Apocalypto prostych wartości
Jednak zepchnięcie "Apocalypto" do szufladki z napisem kino sensacyjne, w dodatku z przymiotnikiem naciągane - jak czyni to zdecydowana większość krytyków - jest niesłuszne. Gibson wypracował bardzo jasną metodę kręcenia filmów: za pomocą jak najprostszych środków kinowych chce wbić do głowy widzowi podstawową prawdę życiową. Ponieważ Australijczyk deklaruje własną religijność z fundamentalistyczną wręcz gorliwością, prawdy, które objawia w swoich filmach, nie wychodzą poza krąg dekalogu. W "Braveheart" była to miłość do ojczyzny, "Pasja" stała się bardzo silną deklaracją wiary w zmartwychwstanie Chrystusa, z kolei "Apocalypto" to przypomnienie, że najważniejszą wartością w życiu człowieka jest rodzina.
Gibson jest doświadczonym filmowcem. Wie, że sprzedać film można tylko wtedy, gdy zaskoczy się widza czymś niespodziewanym. Stąd w jego filmach tyle brutalności - ilością rozlanych hektolitrów krwi i rozbebeszonych wnętrzności na ekranie może konkurować z najgorszymi horrorami. Ale ten prosty zabieg daje Gibsonowi gwarancję, że o jego filmach będzie się mówiło. A jak się będzie mówiło, to dotrze on ze swą tezą do szerszego grona odbiorców. Nakręcona zgodnie z tą zasadą "Pasja" znajduje się na 31. miejscu najbardziej kasowych filmów wszechczasów, "Braveheart" na 290 - te wysokie miejsca pokazują, że jego sposób na kino jest skuteczny. Na którym miejscu skończy "Apocalypto"?
"Apocalypto", reż. Mel Gibson, USA, 2006