Kirgistan: brat prezydenta zamieszany w spisek?
Bakijew wystąpił w środę w kirgiskiej telewizji. Jak powiedział, ani on sam, ani jego współpracownicy nie mieli nic wspólnego ze sprawą. Swoje ustąpienie wyjaśnił tym, że nie chciał, by ktokolwiek zarzucał mu próby wpływania na śledztwo w sprawie.
Zdymisjonowania kierownictwa SBN, w tym Żanysza Bakijewa, domagali się deputowani, którzy uznali, że był zamieszany w incydent w Warszawie, gdzie Tekebajewa zatrzymano 6 września na lotnisku, kiedy w jego bagażu wykryto 600 gramów heroiny.
W dwa dni później warszawski sąd uznał, że kirgiski polityk nie zostanie aresztowany, bowiem nie ma dowodów świadczących o tym, że wiedział, co ma w bagażu.
W kirgiskim parlamencie stworzono specjalną komisję do zbadania tej sprawy, która ustaliła, że narkotyk podrzucono do bagażu Tekebajewa jeszcze w Biszkeku. Zastępca dyrektora lotniska w Biszkeku Nadyr Mamyrow twierdzi, że otrzymał od brata prezydenta polecenie włożenia pakunku do bagażu opozycjonisty.
Tekebajew jest przywódcą opozycyjnej Socjalistycznej Partii "Ojczyzna" (Ata Meken). Do lutego był przewodniczącym parlamentu Kirgistanu, ale zrezygnował z tej funkcji w konsekwencji sporu z prezydentem Kurmanbekiem Bakijewem.
pap, ss