Rokita: użycie broni w kopalniach - zaplanowane
Zdaniem Rokity, nie ulega wątpliwości, że do górników strzelali funkcjonariusze plutonu specjalnego ZOMO. Oskarżeni o to zomowcy zarzucają świadkowi kłamstwo.
Komisja Rokity pracowała od sierpnia 1989 do października 1991 roku. Jej celem było zbadanie niewyjaśnionych zabójstw z lat 80.
Rokita mówił, że w swoich pracach komisja posiłkowała się wydawanymi jej aktami MSW. Innym źródłem wiedzy o pacyfikacji śląskich kopalń była wizja lokalna przeprowadzona w "Wujku".
"Zarówno w +Manifeście Lipcowym+, jak i +Wujku+, planowano użycie broni palnej" - zeznał przed sądem Rokita. Jego zdaniem wynika to z planów pacyfikacji. Na jednym z nich zaznaczono kierunek natarcia i linię strzałów w "Wujku" - mówił świadek.
Drugi wniosek z prac komisji - mówił Rokita - jest taki, że wszyscy zabici górnicy z "Wujka" zginęli od kul wystrzelonych z broni plutonu specjalnego ZOMO. 16 jego byłych funkcjonariuszy zasiada na ławie oskarżonych.
"To ustaliła komisja sejmowa w roku 1991 w sposób nie ulegający najmniejszej wątpliwości. Strzelali funkcjonariusze plutonu C. (dowódcy plutonu specjalnego ZOMO - PAP). Co więcej - strzelali w wyniku wcześniej przygotowanego planu rozprawienia się z górnikami strajkującymi w kopalni +Wujek+ przy pomocy broni palnej" - dodał poseł już po rozprawie, w rozmowie z dziennikarzami.
"Planowano zabójstwo, wykonano zabójstwo. To była jedna z wielkich prowokacji i jedno z wielkich morderstw stanu wojennego" - podkreślił.
"Jest pan zwykłym kłamczuchem!" - krzyknął przysłuchujący się rozmowie jeden z oskarżonych Krzysztof J.
Rokita zeznał, że według ustaleń komisji trzy osoby - ówczesny komendant wojewódzki milicji Jerzy G., dowódca pacyfikacji Kazimierz W. i wicekomendant Marian O. - w każdej chwili pacyfikacji mogli zdecydować o dalszym jej prowadzeniu lub przerwaniu. Z tej trójki tylko Marian O. zasiadł na ławie oskarżonych. Jerzy G. nie żyje, a Kazimierz W. jest ciężko chory.
Świadek przypomniał, że kierowana przez niego komisja zwracała też uwagę na wiele błędów i uchybień, jakich dopuścili się funkcjonariusze milicji po pacyfikacji. Chodziło o rozliczenie amunicji użytej w trakcie działań w kopalniach i ustalenia dotyczących broni. Ten chaos w konsekwencji uniemożliwił określenie, kto dokładnie z jakiego egzemplarza broni strzelał - mówił poseł.
Rokita przypomniał, że komisja zarzuciła prokuraturze wojskowej - która prowadziła śledztwo w sprawie "Wujka" tuż po tragicznych wydarzeniach - że dopuściła się pogwałcenia podstawowych przepisów procedury karnej.
Jego zdaniem, sprawiedliwy wyrok w sprawie masakry górników mógł zapaść dużo wcześniej. Ocenił on, że składane po raz kolejny jego zeznania niewiele wnoszą i mają jedynie formalne znaczenie.
Poseł podkreślał, że od 15 lat pragnie sprawiedliwego wyroku w sprawie pacyfikacji śląskich kopalń. "To morderstwo może być ukarane, a bez ukarania tego morderstwa Polska nigdy nie będzie sprawiedliwym krajem" - uważa Rokita.
Podczas pacyfikacji strajkujących kopalń "Wujek" i "Manifest Lipcowy" na początku stanu wojennego zginęło dziewięciu górników, a kilkudziesięciu zostało rannych. Obecny proces jest już trzecim w tej sprawie. Dwa poprzednie wyroki, w których sąd uniewinnił część oskarżonych, a wobec pozostałych umorzył postępowanie, uchylił Sąd Apelacyjny w Katowicach. Na ławie oskarżonych zasiada były wiceszef komendy wojewódzkiej MO w Katowicach i 16 byłych funkcjonariuszy plutonu specjalnego ZOMO.
pap, ss