Kopalnia zlekceważyła wstrząs przed wypadkiem?
Dodano:
Tej tragedii mogło nie być - mówią "Gazecie Wyborczej" górnicy z kopalni Pokój w Rudzie Śląskiej o wstrząsie, w wyniku którego zginęło czterech ludzi. Dwa tygodnie wcześniej w tym samym miejscu też poruszył się górotwór. W miniony czwartek, osiem minut po drugiej w nocy, w rudzkiej kopalni doszło do potężnego wstrząsu i tąpnięcia. Ponadstusześćdziesięciometrowy chodnik zawalił się w mgnieniu oka. 16 górnikom w ostatniej chwili udało się uciec, czterech zginęło na miejscu. W poniedziałek specjalna komisja powołana przez prezesa Wyższego Urzędu Górniczego zjechała na dół, by ustalić, co się stało. Raport ma być gotowy za kilka dni. Tymczasem - jak czytamy w dzienniku - w kopalni wrze. Górnicy twierdzą, że tragedii można było uniknąć. Mówią, że dwa tygodnie temu, dokładnie w tym samym chodniku na poziomie 790 metrów, też doszło do silnego wstrząsu i tąpnięcia. Ich zdaniem kopalnia zbagatelizowała jednak sprawę i nie powiadomiła o wszystkich skutkach WUG. "Wstrząs był niewielki, nikt z górników nie odniósł wtedy żadnych obrażeń. Ta sytuacja nie miała żadnego wpływu na późniejszą tragedię" - tłumaczy rzecznik kopalni Zenon Kubista. "To był ten sam chodnik, który teraz się zawalił, tylko po drugiej stronie. Jak zatrzęsło, to od razu w zolu (podłodze chodnika) zrobiło się wybrzuszenie na 1,5 metra. Mieliśmy wtedy duże szczęście" - mówi jeden z górników, z którym gazeta rozmawiała podczas trwania akcji ratunkowej w kopalni. "Trzech górników odniosło wtedy obrażenia. Są na L4, ale żeby zatuszować sprawę, mają wpisane różne przyczyny, na przykład jeden, że się poślizgnął. Nic nie zrobiono, dalej tam fedrowaliśmy, bo liczy się tylko węgiel i węgiel" - tłumaczy inny z górników w artykule "Kopalnia zlekceważyła wstrząs przed wypadkiem?".