Kłopot PO z medialnym raportem
Dodano:
Platforma usuwa z raportu o mediach kontrowersyjne zdania o upolitycznieniu dziennikarzy i ich honorariach. Ukrywa autorów, ale swoje tezy odnajduje w nim m.in. Piotr Gadzinowski z SLD - czytamy w "Rzeczpospolitej" w tekście "Kłopot PO z medialnym raportem". Od kilku dni trwają spekulacje, kto jest autorem raportu PO, w którym zarzuciła ona upolitycznienie mediom publicznym i niektórym dziennikarzom. "Odpowiedzialność bierzemy na siebie ja i Iwona Śledzińska-Katarasińska" - mówi poseł Rafał Grupiński z PO. "Nie zdradzę nazwisk informatorów, bo dane mieliśmy od dziennikarzy, którzy nadal pracują w mediach publicznych" - dodaje. Okazuje się - pisze gazeta - że nie tylko od dziennikarzy. Informacje osobom, które pisały raport, przekazywał także Tomasz Siemoniak. "Kontaktowałem się z posłami, którzy ten raport przedstawiali. Mówiłem m.in. o zwolnieniach dyrektorów w Polskim Radiu po zmianie zarządu, ale to były informacje ogólnie dostępne" - powiedział Siemoniak. Rozdział w raporcie PO dotyczący zwolnień dyrektorów opatrzono komentarzem, że ich skala miała charakter bezprecedensowy, a dokonały ich upolitycznione przez PiS, LPR i Samoobronę zarządy. Z czyich jeszcze informacji korzystała PO? Swoje tezy odnalazł w raporcie poseł SLD z Sejmowej Komisji Kultury Piotr Gadzinowski. Z raportu umieszczonego na stronie internetowej PO usunięto najbardziej kontrowersyjne i nieprawdziwe fragmenty. Np. to, że Piotr Semka był współautorem filmu "Nocna zmiana", że Dorota Gawryluk i Joanna Lichocka zostały zatrudnione w "Sygnałach dnia" z rekomendacji Jarosława Kaczyńskiego. Nie oznacza to jednak, że dziennikarze zrezygnują z pozwów przeciw PO. "Jeśli nie usłyszymy przeprosin, że jesteśmy bezkrytyczni i służymy PiS za pieniądze, będziemy zmuszeni bronić swojego dobrego imienia w sądzie" - zapowiada Lichocka.