O turystyce rowerowej w Polsce mówi i pisze się na szczęście całkiem dużo. Głównie pod kątem promocji zdrowia, aktywnego wypoczynku i trybu życia. Mam jednak wrażenie, że potencjał makroekonomiczny, którego dostarcza ten zasadniczo niepozorny wehikuł nie jest u nas jeszcze wystarczająco doceniony. Zwłaszcza przez władze lokalne.
W krajach zachodnich natomiast rower - to dla rozwoju regionalnego „całkiem niezła” biznesowa potęga.
To, że na „rowerze można zarobić” i to niekoniecznie i nie tylko w tym sensie, że się go wyprodukuje, tudzież taniej kupi, a drożej sprzeda, wiadomo od dawna. Sprzedaż sprzętu i akcesoriów, strojów i rowerowego obuwia, serwisy i naprawy etc. etc. to olbrzymi rowerowy biznes. Nie wspominając już o „rowerowaniu” jako dyscyplinie sportowej i wszystkim, co wiąże się z wyczynowym uprawianiem go, organizowaniem imprez sportowych itd. Nie ma dwóch zdań.
Jednak okazuje się, że nawet „takie sobie” (na przykład weekendowe) rowerowe przejażdżki, stanowić mogą istotną część makroekonomicznego planu rozwojowego. W skali zarówno kraju, regionu, jak i nawet pewnej „filozofii” międzynarodowej pod tytułem „rozwój zrównoważony”. Na Zachodzie turystyka rowerowa od lat buduje potencjał ekonomiczny wielu miast, miasteczek i regionów, wspomagając ich rozwój i dochód, generując rozwój lokalnych firm i dostarczając miejsc pracy. Krótko mówiąc – budując bogactwo.
Jest jednak kilka warunków tego sukcesu. Świadomość. Konieczność inwestycji. Promocja – „przyjeździe do nas na rower, a będziecie zachwyceni”! Współpraca z sąsiednimi regionami, żeby w dla posiadacza roweru (czytaj. „klienta naszej turystycznej oferty”) pokonanie trasy (czytaj. „długiej trasy”) było naprawdę „łał”! Co ciekawe, na rowerową trasę z prawdziwego zdarzenia mogą składać się: i zwykłe drogi gminne i zmodernizowane nieco nasypy po liniach kolejowych i wały przeciwpowodziowe i pasy rowerowe na jezdniach i utwardzone oznakowane pobocza. Ważne, żeby się dobrze prowadziło dwa kółka.
Efekt – rozwój tzw. „systemu kompleksowej obsługi turystów”. Wymiernie finansowo korzystają więc i właściciele bazy noclegowej, wśród nich hoteli, pensjonatów, agroturystyki, gastronomia „różnego szczebla”, obiekty turystyczne, jak muzea, zamki, obiekty rozrywkowe, parki przyrodnicze i kto tam jeszcze. Wreszcie - sklepiki i sieć usług napraw rowerów.
Odwołajmy się do przykładów. Największa sieć regionalnych turystycznych tras rowerowych to La Route Verte w Prowincji Québec w Kanadzie. Ma ona długość 5000 km (!) i dodatkowo jest jedną z najstarszych. Według National Geographic Society to „Numer jeden wśród tras rowerowych na świecie!”. W Wielkiej Brytanii sieć zbudowanych tras rowerowych to łącznie 14,5 tys. mil i doprawdy, jeśli weźmiemy ostatnie 10 lat to postęp inwestycyjny był tu ogromny. W Szwajcarii sieć rowerowa liczy 12 tys. kilometrów (weźmy pod uwagę niewielką powierzchnię całkowitą tego kraju). Gęsta sieć turystycznych dróg rowerowych pokrywa też całą Francję. W tym 800 km oznakowanych bezpiecznych dróg w Dolinie Loary i Kraju Loary (na terenie 6 departamentów). Trasa oferuje 20 akredytowanych serwisów i wypożyczalni rowerów, 300 obiektów noclegowych sieci „La Loire à Vélo”, 280 km trasy dziedzictwa kulturowego UNESCO. W Niemczech mamy m.in. Turystyczną Trasę Rowerową Mozeli czy osławiony szlak naddunajski. Przykładów można by jeszcze mnożyć.
