Wiceminister donosi za oskarżenie
Rutkowska twierdzi, że w 2004 r. dostała ofertę pracy w klubie parlamentarnym Samoobrony przy pracach legislacyjnych i pisaniu poselskich wystąpień. W wywiadzie dla środowej "Gazety Wyborczej" mówiła, że szef ekspertów Samoobrony Kazimierz Zdunowski, z którym pracowała, powiedział, że zapłaci jej, jak pójdzie z nim do łóżka.
Pytana przez "GW", czy inni działacze Samoobrony oferowali jej seks, odparła: "Była sytuacja z Bogdanem Sochą. To było na imieninach Ani Kalaty 26 lipca 2004 r. Socha czynił mi propozycje, abym jechała z nim na działkę do jego domku. Mówił: +przeżyjemy cudowną noc+".
W środę na briefingu prasowym w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej Socha zaprzeczył wszystkim informacjom podanym przez Rutkowską.
Minister podkreślił, że nigdy nie składał Rutkowskiej żadnych propozycji, ani nie oferował jej pomocy w załatwianiu pracy. Podkreślił, że kobieta nigdy nie była pracownikiem klubu parlamentarnego Samoobrony.
"Nie wiem dlaczego akurat mnie pani Rutkowska wytypowała na bohatera swojej fantazji. Nie wiem, jakie intencje stają za jej wystąpieniami. Jednak kłamstwa pani Rutkowskiej godzą w wizerunek resortu, który reprezentuję" - powiedział Socha.
"Rzeczywiście, wedle uzyskanej przeze mnie wiedzy, pani Rutkowska, używając wówczas nazwiska Draus, bywała w sekretariacie klubu, do czasu odebrania jej przepustki" - dodał minister.
Socha powiedział, że do czasu przesłuchania go przez prokuratora nie będzie komentował tej sprawy.
W poniedziałkowej "Gazecie Wyborczej" w artykule "Praca za seks w Samoobronie", Aneta Krawczyk, była radna Samoobrony w łódzkim sejmiku i b. dyrektorka biura poselskiego Stanisława Łyżwińskiego, ujawniła, że w zamian za usługi seksualne dla szefa Samoobrony Andrzeja Leppera i Łyżwińskiego dostała pracę w partii. Łańcuch molestowanych kobiet jest dłuższy - napisała "GW". We wtorek kobieta wystąpiła w programie TVN "Teraz My", pokazała twarz i powiedziała, że ma dziecko z Łyżwińskim. Dodała, że poseł naciskał na nią, aby usunęła ciążę.
pap, ss