Diwanija pod kontrolą
Jak powiedział rzecznik policji z Diwanii, przywódcy miejscowych plemion przeprowadzili rozmowy pojednawcze, aby zapobiec atakom zwolenników Sadra, które mogłyby zaostrzyć sytuację w tym zazwyczaj spokojnym 450-tysięcznym mieście. "Życie wróciło do normy, sklepy są otwarte, a iracką policję i wojsko rozmieszczono w całej Diwanii" - oświadczył.
Poniedziałkowe starcia zakończyły się, gdy Chalil Dżalil Hamza, gubernator prowincji Diwanija i działacz rywalizującej z ruchem Sadra partii Najwyższa Rada Rewolucji Islamskiej w Iraku (SCIRI), pojechał do Nadżafu, świętego miasta szyitów, na godzinną rozmowę z Sadrem. Podano potem, że strony osiągnęły porozumienie o przywróceniu bezpieczeństwa w prowincji.
W poniedziałkowych walkach zginęło co najmniej 25 żołnierzy, 10 cywilów i pięciu bojowników z podporządkowanej Sadrowi paramilitarnej Armii Mahdiego. Przeszło 70 osób zostało rannych. Było to jedno z najkrwawszych starć, do jakich doszło w ostatnich miesiącach między milicją szyicką i siłami rządowymi. Wtorkowy "New York Times" podał w korespondencji z Iraku, że bojownicy Sadra dokonali na jednym z placów Diwanii publicznej egzekucji żołnierzy, którzy wpadli w ich ręce. Według "Washington Post" ścięto im głowy.
Irackie Ministerstwo Obrony, przedstawiciele władz w Diwanii i rzecznicy Sadra ogłosili sprzeczne informacje o okolicznościach poniedziałkowych starć.
Rzecznik Ministerstwa Obrony oświadczył w Bagdadzie, że niezidentyfikowani "uzbrojeni napastnicy" zaatakowali w niedzielę przed północą komisariaty policji w Diwanii. Policja wezwała na pomoc wojsko i w walkach zginęło 20 irackich żołnierzy oraz 50 napastników. Według informacji władz w Diwanii, także wojskowych, starcia wybuchły, gdy wojska irackie urządziły obławę w trzech dzielnicach miasta, aby wyłapać bojówkarzy i skonfiskować im broń. Żołnierze napotkali opór ze strony milicjantów z Armii Mahdiego. Jak twierdzi anonimowy wysoki oficer policji irackiej, jednym z powodów obławy był sobotni ostrzał polskiej bazy Echo pod Diwaniją. Na teren bazy spadło wtedy osiem rakiet. Uszkodzony został m.in. jeden kontener, zapalił się też dach stołówki i spłonął samochód, ale żaden żołnierz ani pracownik bazy nie odniósł obrażeń.
Przedstawiciele ruchu Sadra oświadczyli, że przyczyną zamieszek było aresztowanie członka Armii Mahdiego, dokonane w niedzielę wieczorem bez właściwego nakazu. Z kolei wicepremier Iraku Barham Saleh, iracki Kurd, powiedział CNN, że współpracownicy Sadra poinformowali rząd, iż grupy napastników w Diwanii "działają poza jego kontrolą".
Tymczasem we wtorek do niepokojów doszło w Bakubie, 60 km na północny wschód od Bagdadu, gdzie na miejscowe biuro ruchu Sadra spadły niemal równocześnie trzy pociski moździerzowe i dwa granaty przeciwpancerne, a przed budynkiem eksplodowała bomba. Zginęło dwóch strażników, a budynek legł w gruzach.
Bakuba, miasto zdominowane przez arabskich sunnitów, jest stolicą prowincji Dijala, gdzie szerzy się sunnicka rebelia antyrządowa z jednej strony, a z drugiej działają szyickie "szwadrony śmierci" napadające na sunnitów.
Nowe starcia i zamachy pokazują, jak trudno jest zdominowanemu przez szyitów rządowi poskromić dwie radykalne siły irackie: z jednej strony Armię Mahdiego, która dwa lata temu wszczęła dwie zbrojne rebelie przeciwko wojskom amerykańskim, a z drugiej sunnickich rebeliantów.
Ruch Sadra po 2004 r. zaniechał zbrojnych konfrontacji z siłami wielonarodowymi i włączył się do polityki. Zwolennicy Sadra mają w 275-miejscowym parlamencie 32 przedstawicieli, a w rządzie koalicyjnym kilku ministrów. Wiosną, gdy partie szyickie spierały się, kto ma zostać premierem, sadryści pomogli przechylić szalę na stronę Nuriego al-Malikiego, działacza partii Zew Islamu (Dawa).
Obejmując władzę, Maliki obiecał, że zlikwiduje szyickie organizacje paramilitarne, w tym Armii Mahdiego. Obecnie wielu arabskich sunnitów skarży się, że Maliki tych obietnic nie dotrzymał. Amerykańscy generałowie i ambasador USA w Bagdadzie Zalmay Khalilzad mówią, że milicje stanowią obecnie największe zagrożenie dla stabilizacji w Iraku i trzeba je rozwiązać. Nikt jednak nie próbuje stanąć z nimi do otwartej konfrontacji. Nawet wojska amerykańskie tego unikają, , świadome popularności Sadra wśród szyitów, zwłaszcza szyickiej biedoty na południu Iraku, głównie w rodzinnym mieście Nadżafie. Bastionem populistycznego ruchu Sadra jest też północno-wschodnia uboga część Bagdadu zwana Miastem Sadra, zamieszkana przez ponad dwa miliony ludzi.
pap, em