Mnożyć też można pieniądze, które dzięki takim infrastrukturalnym inicjatywom wpływają do prywatnego lokalnego biznesu i do samorządowych budżetów. Obecnie w całej Europie realizowany jest ogromny projekt pod nazwą Europejska Sieć Turystycznych Tras Rowerowych EuroVelo, zainicjowany Europejską Federacje Cyklistów. Obejmuje 14 tras o docelowej długości około 70 tys. km, łącząc wszystkie kraje kontynentu. Makroekonomiczne znaczenie tego projektu zrozumiała doskonale Komisja Transportu i Turystyki Parlamentu Europejskiego, która w 2012 r. poparła włączenie Sieci EV do Europejskich Sieci Transportowych (TEN-T). Przez Polskę przebiegać ma 6 z tych 14 tras, a łączna długość odcinków u nas wyniesie ok. 5300 km.
We wszystkich Regionalnych Programach Operacyjnych na lata 2014-2020 zapisano środki na finansowanie budowy dróg Euro Velo w Polsce. Czy jednak coś się już w tym względzie dzieje? Spieszę donieść, że tak! I jak w wielu innych przypadkach potrafiły się tu wspólnie zorganizować regiony wschodnie naszego kraju, udowadniając, że znają słowa: „świadomość”, „inwestycje” i „współpraca”. Zorganizowały się i oddają kolejne odcinki najdłuższego spójnie oznakowanego szlaku rowerowego w Polsce (1985 km) o nazwie GreenVelo. W skrócie trasa biegnie z Elbląga przez Suwałki ścianą wschodnią do Białegostoku, Chełma i Przemyśla, a potem „lekko” na zachód do Rzeszowa przez Sandomierz do Kielc. W ramach projektu m.in. przebudowuje się ok. 300 km dróg rowerowych i ciągów pieszo-rowerowych oraz ok. 150 km dróg gruntowych. Powstaną też 32 nowe i zmodernizowane obiekty mostowe i kładki. Mało tego – powstaje 226 tzw. MOR-ów (miejsc obsługi rowerzystów). Projekt będzie kosztował prawie 280 mln złotych, ale obiecuje wiele korzyści, takich jak m.in. powstanie ponad 3 tys. nowych miejsc noclegowych i prawie tysiąca nowych miejsc pracy. Wszystko ma być ukończone do końca 2015 r., tak by już od przyszłej wiosny można było komfortowo i „europejsko” rowerować od Suwałk po Kielce.
Żeby nakłady się zwróciły, przyszłe lato powinno jednak obrodzić miłośnikami podziwiania polskich krajobrazów z wysokości rowerowego siodełka. Może więc warto - pamiętając że polska gospodarka jak każda inna to system naczyń połączonych per se damy zarobić innym to oni dadzą zarobić nam – wesprzeć wschodnią inicjatywę. I chociaż część urlopu poświęcić na zwiedzanie naszego Zielonego-Velo?
To, że na „rowerze można zarobić” i to niekoniecznie i nie tylko w tym sensie, że się go wyprodukuje, tudzież taniej kupi, a drożej sprzeda, wiadomo od dawna. Sprzedaż sprzętu i akcesoriów, strojów i rowerowego obuwia, serwisy i naprawy etc. etc. to olbrzymi rowerowy biznes. Nie wspominając już o „rowerowaniu” jako dyscyplinie sportowej i wszystkim, co wiąże się z wyczynowym uprawianiem go, organizowaniem imprez sportowych itd. Nie ma dwóch zdań.
Jednak okazuje się, że nawet „takie sobie” (na przykład weekendowe) rowerowe przejażdżki, stanowić mogą istotną część makroekonomicznego planu rozwojowego. W skali zarówno kraju, regionu, jak i nawet pewnej „filozofii” międzynarodowej pod tytułem „rozwój zrównoważony”. Na Zachodzie turystyka rowerowa od lat buduje potencjał ekonomiczny wielu miast, miasteczek i regionów, wspomagając ich rozwój i dochód, generując rozwój lokalnych firm i dostarczając miejsc pracy. Krótko mówiąc – budując bogactwo.
Jest jednak kilka warunków tego sukcesu. Świadomość. Konieczność inwestycji. Promocja – „przyjeździe do nas na rower, a będziecie zachwyceni”! Współpraca z sąsiednimi regionami, żeby w dla posiadacza roweru (czytaj. „klienta naszej turystycznej oferty”) pokonanie trasy (czytaj. „długiej trasy”) było naprawdę „łał”! Co ciekawe, na rowerową trasę z prawdziwego zdarzenia mogą składać się: i zwykłe drogi gminne i zmodernizowane nieco nasypy po liniach kolejowych i wały przeciwpowodziowe i pasy rowerowe na jezdniach i utwardzone oznakowane pobocza. Ważne, żeby się dobrze prowadziło dwa kółka.
