Gwiazda i Walentynowicz przeciw Wyszkowskiemu
Gwiazda powiedział, że jako członek władz związku w latach 1980- 81 nie zajmował się bezpośrednio sprawami finansowymi. Zeznał, że w trakcie swojej działalności w "S" zajmował się przede wszystkim utrzymywaniem jedności w związku i "zażegnywaniem konfliktów wewnętrznych".
Przyznał, że zdarzało mu się dostawać jakieś pieniądze od darczyńców, ale natychmiast "kładł je na stół", przekazując je na rzecz związku, bez żadnych pokwitowań. Dodał, że czasami były to "znaczne" kwoty.
"'Solidarność' działała wówczas na zasadzie bezwzględnego wzajemnego zaufania i nie prowadziło się jakiejś szczegółowej buchalterii" - powiedział Gwiazda.
Dodał, że władze "S" przyjęły w tamtym czasie specjalną uchwałę, wzorowaną na amerykańskiej konstytucji, mówiącą o tym, że wszelkie dary finansowe i rzeczowe, przekazywane działaczom związku, są jego własnością niezależnie od intencji ofiarodawcy. Jedynie dary dla Wałęsy budziły kontrowersje. On nie stosował się do tej uchwały" - zaznaczył.
Gwiazda zeznał, że nie wie nic o darach pieniężnych przekazywanych delegacji "S" we Francji. Nie pamiętał również o tym, że Wyszkowski miał mu opowiadać po 13 grudnia 1981 r. o incydencie w Paryżu. "Opowieści o nadużyciach w związku było wtedy bardzo dużo" - wyjaśnił.
Walentynowicz zeznała natomiast, że o pieniądzach przekazanych delegacji "S" podczas wizyty we Francji w 1981 r. dowiedziała się z ówczesnej prasy i telewizji oraz od uczestników tego wyjazdu.
Podkreśliła, że o darach finansowych przekazywanych działaczom "S" podczas wyjazdów zagranicznych wiedziała też z "własnego doświadczenia". "Każda delegacja, która jeździła za granicę dostawała pieniądze. Tak samo było też z zagranicznymi gośćmi przyjeżdżającymi do nas. Polska zadziwiła wówczas świat pięknym ruchem 'Solidarności'" - dodała.
B. działaczka "S" wyjaśniła, że od strajku w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 r. do kwietnia 1981 r. opiniowała prośby o pożyczki związkowych pieniędzy. Według jej relacji, dotyczyło to kwoty ok. dwóch milionów złotych zebranych podczas historycznego strajku, a następnie przechowywanych przez ks. Henryka Jankowskiego w kościele św. Brygidy w Gdańsku.
Walentynowicz zeznała, że na początku września 1980 r. z prośbą o pożyczkę 100 tys. zł zwrócił się do niej Lech Wałęsa. "Chciał pożyczyć tę kwotę na trzy dni. W końcu dostał pieniądze na 30 dni. Nie oddał ich jednak w tym czasie, a zamiast tego wysyłał do mnie swoich zaufanych, abym dała im pokwitowanie tej pożyczki. W końcu oddał pieniądze, ale dopiero 26 maja" - relacjonowała.
Na wtorkową rozprawę nie przybył Lech Wałęsa, tylko jego pełnomocnik - Ewelina Wolańska.
Po przesłuchaniu obojga świadków, Wyszkowski potwierdził swój wniosek o przesłuchanie przed sądem trzech b. funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, którzy mają mieć wiedzę o przebiegu pobytu delegacji "S" we Francji w 1981 r. "To haniebne, że pan jako działacz 'Solidarności' chce takich świadków" - powiedziała Wolańska.
Na następnej rozprawie, w czwartek, jako świadkowie mają zeznawać m.in. b. działacze "S" Andrzej Celiński, Jacek Merkel oraz b. funkcjonariusz Biura Studiów MSW w Gdańsku zajmujący się w latach 80. rozpracowywaniem Wałęsy.
pap, ss, ab