziszewska, Ewa Kopacz, Elżbieta Łukacijewska, Julia Pitera - zapewniła, że nie rozmawiała z Gilowską o akcji, jaka miała być przeciwko niej montowana przez służby specjalne.

Wśród dziennikarzy i polityków pojawiły się spekulacje, że może chodzić o posłankę PO poprzedniej kadencji - Martę Fogler. Do chwili nadania tej depeszy PAP nie udało się skontaktować z Fogler.

Gilowska zapowiedziała, że nie stawi się ma czwartkowym posiedzeniu Sądu Lustracyjnego, który rozpatrzy wniosek Rzecznika Interesu Publicznego o lustrację byłej wicepremier i minister finansów. Dała też do zrozumienia, że nie wystąpi do tego sądu o tzw. autolustrację, gdyby sąd odmówił wszczęcia jej procesu.

Asystent Zyty Gilowskiej Marek Hajbos wstrzymał się od komentarza w sprawie środowego przesłuchania. "W tej sprawie należy pytać prokuratorów" - powiedział jedynie.

Wyjaśnił, że nie ma informacji, czy była wicepremier rozmawiała z premierem Kazimierzem Marcinkiewiczem o ewentualnym powrocie do rządu. "Nie rozmawiałem z prof. Gilowską o tym, czy pozostaje ona w kontakcie telefonicznym z premierem" - wyjaśnił Hajbos. Jego zdaniem, z wypowiedziami w sprawie ewentualnego powrotu Gilowskiej do rządu należy wstrzymać się do zakończenia postępowania lustracyjnego.

Podczas wtorkowej konferencji prasowej premier oświadczył, że jeśli Sąd Lustracyjny umorzy postępowanie wobec Zyty Gilowskiej, to zaprasza ją ponownie do rządu.

Premier Kazimierz Marcinkiewicz przyjął w piątek dymisję Gilowskiej, wobec której RIP wystąpił do Sądu Lustracyjnego. Ona sama zapewniła, że nie była agentem SB, uznała, że padła ofiarą "szantażu lustracyjnego" ze strony rzecznika i w sobotę złożyła wniosek do prokuratury w tej sprawie.

pap, ss, ab

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...