Efekt – rozwój tzw. „systemu kompleksowej obsługi turystów”. Wymiernie finansowo korzystają więc i właściciele bazy noclegowej, wśród nich hoteli, pensjonatów, agroturystyki, gastronomia „różnego szczebla”, obiekty turystyczne, jak muzea, zamki, obiekty rozrywkowe, parki przyrodnicze i kto tam jeszcze. Wreszcie - sklepiki i sieć usług napraw rowerów.
Odwołajmy się do przykładów. Największa sieć regionalnych turystycznych tras rowerowych to La Route Verte w Prowincji Québec w Kanadzie. Ma ona długość 5000 km (!) i dodatkowo jest jedną z najstarszych. Według National Geographic Society to „Numer jeden wśród tras rowerowych na świecie!”. W Wielkiej Brytanii sieć zbudowanych tras rowerowych to łącznie 14,5 tys. mil i doprawdy, jeśli weźmiemy ostatnie 10 lat to postęp inwestycyjny był tu ogromny. W Szwajcarii sieć rowerowa liczy 12 tys. kilometrów (weźmy pod uwagę niewielką powierzchnię całkowitą tego kraju). Gęsta sieć turystycznych dróg rowerowych pokrywa też całą Francję. W tym 800 km oznakowanych bezpiecznych dróg w Dolinie Loary i Kraju Loary (na terenie 6 departamentów). Trasa oferuje 20 akredytowanych serwisów i wypożyczalni rowerów, 300 obiektów noclegowych sieci „La Loire à Vélo”, 280 km trasy dziedzictwa kulturowego UNESCO. W Niemczech mamy m.in. Turystyczną Trasę Rowerową Mozeli czy osławiony szlak naddunajski. Przykładów można by jeszcze mnożyć.
Mnożyć też można pieniądze, które dzięki takim infrastrukturalnym inicjatywom wpływają do prywatnego lokalnego biznesu i do samorządowych budżetów. Obecnie w całej Europie realizowany jest ogromny projekt pod nazwą Europejska Sieć Turystycznych Tras Rowerowych EuroVelo, zainicjowany Europejską Federacje Cyklistów. Obejmuje 14 tras o docelowej długości około 70 tys. km, łącząc wszystkie kraje kontynentu. Makroekonomiczne znaczenie tego projektu zrozumiała doskonale Komisja Transportu i Turystyki Parlamentu Europejskiego, która w 2012 r. poparła włączenie Sieci EV do Europejskich Sieci Transportowych (TEN-T). Przez Polskę przebiegać ma 6 z tych 14 tras, a łączna długość odcinków u nas wyniesie ok. 5300 km.
We wszystkich Regionalnych Programach Operacyjnych na lata 2014-2020 zapisano środki na finansowanie budowy dróg Euro Velo w Polsce. Czy jednak coś się już w tym względzie dzieje? Spieszę donieść, że tak! I jak w wielu innych przypadkach potrafiły się tu wspólnie zorganizować regiony wschodnie naszego kraju, udowadniając, że znają słowa: „świadomość”, „inwestycje” i „współpraca”. Zorganizowały się i oddają kolejne odcinki najdłuższego spójnie oznakowanego szlaku rowerowego w Polsce (1985 km) o nazwie GreenVelo. W skrócie trasa biegnie z Elbląga przez Suwałki ścianą wschodnią do Białegostoku, Chełma i Przemyśla, a potem „lekko” na zachód do Rzeszowa przez Sandomierz do Kielc. W ramach projektu m.in. przebudowuje się ok. 300 km dróg rowerowych i ciągów pieszo-rowerowych oraz ok. 150 km dróg gruntowych. Powstaną też 32 nowe i zmodernizowane obiekty mostowe i kładki. Mało tego – powstaje 226 tzw. MOR-ów (miejsc obsługi rowerzystów). Projekt będzie kosztował prawie 280 mln złotych, ale obiecuje wiele korzyści, takich jak m.in. powstanie ponad 3 tys. nowych miejsc noclegowych i prawie tysiąca nowych miejsc pracy. Wszystko ma być ukończone do końca 2015 r., tak by już od przyszłej wiosny można było komfortowo i „europejsko” rowerować od Suwałk po Kielce.
Żeby nakłady się zwróciły, przyszłe lato powinno jednak obrodzić miłośnikami podziwiania polskich krajobrazów z wysokości rowerowego siodełka. Może więc warto - pamiętając że polska gospodarka jak każda inna to system naczyń połączonych per se damy zarobić innym to oni dadzą zarobić nam – wesprzeć wschodnią inicjatywę. I chociaż część urlopu poświęcić na zwiedzanie naszego Zielonego-Velo?